#1 // Rose

447 29 7
                                    

Skuliłam się na środku wielkiego łóżka. W pokoju było ciemno, jednak nie odczuwałam nieodpartej potrzeby zapalenia światła, która zazwyczaj towarzyszyła mi kiedy zapadał zmrok. Szum drzew i krople deszczu delikatnie odbijające się od parapetu, dawały mi jakiś dziwny spokój. Nie chciałam skupiać się na wydarzeniach ubiegłego miesiąca. Lepszym zajęciem było wsłuchiwanie się w to, co działo się za otwartym oknem i wyobrażanie sobie przeróżnych obrazów, które mogłyby oddać te dźwięki.

Szumiące, rozkołysane drzewa gubiły swoje pożółkłe liście. To całkiem normalne.. Przecież to początek jesieni. Liście te, jak grad opadały na grunt, popychane kroplami rzęsistego deszczu. Deszcz zaś wymijał niektóre z nich i wpadał do małego zbiornika wodnego mieszczącego się po tej stronie domu. Wszystko to było takie naturalne, odbywało się w niesamowitym spokoju, choć chmura, która przyniosła ze sobą ulewę, sprawiała wrażenie wielkiej konewki wypełnionej wodą.

Deszczowa pogoda zawsze kojarzyła mi się z chwilowymi zmianami w życiu. Najpierw niespodziewanie pojawia się nawałnica. Rujnuje wszystko. Zalewa domy, przepełnia zbiorniki wodne przez co i one wylewają. Wszystkiego jest za dużo. Jednak potem powoli sytuacja się uspokaja, a cały ten bałagan również gdzieś ucieka. Przestaje padać, a po czasie wszystko wraca do normy.

Może to właśnie tak miało być? Może właśnie przechodziłam przez jakąś ulewę?

Moja sytuacja różniła się tylko jednym, z pozoru drobnym szczegółem.

To ode mnie zależało, kiedy ten deszcz przestanie padać.

W pokoju zaczynało robić się zimno, a moje ciało instynktownie pokryła gęsia skórka.

Łzy, które spływały strumieniami po moich opuchniętych policzkach, wydawały się ważyć tonę. Były one dla mnie cięższe, niż bitwa z myślami jaką toczyłam nieustannie od miesiąca. Z resztą może i nawet dłużej. Nie chciałam nigdy liczyć czasu upływającego od wypadku. Tu do mojej głowy ponownie , jak niezawodny bumerang wróciły wspomnienia, parnej, sierpniowej nocy..


..Spojrzałam zrezygnowana na stary, przepiękny zegar wiszący nad drewnianą komodą.

Jego wskazówki pokazywały godzinę 22:58. Ashton uprzedzał mnie rano, że wróci późno. Niektórzy ludzie mają jednak własne pojęcia słów. W tym przypadku słowo "późno" oznaczało: pierwsza w nocy to minimum.Nie miałam ochoty siedzieć dłużej w pustym salonie i wgapiać się bezmyślnie w kolorowe obrazki na ekranie telewizora, które okropnie mnie drażniły.

Byłam zmęczona, jednak wiedziałam, że nie będę w stanie usnąć. Postanowiłam jednak udać się do sypialni.

Wyłączyłam gadające smęty, pogasiłam lampki na parterze i powlokłam się na górę, kierując się do mojego ulubionego pokoju.

Po otworzeniu drzwi przywitało mnie pięknie pościelone łóżko i przyjemny chłód, o który latem na prawdę ciężko. Szybko zrzuciłam z siebie niepotrzebne rzeczy, zostając w samej bieliźnie, aby nie ugotować się z ciepła pod kołdrą i usiadłam na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. Robiłam to za każdym razem, kiedy tu wchodziłam. Uznawałam to za dziwne, dopóki nie zauważyłam, że Ash robi podobnie.

Uwielbialiśmy wieczorami przesiadywać na łóżku, wspominać dawne czasy i oglądać zdjęcia wyeksponowane dumnie na jednej z białych ścian. To był nasz prywatny album, nasza prywatna skarbnica wspomnień, której nikt nie był w stanie nam odebrać.

Westchnęłam ciężko.

To jedna z tych bezsennych nocy.

Ciężko było mi zasnąć samej, a myśl o Ashtonie latającym gdzieś po nocy przyprawiała mnie o dreszcze.

CRIMINAL BOYFRIEND PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz