Stałam przed Nickiem patrząc mu w oczy i wtedy przypomniała mi się sytuacja z dzieciństwa. Nie wiem czego się bałam, że rzuci się na mnie jak Gideon? Po prostu tego nie wiedziałam. Strach przejął górę i chwyciłam za gaz na lisy. W tym momencie ze spokojem wyszedł. Po prostu bez żadnego słowa odszedł. Łzy napłynęły mi do oczu i upuściłam butelkę z gazem. Wytarłam mokrą twarz i wolnym krokiem skierowałam się do drzwi z nadzieją, że żadne natarczywe medium nie zatrzyma mnie i nie wypyta o tą sytuacje. Nadzieja matką głupich prychnęłam. Tuż przed wyjściem zatrzymała mnie dziennikarka z mikrofonem przystawionym do mojej twarzy. Przeklęci dziennikarze wszystko muszą wiedzieć.
-Czy pan Nick Bajer jest w stosunku do pani agresywny?
-Nie! Absolutnie nie co to za pytanie? Jesteśmy to znaczy... byliśmy przyjaciółmi.
- Czy to dlatego, że jest drapieżnikiem zaczęła pani się go bać?
- Nie boje się go.
- No dobrze a więc kim jest dla pani Nick Bajer.
- Jest dla mnie...nie wiem tego. Przepraszam ale muszę już iść.
Rzeczywiście nie miałam pojęcia kim jest dla mnie ten lis. Wrogami? nie, nie byliśmy wrogami. Pomógł mi z moim szefem i powierzył sekret. Przyjaciółmi też nie byliśmy. Zupełnie z mojej winy, straciłam go na zawsze. Gdybym tylko mogła cofnąć czas.
Byłam w drodze do mojego domu, a raczej okropnie ciasnej kanciapy. Przed drzwiami zorientowałam się, że klucze zostawiłam na posterunku. Brawo Judy! Pobiegłam ile sił w nogach, żeby zdążyć przed zamknięciem. Niestety na próżno. Usiadłam opierając się o ścianę i na moje nieszczęście zaczął padać deszcz. Chciałabym żeby Nick był przy mnie. Zaczęłam płakać nie zwracałam uwagi na to czy ktoś mógłby mnie zobaczyć. W sumie była już północ i wszyscy na pewno już spali. Wzięłam mokrą gazetę z chodnika i się nią przykryłam. Tak mi zimno. Zasnęłam.
Obudziłam się, ale zamiast zimnej gazety poczułam miękki koc. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w jakimś obcym mieszkaniu. Spanikowałam. Chwiejnym krokiem zeszłam z łóżka i cicho zaczęłam kierować się w stronę wyjścia, byłam tylko w majtkach i koszuli więc ktoś musiał mnie przebrać. Obrzydliwe. Gdy dotknęłam klamki kichnęłam. Brawo Judy po raz drugi wykazałaś się swoim sprytem. Nagle usłyszałam, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Szybko przycisnęłam klamkę i wybiegłam z mieszkania. Zbiegłam po schodach i kiedy miałam już ujrzeć wolność poczułam, że ktoś łapie mnie w pasie. Nie chciałam się odwracać, za bardzo się bałam. Jednak zrobiłam to i wtedy ujrzałam piękne zielone oczy, oczy Nicholasa Bajera. Nic nie mówiąc przytuliłam go. Nie wiem czemu to zrobiłam, chyba dlatego, że okropnie mi go brakowało. Myślałam, że mnie odepchnie, jednak tego nie zrobił, a nawet mocniej mnie objął. Nagle odezwał się.
-Naprawdę chciałaś biec przez połowę miasta w mojej koszuli?- zaśmiał się. No dobra chodźmy do mieszkania, jesteś chora nie możesz być tak długo na dworze.
Rzeczywiście czułam się słabo, ale nie chciałam mu tego pokazać, więc gdy postawiłam pierwszy krok nogi odmówiły mi posłuszeństwa i gdyby nie Nick upadłabym na podłogę.
