Eleven, Naruciak i Weza wpatrywali się rozszerzonymi oczami w podłogę, nie mogąc uwierzyć w to, co widzą. Na środku posadzki leżał Neskot. Z tym że był... cały. Po chwili rudy obudził się i usiadł. Zamrugał kilka razy i spojrzał przestraszony na chłopaków. Jednak widząc ich równie zdziwione i niepewne miny, uspokoił się nieco. Mateusz czuł, że zaraz chyba zemdleje. Nie wierzył, że rudzielec siedzi teraz przed nim. Podszedł do niego i uklęknął, dotykając twarzy przyjaciela, jakby chciał sprawdzić, czy jest na pewno prawdziwy, czy to może jakaś zjawa. Gdy jednak poczuł ciepłą skórę chłopaka, rzucił się na niego, przytrzymując go w mocnym uścisku.
- Doceniam uczucia, ale dusisz mnie narwańcu - wyszeptał Neskot, na co Elek tylko się uśmiechnął i pomógł przyjacielowi wstać.
- Skąd się wziąłeś? - zapytał przejęty blondyn.
- A czy ja wiem? Ostatnie co pamiętam, to jak Toy Freddy rozrywał mnie na kawałki. Potem czarna dziura - rudy rozejrzał się po pokoju - Ej, a gdzie Alien i Disu?
- Foxy i Kukiełka - odparł krótko Mateusz, jednak nie musiał dodawać nic więcej, Neskot i tak zrozumiał.
Zapanowała ciężka atmosfera, która została przerwana przez Adama, który ocknął się z letargu jako pierwszy i podszedł do biurka, odnajdując kartkę z listą przeciwników. Podszedł do reszty chłopaków i zaczął czytać.
- Mamy Nightmare'y, Ballorę, obie Baby, Funtime Foxy, reklamy, Aftona, Lefty'ego, Ennarda, Springtrupa, Kukiełkę, Withered Chickę, zębatego baloniarza, Rockstar Bonniego i... - Adam popatrzył po chłopakach, westchnął i doczytał - i Toy Freddy'ego. No i notka.
Życie, życie, śmiesznie bywa,
zwłaszcza kiedy żyć ubywa.
Macie tutaj prezent z serca,
niech wam duszy nie przewierca.
Ale został poczęstunek,
taki dla was mam warunek:
Elevenie bądź ty grzeczny,
to twój kumpel też bezpieczny.- On się chyba w szkole poetyckiej nie uczył - spróbował zażartować Weza, ale niewiele to dało.
- Ja mam być grzeczny, czyli co? - Eleven był niepewny tego, co właściwie ma robić i to mu się bardzo nie podobało - Nie dość, że ich dużo, to jeszcze gość ma do mnie jakieś wonty. Ale dobra, się ogarnie, przypuszczalnie. Kto gdzie idzie?
- Ja mogę do Marionetki - zgłosił się Neskot, chcąc być jak najdalej od pola zasięgu Toy Fredy'ego.
- Ja pójdę do tego kolorowego szmaciarza - Adam co prawda bał się siedzieć w małym pokoiku z Freddy'm, ale wiedział, że ktoś i tak musi to zrobić.
Elek tylko skinął głową. Chłopcy rozeszli się, a po chwili zaczęła się piąta noc. Na początku wszystko było w porządku, koło drugiej Baby dostała pluszaka z rąk Wezy, bo Eleven na wszelki wypadek wolał siedzieć w biurze. Dalej nie wiedział, w jaki sposób miałby być niegrzeczny, ale postanowił nie wychodzić, żeby nijak się nie narażać. Po długim namyśle, kiedy Weza zawitał do biura po trzeciej, po oddaniu Bonnie'mu gitary i zajrzeniu do Funtime Foxy, Elek zapytał przyjaciela, czy widział gdzieś w kąciku nagród śmiercionośną monetę. Ciemnowłosy przez chwilę myślał nad tym, ale w końcu przypomniał sobie, że faktycznie było coś takiego na górnej półce. Zrozumiał plan Elevena, więc udał się po potrzebny przedmiot. Moneta okazała się być zwykłą naklejką, jednak postanowił spróbować. Zachowując ostrożność, dostał się do pokoju Toy Freddy'ego, gdzie przesiadywał Adam i przykleił na misia wspomnianą naklejkę. Animatronik natomiast rozpłynął się w powietrzu.
