✨ Prolog ✨

74 1 1
                                    

Nazywam się Tamara Potter. A tutaj poznacie moją historię. Historię mojego dziwnego, popapranego i magicznego życia.

Pamiętam jeszcze dzień w którym pierwszy raz pojechałam do Hogwartu - oraz kilka dni przed wyjazdem - a wyglądały one mniej więcej tak:

Dziś jest 30 Sierpnia - moje jedenaste urodziny. Nie byłam tym szczególnie zachwycona, zawsze te piosenki, składanie życzeń i istna sielanka. Jedyny plus to prezenty. W tym roku - jeśli dostane list - pojadę do Hogwartu. Choć tata tłumaczy mi że jeżeli on jest czystej krwi, a mama to mugolaczka a i tak dostała list do Hogwartu, to ja też dostanę. Trzymam się tego.

Zeszłam szybko na dół, po ogarnięciu się, chciałam jak najciszej zejść i zjeść śniadanie, modląc się bym była pierwsza. Oczywiście jak zwykle musiałam się mylić.

- Wszystkiego Najlepszego! - krzyknęli rodzice, a ja jak tylko ich zauważyłam przybrałam moją słodką maskę. Podziękowałam im szybko i usiadłam przy stole, po chwili dosiadł się do mnie mój brat, który również złożył mi życzenia.

- Patrzcie co przyszło! - mama, podała nam listy zapieczętowane z godłem wszystkich domów w Hogwarcie. Bałam się otworzyć, a co jeśli mnie nie chcą? Mój brat chyba też się bał.

Wpatrywaliśmy się w nie z oczekiwaniem jakby same miały się otworzyć, w końcu odezwał się James.

- No otwórzcie. - i tak zrobiliśmy, słowa, słowa i jeszcze raz jakieś durne słowa, a na końcu...

Jest nam niezmiernie miło, przyjąć pannę Potter na pierwszy rok w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

I lista potrzebnych rzeczy.

Gdy dotarło do mnie co przeczytałam, chciałam aż piszczeć z radości, ale mnie zamurowało. W końcu Harry wziął list ode mnie i sam przeczytał, po czym wstał, poczochrał mnie po włosach, pogratulował i powiedział że on też się dostał.

Po zjedzonym śniadaniu, umówiliśmy się z rodziną Weasley by iść na Pokątną. Razem z Harrym znamy ich od dziecka. 

Złapaliśmy się za ręce i teleportowaliśmy. Zjawiliśmy się przed bankiem Gringotta, punktualnie o 10. Już z daleka dało się zauważyć rude czupryny, podeszliśmy do nich i przywitaliśmy. Pierwszym naszym celem podróży był sklep Esy i Floresy, po podręczniki. Weszliśmy, a tam szok. Pełno ludzi zgromadzonych i porozrzucanych po całym sklepie. Gdy już chcieliśmy wyjść, moja mama i mama Ginny podbiegły jak najbliżej kasy, więc byliśmy zmuszeni tam zostać. Po chwili kompletnie się rozdzieliliśmy - czego nie było w planach. Pan Weasley i mój ojciec poszli do banku, mamy poszły jak najbliżej jakiegoś faceta który mówił coś do kamer i udzielał wywiadów, przy okazji kupując nam książki, Percy, George i Fred chcieli zobaczyć nowe miotły i wzięli ze sobą Rona, Ginny stoi ze mną, a Harry jest gdzieś w tłumie.

- O wielki Merlinie, czyżby to Harry Potter? - koleś wciągnął mojego brata do siebie i objął go ramieniem - Drodzy państwo, to naprawdę wspaniała chwila...- z każdym jego słowem miałam ochotę stamtąd wyjść, poszłam więc kawałek dalej i oparłam się o framugę schodów, jednak dalej słyszałam jego przemówienie - Gdy ten młody człowiek zawitał do księgarni Esy i Floresy, by kupić moją autobiografię, nie spodziewał się że... wyjdzie z kompletem wszystkich moich dzieł. Za darmo. - rozpoczęły się oklaski i kolejne flesze.

Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić i pozbierać myśli, jednak przerwało to stukot butów, gdy ktoś schodził ze schodów. Spojrzałam, stał tam blondyn, w mniej więcej moim wieku, zwrócił się od razu do Harry'ego, który - nie wiem kiedy - pojawił się obok mnie.

Wyjść z cienia // Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz