9.

558 36 16
                                    

Violetta's Pov

Mozolnie wstałam z łóżka i od razu poszłam do łazienki. Zostałam lekko zirytowana już od samego rana zachowaniem Leona, lecz z drugiej strony to całkiem miłe, że jednak po wspólnie spędzonej nocy poranek również zaplanował spędzić ze mną. Obawiam się reakcji Ludmiły na to wszystko, a nie jestem człowiekiem bez uczuć, nie chce jej zranić. Podoba jej się Leon, nie ukrywajmy tego. Poprawka - tego nie da się ukryć.

— Księżniczka Violetta? Dlaczego tak wcześnie, panienko? — w mojej komnacie pojawiła się służąca.

— Leon nie ma co robić. To znaczy, książę Leon nie ma nic do roboty. Wchodzi do mojej komnaty i budzi mnie po nieprzespanej nocy.

— Dzisiaj kryłam panienkę przed królową. O mały włos i by wyszło na jaw, że nie ma panienki — spojrzałam na służącą ze zmarszczonymi brwiami. Bez zbędnego mówienia przytuliłam kobietę, a ona nieco zdziwiona mnie objęła.

— Dziękuję Mario, nie wiem jak mam ci dziękować. Uratowałaś mnie — odezwałam się, kiedy odsunęłam się od kobiety. Uśmiechnęła się delikatnie i kucnęła lekko z gracją po czym wyszła z komnaty. Spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się sama do siebie. To czasem aż zadziwiające, dlaczego ci ludzie poświęcają swoją pracę dla ratowania mnie. Niedorzeczne, ale bardzo kochane z ich strony. Uwielbiam ich, nie mogę w inny sposób się odwdzięczyć.

Ubrałam na siebie pudrową sukienkę, a do tego w tym samym kolorze botki na obcasie. Trzeci raz w życiu ubieram na siebie sukienkę, która sięga do połowy ud. Zawsze noszę te do ziemi. Stanęłam przed lustrem i zupełnie szczerze stwierdziłam, że prezentuje się fantastycznie. Podobam się sobie w tym wykonaniu i mam nadzieję, że uda mi się przekonać matkę do właśnie takich sukienek. Przejechałam tuszem po rzęsach i delikatnym, różowym błyszczykiem po ustach. Włosy rozczesałam i zakręciłam jak zwykle lokówką. Po tym wyszłam z komnaty i skierowałam się prosto do ogrodu.

Mimowolnie uśmiech wdarł się na moje usta kiedy obok fontanny zobaczyłam księcia Leona, który brzdąkał na gitarze. Domyśliłam się po tym, że ma w planach zrobić krok w mojej muzyce. Będąc już przy szatynie zwolniłam i skrzyżowałam ręce, zatrzymując się obok niego.

— Zagraj mi coś — powiedziałam, a on uniósł wzrok na mnie. Uniósł kącik ust do góry po czym zaczął grać.

*On the nights streetlights are gone, I'll be the sun, so your dreams can run. Light your heart, yeah... — wsłuchiwałam się w tekst oraz melodię i przede wszystkim jego głos. Kiedy skończył zaklaskałam mu, uśmiechając się szeroko.

— Leon to jest genialne! Dlaczego nie udasz się z tym do kogoś wyższej rangi muzycznej? — patrzyłam na niego na co on pokręcił przecząco głową.

— Ojciec nie zabrania mi grać i śpiewać, ale moim przyszłym zajęciem jest być królem. Nie mogę zająć się na poważnie muzyką — patrzył na mnie, a ja w tym samym momencie pogubiłam się w tej sytuacji.

— Nie możesz zająć się na poważnie muzyką, ale tekst, melodia i przede wszystkim twój głos cudowny.

— Brałem po kryjomu lekcje — wzruszył ramionami. — A teraz mogę pomóc tobie się rozwinąć. Masz potencjał do tego.

— Zostanę królową, nie mogę — odparłam cicho. Dobija mnie to.

— Albo zostaniesz moją żoną i wtedy zajmiesz się muzyką — spojrzałam na niego zdezorientowana na co zaczął się śmiać. — Przepraszam, żartowałem.

— Zaśpiewaj mi coś — patrzyłam na niego, ale nie wyglądał jakby żartował.

— Nie żartuj sobie ze mnie.

— Nie żartuje. Zaśpiewaj mi coś, cokolwiek chcesz. Chcę cię usłyszeć — wzięłam głęboki wdech i odchrząknęłam cicho.

