— Panie i panowie! Na początku chciałbym gorąco was powitać i serdecznie podziękować za przyjście!
Przerwały mu gromkie oklaski. Ściągnął cylinder z głowy, a ukłoniwszy się, założył go z powrotem.
— Jestem Ivan Braginski i chciałbym drogim towarzyszom zaprezentować mój wynalazek!
Kolejne brawa, uprzedzające wprowadzenie przez Ivana metalowego stolika na kółkach.
Ivan małym był jeszcze wtedy chłopcem, uczęszczającym do klasy trzeciej podstawówki, a już stworzył swój własny wynalazek. A niestety nie wiedział, że wszystko i tak miało się nie udać.
— Prace nad nim trwały jedynie kilka tygodni, a to dzięki waszemu wsparciu! Spasiba, raz jeszcze!
I jeszcze kolejne oklaski, wywołujące jeszcze szerszy uśmiech na twarzy Braginskiego.
— Teraz zaprezentuję jego działanie, w związku z czym zapraszam do mnie dwie moje siostry. Wielkie brawa dla nich!
Goście, nie o już zniecierpliwieni, ale wciąż podekscytowani, ponownie wznieśli brawa. Spośród nich na scenę weszły dwie dziewczyny. Jedna mała ( która już nie mogła usiedzieć na krześle ) — Białoruś — druga dorosła — Ukraina. Ta pierwsza wyglądała na nieco zdenerwowaną, ale mimo wszystko ucieszoną z powodu dołączenia do starszego brata. Druga była niesamowicie podekscytowana, nawet bardziej niż sam Rosja i wręcz skakała z tego powodu.
— Powodzenia braciszku. — powiedziała Ukraina, po czym schyliła się, by pocałować chłopca w czoło.
— Tylko nic nie zepsuj. — Białoruś chciała uczynić to samo, ale że była od niego dużo niższa, nie dostawała mu nawet do brody, więc tylko się do niego przytuliła.
— A teraz zobaczycie prawdziwe widowisko! — zawołał Ivan — Nie będę nic tłumaczył, wiem, że nawet jeszcze nie przypuszczacie, co się stanie. — ze stolika wziął dwie bransoletki. Wyglądały całkiem normalnie i były całkiem ładne. Założył je na ręce sióstr — Teraz proszę o uwagę! — ze stolika wziął jeszcze coś w rodzaju pilocika o jednym tylko guziku, który to guzik zaraz nacisnął.
I nic się nie stało.
— N-nie rozumiem...
Na sali rozległo się buczenie. Wynalazek Rosji nie działał. Prawda była taka, że siostrzyczki miały zamienić się ze sobą miejscem. A nie stało się nic.
— Eem... Nic się nie stało? — bardziej stwierdziła, niż zapytała Białoruś. — E tam, i tak cię kocham braciszku. — wzruszyła ramionami i przytuliła się do brata. — A wy przestaniecie tak buczeć? Z Rosyjki się nie śmieje. — odwróciła się lekko w stronę publiczności, której wystawiła język.
— Ech, widocznie nic. — powiedziała Ukraina — Ale nic nie szkodzi. Chodźmy może już do domu, co? — zapytała, kładąc rękę na ramieniu Ivana, patrząc na gości, opuszczających salę — A ci idioci, by tego lepiej nie zrobili, tylko buczą jak krowy.
Braginski westchnął głęboko, po czym ściągnął cylinder i wraz ze swoimi siostrami opuścił pomieszczenie.
Ale wynalazek miał inną właściwość. Może teraz nikt zbyt nie zwrócił na to uwagi, ale... No, spójrzcie tylko na Ukrainę.
Czarny samochód zatrzymał się pod jednym z domów. Późna już była noc, a gwiazd i księżyca nie było widać wcale, bo przykrywały je gęste i deszczowe chmury. Jedynym więc oświetleniem były rzadko rozmieszczone po okolicy latarnie. Noc sama w sobie była dziwnie niespokojna, więc co niektórym równie niespokojnie się spało.
CZYTASZ
| Salutuj, Liciu | Hetalia | ZAKOŃCZONE | KOREKTA
FanfictionPolska i Litwa to najlepsi przyjaciele, już od pierwszej klasy. Osiem lat przyjaźni to naprawdę długi czas, nie uważacie, Moi Drodzy? Jest możliwość więc taka, że po takim czasie mogą wystąpić pewne powątpiewania... zmiany. Zmiany, które pozostać mo...