Szkolna impreza cz. 2

134 8 3
                                    

Luka POV


Ja, chłopak i moja siostra wraz z przyjaciółką wyszliśmy zza kulis. Rzuciłem okiem na Sarnaxa (Nathaniela), który był zmieszany i nie wstrząśnięty. Kątem oka dostrzegłem postać biegnącą w moim kierunku. Marinette przytuliła mnie mocno łkając ze szczęścia.

-Jesteś kochany.-Pod moim adresem pomknęły takie krótkie frazy jak: dziękuję, kocham cię, lepszego chłopak pokochać nie mogłam itp. Przytuliłem ją. Jest piękna. Mądra. I ma doskonały gust muzyczny.

-Cieszę się, że ci się podobało. Do twarzy ci w tym stroju.-Powinna, by się tak częściej ubierać. Dziewczyna otarła łzy i obdarowała mnie uśmiechem anioła przez, który zaniemówiłem. Złapałem ją za dłoń i pokierowałem się z nią w głąb parkietu. Zaczęliśmy tańczyć.

Nathaniel POV

Stanąłem przy ścianie "podpierając ją". No cóż. Za długo to się nie nastałem, bo jakaś dziewczyna podeszła do mnie prosząc do tańca. A myślałem, że to moja rola? Eh. Świat się zmienia co raz trudniej o jelenia. Zgodziłem się. Dziewczyna o ciemnych włosach chwyciła mnie za rękę i pokierowała bardziej na parkiet.

-Jak masz na imię?-Muszę się dowiedzieć. Po prostu muszę, bo czuję, że mogę już jej nigdy nie ujrzeć.

-Nicole. Ładnie śpiewasz. Masz taką naturalną chrypkę w głosie co sprawia, że twój głos jest wyjątkowy.-Wow. Chyba się rumienię. Nicole przysunęła się bliżej mnie. Robi się gorąco.

-Dzięki.-Co jej powiedzieć? Może...-Jesteś chyba trochę bezpośrednia.-Brunetka spojrzała na mnie jak na wariata. 

-I to bardzo. Jesteś całkiem przystojny.-Pierwsza dziewczyna, która mi to powiedziała. O Nicole trzeba wiedzieć, że umie powiedzieć to co dosłownie myśli.-Masz ładne oczy.-Nicole jest mniej więcej mojego wzrostu. Nuta się zmieniła na wolniejszą. Dziewczyna objęła dłońmi moją klatkę piersiową. Nie dość, że włączył mi się tryb pomidora to jeszcze czuję się nie swojo, a za razem dobrze chociaż znam ją niespełna parę minut. Objąłem ją na wysokości łopatek. A co jeżeli ona coś do mnie czuje i dlatego się tak do mnie... yy... zaleca?

-Jesteś bardzo nie zwykła Nicole. Jesteś... ładna, a wręcz piękna.-Nicole przejechała policzkiem po moim ramieniu jak kot. Spojrzała mi w oczy tak... jak kot... uroczo i słodko... i się uśmiechnęła na powrót się we mnie wtulając.

-Ładnie pachniesz.-Jej komplementy są nie tuzinkowe. Jest piękna i dziwna w pozytywnym znaczeniu tego słowa.-Ludzie uważają mnie za szurniętą wariatkę i na ogół nikt, by nawet do mnie nie podszedł. Nikt, by nie zatańczył. Wyrwałby się i wyzwał, a do tego nakrzyczał na mnie. Dlatego jestem samotna.-Na ramieniu marynarki poczułem jakby coś mokrego. To były jej łzy. Płakała.-Ale ty. Ty zwróciłeś na mnie uwagę. Miesiąc temu. Nad Sekwaną.-Zacząłem szperać w pamięci i po chwili w głowie przewinęła się seria obrazów. Nicole Severoue.-Mam prośbę. Zostań moim kumplem. Proszę?-Zaczynam ją lubić. Zgodziłem się. A co mi szkodzi? Po mimo swojej dziwaczności jest całkiem mądra.

Parę godzin później

Libris POV

Do rytuału potrzeba mi więcej artystów. Prawdziwych lub z zamiłowania hobbystów. Alix pojechała już do domu. Nic o mym planie nie powiem nikomu. Zauważyłem jak Nathaniel już wychodzi. W to mi graj i nie za daleko ode mnie niech odchodzi.-Wyszedłem za nim.

-Zaczekaj Nathanielu.-Śmiertelnik odwrócił się zatrzymując. Trosk mi odejmując. Krok z nim zrównałem i prędkością chodów zrównałem.-Kim jest tamta laska z którą tańcowałeś?

-Nicole Severoue.-Czuję od niego początkową miłością zaraz mu to stanie ością. Wyszliśmy ze szkoły budynku skręciliśmy tam i tu. Przy jednej z ciemnych uliczek Nathana w mrok wciągnąłem i na ziemię powaliłem.-Co ty odwalasz? Oszalałeś czy co?-W dłoni mej ma laska się pojawiła, a mnie czarno-czerwona chmura spowiła.

-Jestem Librisem.-Laską w bruk stuknąłem i rudzielcem na ścianę pomknąłem. W jego oczach strach był widoczny, a mój cel jest mroczny i prosty. Podszedłem do niego i na nogi go postawiłem pięścią w brzuch go uderzyłem i na ziemię nawróciłem. Ostrze w lasce wysunąłem do rudego je przytknąłem. Ciąć go brutalnie ciąłem. Ten krzyczał o litość błagając jak nędzny piesek ujadając. Gdy dość słaby był zebrałem trochę energii z niego i zostawiłem go tam na pastwę losu samego. Zapewne zjawią się służby odpowiednie, a Nathaniel blednie, blednie. Wiadomość służbom zostawię na jego ciele.-Niechaj cię odnajdą w kościele.-Stuknąłem laską, a jego ciało tepnęło się tam gdzie me słowo kazało. Na ciele tego szczęściarza wiadomość swą wypaliłem, a samemu się do swego ukrycia udałem.


Nutami usłane||LukanetteWhere stories live. Discover now