— **Tanto tiempo caminando junto a ti, aun recuerdo el día en que te conoci... — zaczęłam śpiewać spontanicznie. Melodia i tekst przyszły mi w tym samym momencie.

— Jesteś zakochana? — spytał, od razu kiedy skończyłam śpiewać. Pokręciłam przecząco głową.

— Skąd więc takie słowa u ciebie?

— Nie wiem — odparłam cicho — melodia i tekst przyszły mi teraz, zupełnie spontanicznie — wziął do ręki ołówek oraz kartkę, na której zapisał słowa i dopisał resztę do skończenia pierwszej zwrotki.

— Zaśpiewaj, ja zagram — polecił, a ja przytaknęłam. Odliczył cicho i zaczął grać, ja zaczęłam śpiewać. Czułam dziwne rozchodzące się ciepło wewnątrz mnie. To było przyjemne, bardzo przyjemne. — Nie możesz odpuścić sobie muzyki, Violetta. Masz piękny głos, wykorzystaj swój talent.

— Nie mogę Leon. Gdyby moja matka się o tym dowiedziała co teraz robimy, byłabym już w piekle.

— Dowiedziałaś się już dlaczego muzyka jest tak bardzo zakazana u ciebie?

— Poczekaj, ty coś wiesz? — zmarszczyłam brwi i przymrużyłam oczy.

— Nie, ale słyszałem twoją rozmowę z ogrodnikiem. Jedyne i najlepsze co możesz zrobić z tym to dowiedzieć się prawdy. Reszta pójdzie z górki.

— Wybacz, ale to śmieszne, że mówisz mi to akurat ty. Jakie masz o tym pojęcie? Żadne, książę.

— Możliwe, ale ja dowiedziałem się w jaki sposób zmarła moja matka — przełknęłam ślinę na jego słowa. Uśmiechnął się delikatnie, momentalnie zrobiło mi się głupio.

— Przepraszam, nie wiedziałam...

— W porządku, nic się nie stało. Skąd mogłaś wiedzieć — spojrzał na gitarę. — Chcesz zagrać?

— Ja, zagrać? — wskazałam palcem na siebie. Przytaknął, poczułam się jeszcze bardziej głupio.

— Nie umiem grać na gitarze...

— Nie ma problemu, księżniczko. Wszystkiego się nauczymy — przytaknęłam. — Usiądź tutaj — poklepał miejsce obok siebie. Wykonałam jego polecenie, a on objął mnie ramieniem. Położył gitarę na moich udach po czym wziął moją lewą dłonią w swoją i ustawił na górze gitary. Z prawą zrobił to samo, ustawiając ją odpowiednio na dole. Czując jego ciepło i głos przy swoim uchu, przez moje ciało przeszły dreszcze a serce zabiło szybciej. Czuję się dziwnie, nie wiem co to jest.

— Nauczę cię wszystkich chwytów, ale najpierw musisz nauczyć się tym posługiwać — uśmiechnęłam się lekko i wpatrywałam w swoje dłonie, złączone praktycznie z jego. Ustawił odpowiednio moją lewą dłoń, a prawą zaczął poruszać. Z gitary zaczęły wydobywać się dźwięki, a ja byłam pod wrażeniem. Zawsze chciałam nauczyć się grać na gitarze. Uśmiechnęłam się szeroko i po kilku krótkich minutach spojrzałam na szatyna, którego twarz była pięć centymetrów przed moją.

— To jest świetne, książę. Nie mogę uwierzyć i w szczególności nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć za to wszystko co dla mnie robisz — wpatrywałam się w jego oczy na co on się uśmiechnął.

— Wystarczy, że będziesz szczęśliwa i w końcu co niektórzy zobaczą jaki masz talent. I właściwie to można spędzić jeszcze jedną noc jak wczoraj — powiedział cicho, a ja zaśmiałam się. Uniósł dłoń i położył ją na mój policzek. Już wiedziałam do czego to zmierza, serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Zaczął zbliżać się do mnie, a kiedy znajdował się kilka milimetrów przed moją twarzą, zamknęłam oczy i poczułam jego usta na swoim policzku. Poczułam lekkie ukłucie w sercu, ale z drugiej strony ulgę i zdezorientowanie.

— Książę Leonie, księżniczko Violetto! — usłyszałam nasze imiona przez co odsunęłam się od niego jak oparzona. Wstałam i bez zbędnego mówienia poszłam z powrotem do pałacu. Stchórzyłam, Leon.

***

*Jorge Blanco - Light your heart

**Martina Stoessel, Jorge Blanco - Nuestro Camino

princess || violetta x leonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz