Weszła do szkoły. Czarne proste włosy do ramion przysłaniały uszy ozdobione mnóstwem kolczyków, kawałek metalu połyskiwał też w brwi, w nosie septum. Mocny makijaż podkreślał szare oczy, pełne usta pomalowane były śliwkową szminką. Miała na sobie białą koszulkę z małą kieszonką na piersi, czarne spodnie z wysokim stanem i botki na obcasie w tym samym kolorze. Gdy szła o biodro obijała jej się czarna torebka. W wypielęgnowanej dłoni ozdobionej pierścionkami i długimi paznokciami pomalowanymi czarnym lakierem trzymała telefon.
Szła pewnie nie zwracając uwagi na zdumione spojrzenia rówieśników. Była zmęczona, poprzednią noc przesiedziała z butelką wódki na wiszącym fotelu na balkonie. Na języku wciąż czuła piekący posmak po papierosie, którego wypaliła tuż przed wejściem do budynku. Podeszła do swojej szafki i przejrzała się w małym lusterku zawieszonym na drzwiczkach. W odbiciu ujrzała, że do budynku weszły cheerleaderki ze swoją królową na przodzie. Szczupła piękność imieniem Ally z kaskadą brązowych fal opadających na plecy uśmiechnęła się i podeszła do przystojnego blondyna ubranego w granatową koszulkę i jeansy, stojącego z kolegami przy szafkach naprzeciwko czarnowłosej. Pocałowała go, ten złapał ją za pośladek i przybił piątkę z kolegą. Miała na nogach wysokie szpilki, a wciąż była od chłopaka niższa o co najmniej pięć centymetrów. Szarooką ogarnął gniew, kiedyś to ona całowała króla szkoły, ale ten z nią zerwał tuż przed wakacjami. Dwumiesięczną przerwę spędziła w pokoju, pijąc litry alkoholu i oglądając seriale, a wieczorami biegając. Odgarnęła kosmyk z czoła i już chciała zaszyć się gdzieś w łazience, ale usłyszała dzwonek. Wzięła do ręki książkę z francuskiego i zamknęła szafkę. Ruszyła jak najszybciej w stronę sali, próbując zostać niezauważoną przez blondyna. Po chwili jednak zorientowała się, że francuski mają razem. Cicho westchnęła i zacisnęła palce na książce. Po dwumiesięcznej przerwie i tygodniowym symulowaniu przez pierwsze dni nauki w końcu pojawiła się w szkole i pierwszą lekcję miała z debilem, którego kiedyś tak uwielbiała. Weszła do klasy i po chwili siedziała już w ławce. Blondyn wszedł do klasy, rozejrzał się i ruszył w stronę ostatniej ławki przepychając się przez grupkę ludzi. Do klasy wpadało poranne światło, w którym jego granatowe oczy trochę się rozjaśniły. Uśmiechnął się sztucznie i gdy już miał siadać na krześle obok czarnowłosej ta rozłożyła nogi na siedzeniu i także się uśmiechnęła. Złapał ją za kostki, podniósł nogi i usiadł puszczając je na wysokości jego pępka, co spowodowało, że pociągnęły resztę ciała dziewczyny przechylając ją do przodu. Uderzyła łokciem o ławkę, ale szybko poprawiła się na miejscu masując obolałe miejsce.
- Cześć, Psycholko - powiedział śmiejąc się pod nosem.
- Ja mam imię, Caleb - odpowiedziała dziewczyna ze stoickim spokojem siadając przodem do nauczyciela, który zaczął tłumaczyć czas przeszły jednemu z uczniów.
- Oj, czyżby ktoś był nie w humorze? - zaśmiał się szyderczo i szturchnął ją w ramię. - Psycholka nie ma humoru? Uciekajmy, bo nas pozabija.
- Jeszcze chwila i naprawdę zasłużę na miano Psycholki mordując cię gołymi rękoma - syknęła szarooka patrząc swojej dawnej miłości w oczy. Te piękne granatowe oczy. Niestety, wciąż tęskniła za jego ciepłem, miłymi słowami, piciem kawy na parkingu przed szkołą w środku zimy i wyjazdami nad jezioro późną wiosną. Wciąż bolało ją, że zostawił ją dla zwykłej szmaty, a potem naopowiadał całej szkole, że czarnowłosa jest chora psychicznie i tuż po zerwaniu groziła mu, że zabije jego i Ally. Nic takiego nie miało miejsca, ale łatka Psycholki przylgnęła do niej dwa tygodnie przed zakończeniem roku szkolnego. Caleb utrzymał przez chwilę kontakt wzrokowy, ale po chwili zajął się pisaniem wiadomości z Ally.
Reszta lekcji upłynęła szybko, ale dziewczyna cały czas czuła na sobie czyjś wzrok i słyszała szepty uczniów. Wychodząc ze szkoły czarnowłosa była już głodna, zmęczona i poirytowana. Wsiadając do samochodu usłyszała za sobą krzyk, ktoś ją wołał po imieniu.
- Carmen! - dziewczyna odwróciła się szukając osoby, która wymówiła jej imię - Carmen! O, dobrze, reagujesz. Już myślałem, że się oduczyłaś, suko. - zaśmiał się Nathan, kumpel Caleba.
- Czy ty mnie właśnie porównałeś do psa?! - tego było za wiele.
- Czyli jednak nie jesteś taka głupia. Dać ci smakołyk w nagrodę? - zaśmiał się szatyn patrząc jej w oczy. Carmen podeszła do niego i uderzyła go z pięści w twarz. Chłopak odsunął się i złapał za nos, po chwili całe dłonie jak i pół twarzy miał ubrudzone krwią. - Ty naprawdę jesteś Psycholką - powiedział i wrócił do budynku, aby oczyścić się w szkolnej toalecie. Dopiero w momencie, gdy Nathan trzasnął drzwiami Carmen usłyszała jaka panowała wokół cisza. Rozejrzała się zakłopotana i ruszyła szybkim krokiem do samochodu. Odjechała nie chcąc dłużej być w pobliżu szkoły i ludzi na jej terenie.
Caleb wyszedł właśnie ze szkoły, gdy Nathan krzyknął imię Carmen. Obserwował całą sytuację, ale gdy przyjaciel minął go cały we krwi nie poszedł za nim. Dalej stał wpatrzony w Carmen. Zmieniła się drastycznie od ich zerwania. Przefarbowała i ścięła włosy, zaczęła się mocniej malować, zmieniła styl ubierania i przekuła sobie brew, nos oraz wielokrotnie uszy. Nie myślał, że może być jeszcze seksowniejsza, a jednak. Wsiadła do samochodu i odjechała z piskiem opon. Sam odepchnął od siebie Ally i odjechał na swoim motorze.
CZYTASZ
Psycholka
Teen FictionMiasteczko Salem w stanie Indiana to spokojne miejsce. Aż zbyt spokojne. Carmen Wellsan to osiemnastoletnia dziewczyna, która życie spędza na piciu wódki, paleniu papierosów, bieganiu i staraniu się przeżyć w szkole. Pewnego dnia jedzie odwiedzić oj...