- Sto lat, sto lat! Niech żyje, żyje nam! A kto? Hinata!
Hinata? Hinata... Tak, tak mam na imię.
- Hinata! Skarbie, nic ci nie jest? Uderzyłaś się? Pokaż, podmucham.
Mama? Niemożliwe! Moja mama przecież nie żyje...
- Hinata, pożyczysz mi spinkę?
Hanabi, moja mała siostrzyczka.
- Cześć, Hinata!
Naruto... Och, Naruto!
- Hinaaaaataaaaa!
A to...?
Mam ochotę się rozpłakać. Słyszę ich, ale nie widzę. Jest ciemno. Gdzie ja jestem? Co ja tu robię? Co oni tu robią? Mama? Hanabi? Naruto? Dlaczego? Jest bardzo ciemno. Boję się. Nie czuję rąk, nóg, nic nie widzę. Dlaczego? Próbuję nabrać powietrza. Moje płuca nie chcą działać. Każda próba kończy się fiaskiem. Oddychanie boli, jakby moją klatkę piersiową wypełniał gęsty, lepki płyn, w dodatku z mnóstwem maleńkich igieł w sobie. Bardzo boli. Próbuję otworzyć oczy, ale nic z tego. Powieki są ciężkie jak z ołowiu. Walczę, ale to na nic.
- Wpuśćcie mnie! Wpuśćcie, do cholery! Wiecie kim ja jestem?!
Tata. Gdzie on jest? Co on tu robi? Tato!
Chcę krzyczeć, zawołać tatę, ale też nie mogę. Żebym przynajmniej mogła się rozpłakać... Ale i to okazuje się daremnym wysiłkiem. Boże. Boże! Ja chcę widzieć! Chcę ich zobaczyć, przytulić. Niech ktoś powie, że to zaraz się skończy. Niech ktoś coś zrobi!
- Córeczko... - szepcze tata, ale ja go nie widzę. – Kochanie, wszystko będzie dobrze.
Och, jak bardzo chciałabym w to wierzyć! Ale jest tak ciemno i zimno. Boję się. Dlaczego nie mogę się odezwać? Powinnam krzyczeć i płakać, ale nie mogę! Nic nie czuję, poza tym cholernym chłodem. Czy ktoś otworzył okno? Przecież jest styczeń! Zamknijcie je, błagam, zanim zamarznę!
W końcu robi się jakby odrobinę jaśniej. Wiem, że mrugam oczami, chociaż tego nie czuję. Zaczynają docierać do mnie pojedyncze kształty i barwy. Robi się coraz widniej, aż w końcu jest dobrze. Tylko wszystko jest na razie dziwnie zamazane... Mam jednak nadzieję, że i to minie.
Widzę pokój. Duży, jasny i przestronny. Ogromne okno zajmuje prawie całą ścianę naprzeciwko mnie. Za nim widzę miasto. Poznaję je. To Konoha, mój dom. Tylko gdzie ja jestem? Skupiam się bardziej na miejscu, w którym się znajduję. Białe ściany, białe meble. Wszystko białe. Nawet kobieta stojąca w rogu ubrana jest na biało. Zaczynam lepiej widzieć, mogę się jej dokładnie przyjrzeć. Nie znam jej, na pewno. Ma jasne włosy, związane w wysokiego kucyka, bladą cerę i zatroskaną minę. W skrzyżowanych na wysokości brzucha rękach trzyma gruby notes dużego formatu. Wygląda na pielęgniarkę... Może to szpital?
Rozglądam się dalej. Nie ma tu zbyt wiele rzeczy. Dwoje drzwi – to na pewno. Nie wiem dokąd prowadzą. Chciałabym stąd wyjść, tu jest dziwnie. Czuję jednak, że nie mogę. Jeszcze nie teraz. Po mojej prawej stronie stoi łóżko. Zbliżam się do niego powoli. Czuję dziwny niepokój. Przyglądam się postaci leżącej w białej pościeli. Nie mogę jej rozpoznać, chociaż wydaje się znajoma. Kobiece kształty. Długie, ciemne włosy. Jasna skóra. Nie widzę szczegółów, bo choć mój wzrok jest już w porządku, dziewczyna na łóżku jest w okropnym stanie.