Matt

737 31 6
                                    

Abigail's prov

Interesował mnie ktoś, kto cały czas nie dawał spokoju mojej głowie. Odchodząc od Jasona od razu skierowałam się w jego stronę. Stawiając pierwszy krok w tamtym kierunku, czułam jak moje ciało pokrywają ciarki, jednak zbagatelizowałam to i pewnym zawadiackim krokiem podeszłam do jego łóżka. Wycelowałam w niego poirytowanym spojrzeniem. Jego warga drgnęła, a następnie na twarzy rozbłysł mu lekki uśmiech. 

-W końcu zareagowałaś na moje wołania - westchnął głęboko i zmienił pozycję z leżącej na siedzącą. Uniosłam jedną brew.

-Wiem, że rozmawiałaś z bratem. Ja mam do ciebie ważniejszą sprawę, w sumie to powinienem być od razu zauważony przez ciebie, powinienem być ważniejszy - tłumaczył się, lecz mój piorunujący go wzrok nie miał zamiaru zelżeć. 

-Słyszałem co nie co, o twoich zdolnościach - teraz to on uniósł brew w górę dodając do tego pewny siebie uśmieszek.

-Kim ty w ogóle jesteś? - spytałam ironizując - Królem Kambodży, że śmiesz mi mówić kto powinien być dla mnie ważniejszy? Miarkuj się w słowach, ciężarnej kobiety lepiej nie wkurwiać, tym bardziej mnie, jeśli "słyszałeś co nie co" o moich zdolnościach. 

Zamilkł. Patrzył się na mnie najpierw nienawistnym spojrzeniem, potem trochę zelżał, umościł się na łóżku i chrząknął.

-Mam rację z tym co mówię. - wzruszył ramionami.

Uśmiechnęłam się do  niego serdecznie, wywołując tym u niego konsternację. O taki efekt mi chodziło. Puściłam mu oczko i zbliżyłam się najpierw o krok, potem o pięć, następnie nachyliłam się nad jego uchem.

-Spierdalaj, cmoknij się w tę swoją przepoconą dupę - syknęłam słodko, po czym oddaliłam się od niego, nie odwracając się ani razu. 

Na mojej twarzy wykwitł uśmiech, radosnym krokiem skierowałam się w stronę Evana, który jak tylko mnie zobaczył przytulił się i złożył na moich ustach ciepły i namiętny pocałunek. 

-Nie jesteś zmęczona? - zapytał zmartwiony

-Troszkę. - uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam.

-Chodź, zabiorę cię do kuchni, zjemy coś w pierwszej kolejności. 

Ujął moją dłoń, lecz zaraz ją puścił i wziął mnie na ręce w stylu panny młodej.

-Nadal ważysz niewiele. - zachichotał, w odpowiedzi dałam mu kuksańca a bok. Ruszyliśmy którymś korytarzem, już nie chciało mi się zwracać uwagi na to jak idziemy. Liczyło się to, że czułam ciepło jego ciała, opiekuńczość i samą obecność. Ta cała sytuacja z lochami na początku wyglądała dziwnie, niepotrzebnie się jednak martwiłam, Evan nie dałby mnie skrzywdzić. 

                                                                                *****

Evan's prov

Tęskniłem za moją małą, jak dobrze było mieć ją znów w objęciach, czuć jej ciepło, zapach. Jak zwykle promieniała, a jej śliczny uśmiech rozświetlał mi dzień. Nienawidzę rozłąki między nami, ale wojna to najgorsze co mogło spotkać moją watahę, próbowałem dojść do ugody, niestety, nasze starania poszły się jebać mówiąc kolokwialnie. 

-Co byś przekąsiła? - spytałem radośnie, kiedy odstawiłem Ani na ziemie.

-Poproszę na początek oczywiście masło orzechowe i...hm.....ogórki kiszone!

-Że co? - chyba mina mi zrzedła, bo moja mate zaczęła się głośno śmiać.

-Zachcianki kobiety ciężarnej - wzruszyła ramionami. Podałem jej słoik z masłem orzechowym i zacząłem szukać słoika z ogórkami, po chwili szperania w szafce wydobyłem to, czego szukałem, otworzyłem i podałem ukochanej. Ze zdziwieniem patrzyłem jak się tym zajada, no ale cóż w ciąży nie byłem i nie będę, także nie mi się o tym wypowiadać.

-Co się tak patrzysz? - zaśmiała się do mnie, kiedy zobaczyła moje skołowanie puściła mi oczko - zrobisz mi coś jeszcze do jedzenia? Tym razem zdam się na ciebie - kochałem ten jej słodki uśmiech, pacnąłem ją po nosie i wziąłem się do roboty. 

Ogórki z masłem wydały mi się nie zbyt sycące, także postawiłem na coś treściwszego. Odkąd Abi minęły mdłości i poczuła się lepiej wszystkim ulżyło, w końcu zaczęła prawidłowo przybierać na wadze. Postanowiłem, że zrobię pizze. Ciasto do niej miałem na szczęście już w lodówce, podziękowałem sobie w duchu, że wczoraj mnie na nią nie naszło. 

Rozwałkowałem ciasto, wysmarowałem passatą pomidorową, po czym zacząłem układać składniki. Wybrałem mozzarellę, świeżą bazylię i oregano, tak przyrządzoną pizzę wsadziłem w piekarnik, ustawiłem temperaturę, termoobieg i mogłem znów poświęcić uwagę swojej mate. 

-Abi, a tak w ogóle, nie powiedziałaś mi czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka..-zacząłem delikatnie. 

-Nie chcesz przekonać się przy porodzie? - spytała zdezorientowana.

-Znaczy..bo...e...no możemy - zająknąłem się , chciałem by mimo wszystko był to chłopiec, ale nie powiem jej tego wprost. 

-Chciałbyś żeby to był chłopiec, prawda? - zamilkłem i spuściłem wzrok.

-Evan.. - wyczułem czułość w jej głosie - nieważne, czy to będzie chłopiec czy dziewczynka, dla mnie ważne, żeby z dzieckiem było wszystko w porządku.

-Tak, ja też, ale..

-Nie ma ale Evan, to nie nasze ostatnie dziecko, zakończyłeś już produkcję, że tak się martwisz? 

Jej pytanie uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą, uniosłem głowę, żeby sprawdzić wyraz jej twarzy. Uśmiechała się do mnie kusząco, zagryzała przy tym dolną wargę. Po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz podniecenia. Okrążyłem stół, zdjąłem ją z krzesła, usiadłem sam i wziąłem ją na kolana, po czym zacząłem całować po szyi. Za każdym razem kiedy jej dotykałem towarzyszyły nam iskierki. Czułem się jak niewolnik Abigail, byłem uzależniony od niej, jej dotyku, spojrzenia, zachowania. Była tylko moja..






To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 18, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ty? Moją mate?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz