Minęło pół roku odkąd blondyn zniknął. Zostawił po sobie tylko jedna rzecz, którą znalazłam we własnej szawce. Nikt ze szkoły nie przejął się specjalnie tematem jego zniknięcia. Większość twierdzi, że jego ojciec znów narzucił mu swoją decyzję odnośnie nauczania domowego. Moje zdanie odbiega od normy. Otwieram portfel, z którego wyciągam zmiętą karteczkę: ,,Zostań tam gdzie jesteś, nie szukaj mnie. Udawaj jakbyś O mnie nie pamiętała, wiedz tylko, że nie powrócę. Kocham Cię. Adrien " taka treść zdziwilaby nie jedną zakochaną osobę. Chowam skrawek papieru z powrotem i kieruje się do wejścia głównego szkoły.
Powoli wczołgując się po schodach, zmierzam do sali chemicznej. Po drodze zaczepia mnie ciemno-skóry chłopak, pytając jak się czuję. Odpowiedź jak zawsze taka same jednak nie zawsze szczera. Wchodzę do sali i zasiadam na miejscu, na którym kiedyś przebywał blondyn. Głośny dźwięk dobiegł z wnętrza szkoły, oznaczając rozpoczęcie się zajęć. Nauczycielka spóźniając się dawała mi coraz większe nadzieje na jej nieobecność. Nie stety nie każde marzenia się spełniają.
Drzwi otworzyły się z lekkim piskiem, po którym słychać było tylko westchnięcia dziewczyn w klasie. Uniosłam głowę znad przedramion i spojrzałam na obiekt zachwytu klasy. Wysoki, niebieskooki chłopak o błękitnych włosach rozglądający się po klasie w poszukiwaniu wolnego miejsca. Pech chciał że jedyna z całej klasy nie miałam partnera w ławce. Ruszył śmiałam krokiem w moim kierunku pytając niskim, lekko zachrypnietym głosem o pozwolenie. Kiwając głową zapraszam go do swojego stanowiska, wiedząc, że i tak nie mam wyboru. Siadając chłopak spogląda na mnie chwilami .
-Luka. Ty jesteś Marinette, prawda?- zaczął szeptem zagajać rozmowę. Niestety nie byłam zbyt skłonna do rozmów od czasu wakacji. Jednak nie chcąc wyjść na niewychowaną osobę odpowiedziałam krótkim ,, tak".
Resztę lekcji starałam się choć na chwilę zmróżyć oczy, lecz uczucie wzroku obcej ci osoby przeszkadza w całkiem sporym stopniu. Lekcje zakończył głośny dzwonek, po którym każdy wybiegł z sali prócz mnie. Powoli się spakowałam i ruszyłam w stronę biblioteki.
-H-hej! Zaczekaj Marinette.- usłyszałam głos nowego chłopaka. Poczułam od niego dym papierosów pomieszany z męskimi petfumami.
Już wiadomo skąd ta chrypa.-Cześć? Potrzebujesz czegoś?- spytałam z nutą znudzenia w głosie starając się jak najbardziej zniechęcić go do kontynuowania rozmowy.
-Właściwie to tak, mogłabyś mi pokazać szkołę? W sensie nie teraz, po lekcjach.- pytanie typowe nowych uczniów. Jest to irytująca i nudząca robota jednak przyzwyczajona do niej jestem. Wykonałam lekkie skinienie głową po czym ruszyliśmy w stronę biblioteki.