To nie jest miejsce dla nas.

1.9K 85 17
                                    

    Dziewczyna pochylała się nad martwym ciałem chłopca, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Tylko nie Chuck...
-Wstań- ktoś powiedział do niej cicho- Musimy stąd wyjść.
   Dziewczyna powoli uniosła głowę, niechętnie odrywając wzrok od przyjaciela. Newt stał tuż nad nią. Miał łzy w oczach, jednak nie płakał.
    Mar posłusznie wstała. I wtedy przypomniał sobie o Gallym. To wszystko przez niego! Choć to Thomas miał umrzeć to jednak Gally zabił Chucka. W Mar wzrosła złość. Jeszcze nigdy nie miała takiej ochoty kogoś zabić. Gally. Później Stwórcy. Taka będzie kolejność jej ofiar.
   Odwróciła się. Tam gdzie powinien stać Gally leżało ciało. Chłopak leżał z dzidą wbitą w pierś. Oddychał ciężko. Czyli ktoś ją uprzedził...
-To ja- rzucił krótko Newt, chwytając dziewczynę za nadgarstek, jakby chcąc ją powstrzymać od zrobienia jakiegoś głupstwa- i to ja będę z tym żył. Tobie nie pozwolę.
    Dziewczyna widziała przerażenie w jego oczach. Zabił człowieka. Swojego byłego przyjaciela.
-Nie obwiniaj się, Newt- powiedziala głosem wyczerpanym, zachrypniętym od płaczu. Wypowiedzenie jego imienia ukoiło ją dziwnie. Twarz miała opuchniętą, włosy pozlepiane. Wyglądała okropnie. I tak się też czuła- Chuck...- powtórzyła to imię po raz dziesiąty niemal niesłyszalnie- tyle, tyle ci obiecałam..
-Ty też się nie obwiniaj, Mario- Newt przełknął głośno ślinę- ani ty Tommy- tym razem zwrócił się do Thomasa.
    Chłopak stał nad ciałem chłopca. Łzy spływały jeszcze po jego policzkach. Teresa trzymała się na bezpieczną odległość, a reszta Streferów stała w kręgu w ciszy. Nie było słów no to co sie przed chwilą stało. Maria już zaczęła zastanawiać się jak stąd wyjdą kiedy odpowiedź przyszła sama.
    Jeszcze odrętwiała po śmierci przyjaciela odwróciła głowę w kierunku masywnych drzwi, które nagle otworzyły się z hukiem. Do środka wkroczyło około dziesięciu osób. Kobiety i mężczyźni.   Wszyscy ubrani w czarne kombinezony i maski. W rękach trzymali broń.
-Szybko!- krzyknął mężczyzna, stojący najbliżej- Pytania na koniec! Spokojnie! Przyszliśmy was uratować!
    Ton jego głosu wskazywał na raczej przyjazny stosunek do grupy nastolatków, jednak coś powstrzymywało Marię od wykonania polecenia. Może to, że byli to pierwsi żywi, dorośli ludzi jakich widziała na oczy? A może to, że wparowali tak bez uprzedzenia, oferując im pomoc zaraz po tym jak omal nie zginęli z ohydnych odnóży Bóldożerców. Nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Gdy Streferzy oszołomieni ruszyli posłusznie ku wyjściu, dziewczyna nie opierała się. Ciągnięta przez Newta, wybiegła na zewnątrz.
    Od razu uderzyło w nią niewyobrażalne gorąco i piach, który dostawał się całymi tumanami do oczu. Musiała przysłonić twarz kawałkiem bluzy by móc oddychać. Inni wykonywali podobne czynności.
-Do środka!- krzyknął ten sam męski głos.
   Dopiero teraz dziewczyna dostrzegła wielki helikopter unoszący się dwa metry nad gorącym piaskiem.
   Streferzy, choć nie wiadomo czy można tak dalej ich nazywać, za pomocą upuszczonej drabinki wdrapali się na pokład.
    W środku można było w końcu swobodnie odetchnąć. Zanim ostatni Strefer bezpiecznie wsiadł, helikopter uniósł się wysoko w powietrze.
     Maria znalazła ciemny kąt i zaszyła się w nim. Newt jednak usiadł obok. Doceniła jego bliskość, kładąc głowę na jego ramieniu i mimo strasznych przeżyć ostatniej godziny zastanawiała się czy chłopak nie odsunie się. Nie odsunął. 
    Uspokojona, wsłuchiwała się w jego oddech. Nie słyszała innych Streferów. Słyszała tylko go. Zamknęła oczy.
-Jak to dobrze, że żyjesz- wyszeptała zachrypnięta. Nie miała pojęcia co innego mogłaby mu powiedzieć.
-Mar...- westchnął głęboko- to cud, że żyjemy.
   Dziewczyna postanowiła podjąć już dobrze znaną im rozmowę:
-Ufasz im?
-Tym ludziom? Chyba nie.
-Ja też nie...
-Ale jednego jestem pewny- odwrócił delikatnie głowę w jej stronę. Ta odwzajemniła spojrzenie, w którym czaiło się tyle emocji.
-Tak?
-To nie jest miejsce dla nas....

×××××

Witajcie Rebelianci!💥

Proszę bardzo. Ostatnia część. Zacznijmy od początku.
To było cholernie męczące ale i cholernie usatysfakcjonujące. Jestem zachwycona, że dokonałam (myślę, że w dobrym stylu) zmiany opowiadania świetnego amerykańskiego pisarza. To wprost niesamowite!
Pisałam to opowiadanie dwa tygodnie. Ponad. W szkole, w autobusie, w domu. Wszędzie. Żyłam tym opowiadaniem. I pewnie będę żyła jeszcze długi czas.
Proszę was, napiszcie co sądzicie o tym opowiadaniu. Ciekawią mnie wasze opinie. Serduszkujcie i komentujcie. Podsyłajcie pomysły na kolejne opowiadania. Zobaczymy się jeszcze?

To nie jest miejsce dla nas || NewtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz