Zbudziłem się, gdy wciąż było ciemno. Leżąc było ciepło, jednak to nie ciało bestii mnie ogrzewało. Po strukturze i kształcie wywnioskowałem, że było to futro. Bardzo, grube, ciepłe i miękkie futro. Na dodatek na tyle lekkie, że bez problemu owinąłem się nim niczym kocem i tak odziany wstałem, kierując kroki ponownie ku wyjściu z jamy. Czułem się o wiele lepiej. Mięśnie nie doskwierały tak bardzo jak wcześniej, zaś rany na dłoniach całkowicie znikły. Nie sprawiło to jednak, że zapomniałem o okolicznościach, w jakich zostałem opatrzony. Fakt, że nie miałem na sobie niczego prócz owego futra, dodatkowo utrudniał mi usunięcie ich z pamięci.
Wyglądając zza rogu jaskini stwierdziłem, że bestii w ogóle w niej nie ma. Księżyc świecił jasno na niebie, oświetlając także wnętrze jamy. Teraz dopiero miałem okazję skupić się na szczegółów jej wystroju. W żadnym razie nie można było nazwać jej niezamieszkałą. Nie licząc ogromnego legowiska znajdowało się tutaj także trochę ludzkich rzeczy. Pod ścianą dostrzegłem większych niż przeciętnie rozmiarów palenisko, stos drwa, parę beczek i skrzyń. A także mniejszy stosik luźno leżących futer przypominających te, które miałem na sobie.
Obejrzałem wszystko z bliska, po czym podszedłem do wyjścia. Tak jak wcześniej już to zauważyłem, grota znajdowała się na pionowym zboczu górskim, ponad koronami drzew. Wejście było na tyle duże, by bestia mogła wejść do środka. Jednak górne sklepienie jamy było tak wysoko, że nie dało się go dojrzeć z mojego miejsca. Można by uznać, że góra jest wydrążona od środka. Z ciekawości spojrzałem w dół, zaraz za krawędź skalnej półki. Od razu tego pożałowałem, gdyż dopadły mnie zawroty głowy i musiałem usiąść. Byliśmy niewyobrażalnie wysoko. Upadek stąd byłby dla mnie z pewnością śmiertelny. Zakończyłby się on na dwa sposoby. Uderzenie o ziemię lub o skalne stopnie pojawiające się co jakiś czas na ścianie.
Postanowiłem zamiast w dół, spoglądać w górę. Miliony małych światełek lśniło na nocnym niebie. Usadowiłem się wygodnie i ciasno owinięty futrem spoglądałem w roziskrzone niebo. Nie wiem, jak długo tam siedziałem. Na niebie dało się już dostrzec pierwsze rozjaśnienia, kiedy całe mnóstwo ptaków wzbiło się równocześnie w powietrze. Cisza, która nagle nastała była tak nienaturalna, że las wydawał się martwy od środka.
Niespodziewanie, cały świat przysłonił mi ogromny cień. Miałem wrażenie że cała góra zadrżała, kiedy bestia potężnym skokiem sięgnęła wylotu jaskini, a następnie się do niego wślizgnęła. Podczas tego niesamowitego wyczynu opadłem na plecy i w tej właśnie pozycji pozostałem, kiedy tamta przechodziła nade mną. Dopiero po chwili doszedłem do siebie i udało mi się pozbierać z ziemi.
Odwróciłem się by ujrzeć jak stwór upuszcza na ziemię ciało jelenia. Zdobycz bestii była większa ode mnie, co lekko mnie przeraziło. Trzymając się ściany, powoli zbliżałem się do stworzenia. Nie byłem pewien jak postąpić. Słyszałem, że nie wolno podchodzić do zwierzęcia podczas, kiedy te spożywa posiłek. Jednak ja wcale nie miałem do czynienia z takim znowu zwierzęciem.
Ten jednak nie tknął pożywienia, a oddalił się ku dalszej części jaskini. Zaabsorbowany tym wszystkim nie zauważyłem, że właśnie ma miejsce wschód słońca. Jamę nie wypełnił oślepiający blask. Kiedy wszystko wróciło do normy zauważyłem mężczyznę leżącego na stercie luźnych futer. W tej postaci także wyglądał lepiej. Skóra odzyskała intensywniejszy kolor, włosy jakby pociemniały, a ciało ogółem zamiast wyglądać jak omdlałe zdawało się jedynie pogrążone we śnie.
Nieśmiało zacząłem się do niego zbliżać. Ponieważ nie spotkałem się z żadną reakcją na moją obecność, odważyłem się nawet kucnąć nieopodal twarzy bestii. Zdawała się taka rozluźniona i delikatna. Teraz miałem okazję dokładnie przyjrzeć się ostrym rysom twarzy, zarysowanym kościom policzkowym i długim rzęsom. Gdybym miał określić jego wiek w ludzkich latach, strzelałbym pomiędzy dwadzieścia sześć, a trzydzieści cztery.
CZYTASZ
Cyrkowa atrakcja (LGBT+)
RomanceJest połowa XIX wieku. W wielkim świecie właśnie rozrasta się nowa forma przemysłu rozrywkowego, co dzieje się za sprawą pojawienia się objazdowych cyrków i prezentowanej przez ich założycieli sztuki. Jeden z takich właśnie zespołów, zawitał właśni...