-Dzięki...- odpowiedziałam, i gdy miałam już stawiać kolejny krok, Nick po prostu podniósł mnie i zaniósł do mieszkania. Nie miałam siły się wyrywać a on tylko patrzył na mnie i czasami się uśmiechał.
Kiedy byliśmy przed drzwiami myślałam, że mnie postawi, by otworzyć drzwi. Jednak on tylko złapał mnie jedną ręką i zaniósł prosto do łóżka. Nim się obejrzałam zobaczyłam go z kubkiem herbaty.
-Wypij, poczujesz się lepiej- mówiąc to podał mi napój.
Gdy skończyłam spojrzałam na zegar, godzina 09:00 muszę iść do pracy bo szef mnie zwolni!
Zaczęłam wstawać, lecz lis tylko mi utrudniał, popychając mnie na łóżko.
-Nick muszę iść do pracy!-powiedziałam to usiłując wstać.
-Nigdzie nie idziesz, rozmawiałem z twoim szefem i dał ci wolne do końca tygodnia.
Upadłam ciężko na materac i kątem oka dostrzegłam lisa wychodzącego z pokoju.
-Przepraszam...
-Za co?- Spytał odwracając głowę w moim kierunku.
-Za to na posterunku.
Nick usiadł na łóżku i uśmiechnął się do mnie.
-Nie gniewam się, ale jeśli mogę spytać...
-Czemu boję się lisów?-odpowiedziałam szybko, posmutniałam. on tylko kiwnął głową.
-Kiedy byłam dzieckiem zaatakował mnie lis, gdy broniłam przyjaciół. Potem powtarzało się to regularnie, aż któregoś dnia ojciec dał mi gaz na lisy. Kiedy się zbliżył prysnęłam mu nim w oczy. Zostałam wtedy pobita przez jego znajomych i trafiłam do szpitala. Świadków nie było, więc nikt nie wyciągnął z tego żadnych konsekwencji a ja nie mogłam nic powiedzieć, bo kiedy chciałam nie kończyło się to dla mnie szczęśliwym ratunkiem przed dręczycielami, tylko mniej szczęśliwym atakiem z ich strony. Gideon... wzdrygnęłam się przed wypowiedzeniem jego imienia na głos... dręczył mnie tak dziesięć długich lat. Kiedy dał spokój nie mogłam się pozbierać, a potem trafiłam tutaj.- W tym momencie łzy napłynęły mi do oczu a Nick widząc to po prostu mnie przytulił.
-To ja powinienem cię przeprosić. Nie powinienem wtedy wychodzić- posmutniał.
-Powinieneś mnie przepraszać za to, że mnie przebierałeś!-oburzyłam się
-I to był najpiękniejszy widok jaki widziałem.- pocałował mnie w czoło i wyszedł z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
-Śpij karota, bo jak będę musiał z tobą po szpitalach jeździć to dostaniesz tą poduszką w twarz.-zaśmiał się po czym pomachał mi poduszką przed nosem.
Nick usiadł na fotelu obok a ja odpłynęłam w objęcia morfeusza. Chyba się pogodziliśmy...
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
No to dobrnęliśmy do końca pierwszego one shot'a. Mam nadzieje, że się podobało. Mam teraz problem z internetem, więc kolejny pojawi się może za miesiąc. A i oczywiście piszcie propozycje na kolejne. Kiedy się pojawią wstawię rozdział, jeśli nie to niestety to zginie w czeluściach wattpada. Wiecie w tej części do której nikt nie zagląda. Do następnego razu!
-Dragon_island

YOU ARE READING
Zootopia - oneshots
FanfictionNo co by tu mówić oneshoty o zwierzogrodzie a w wiekszości o Judy i nicku hmmm i o tak będzie 18 plus ale nie jestem dobra w pisaniu takich scen więc w większości będzie to romans czy śmieszne scenki a i zapomniałam dodać, że to opowiadanie wolno pi...