Wszystko zaczęło się po ukończeniu Szkoły Podstawowej.
Z uśmiechniętego, wiecznie lecącego na szóstkach i piątkach, ucznia, zmieniłem się o 180 stopni.
A dokładniej, zmieniło mnie kilka, lub kilkadziesiąt osób.
Pewnie sporo z was zapyta się: "Ale jak to? Ty?"" Czy to ten sam chłopiec, którego pamiętam z urodzin mojej córki?".
Tak, to ten sam chłopiec, który przyszedł w gościnę na imprezę urodzinową, zajadając się tortem czekoladowym i oddając z bólem, zakupiony wcześniej, prezent młodszej koleżance.- w końcu matka, kupując go, nie odpowiedziała mi dokładnie na pytanie: "Dla kogo to, mamusiu?", tylko uśmiechnęła się półgębkiem wypowiadając ciche: "Zobaczysz.".
Nigdy nie lubiłem się domyślać- może związane było to z tym, że myślenie bardzo kojarzyło mi się z nauką, której, mimo pozorów, szczerze nienawidziłem.
Co się tak właściwie stało, że opadłem tak nisko? Szczerze mówiąc? Sam się stałem. Gdybym zachował się odpowiednio dobrze i nie pozwolił im się zmanipulować, to pewnie nie siedziałbym tu ze spuszczoną głową, bawiąc się wystającą nitką, z porwanego na rękawie, swetra.
Ha! Do teraz pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Była to pierwsza klasa 'gimbazy'. Chcąc zabłysnąć przed nowymi znajomymi, postanowiłem iść na swoje pierwsze wagary.
To było coś! Nigdy nie czułem się taki lekki.Chociaż. Patrząc na swoją wagę, nie mogę użyć tego słowa. Wracając.
Nigdy nie czułem się taki wolny od tego całego natłoku materiału i obowiązków. Spodobało mi się to. Jednak trochę gorzej zniosłem późniejszą rozmowę z rodzicami. Byli wściekli, jak nie i wkurwieni.
Po prostu nie podobało im się mój wyczyn, mimo że ja nie widziałem w tym nic złego.
-Trudne początki.