Mateusz obserwował całą sytuację przez kamerę, ciesząc się niemiłosiernie. Przez całą tę radość nie zauważył nawet, że Withered Chicka uciekła z szybu wentylacyjnego. Chociaż uciekła to dużo powiedziane, bo się w nim zaklinowała. Gdy Adam i Weza wrócili do biura, pojawiła się Dee Dee, śpiewając swoją piosenkę. Elek natychmiast przepatrzył kamery, w poszukiwaniu nowego przeciwnika. Gdy dotarł do kuchni, usłyszał trzaskanie. Neskot będzie miał dodatkowy problem. Kolejny raz zamknął drzwi przed nosem Ballory. Był spokojny, panował nad wszystkim, ogarniał co gdzie się dzieje. Niestety tyczyło się to animatroników, ale niekoniecznie przyjaciół. Do uszu chłopaków dotarło charakterystyczne skrzeknięcie, po czym w pokoju pojawiła się zielona papużka. Mateusz nie zdążył krzyknąć, żeby ją zostawili, gdy Adam złapał ją za ogon.
- Cholera jasna, nie łap tego ptaszka! - wydarł się Elek i rzucił w stronę oszołomionego Naruciaka.
Spod stołu wyskoczył Rockstar Foxy, niestety nie miał przyjaznych zamiarów. Również skoczył w stronę Adama, jednak zanim dotknął zębami twarzy ciemnowłosego, zaliczył bolesne spotkanie ze stopą Elevena. Blondyn upadł na posadzkę, natomiast lisiasty przewracając się, zahaczył pazurami o spodnie Mateusza, rozrywając je i przy okazji robiąc dosyć głębokie rany na łydce jasnowłosego. Zanim Elek zdążył zareagować, Foxy ponownie się podniósł i rzucił się w stronę wciąż oszołomionego sytuacją i strachem Naruciaka, którego ciało po chwili wylądowało na podłodze. Lis zniknął tak szybko, jak się pojawił, pozostawiając po sobie Adama pozbawionego płatu czołowego, szok Wezy i syczącego z bólu Elevena z ranami na nodze. Gdy ciemnowłosy wreszcie się otrząsnął, podszedł do przyjaciela, pomagając mu wstać, po czym posadził go na krześle obok biurka.
- Jasny szlag, ale zjebałem - warknął Mateusz, odwiązując z głowy bandankę.
- Przecież to nie jest twoja wina - Weza położył przyjacielowi dłoń na ramieniu, obserwując jego działania - Czekaj, pomogę ci.
Uklęknął przed blondynem i odebrał od niego granatowy materiał, obwiązując go następnie wokół nogi rannego przyjaciela. Elek tylko syknął z bólu, ale nie powiedział ani słowa. Spojrzał na zegarek, była czwarta. Jeszcze dwie godziny, może być ciężko. Do wszystkiego nie mógł chodzić. Zadzwonił telefon. Jasnowłosy podniósł słuchawkę.
- Czego? - warknął.
- Mówiłem, żebyś był grzeczny? Postanowiłeś się stawiać, dobrze. Teraz zapłacisz - w słuchawce rozległ się złowieszczy, tryumfalny śmiech.
Po chwili korytarzem poniósł się krzyk, a żaden z chłopców w biurze nie miał wątpliwości, że należał on do Neskota. Rudy musiał zostać dorwany przez Chickę. Blondyn tylko westchnął. Nie przeżywał tego tak, jak za pierwszym razem. Owszem, było mu szkoda, w jedną noc stracić dwójkę graczy to dno, zwłaszcza że siedzisz w biurze, a niedaleko leży ciało kolegi z rozdartą czaszką i mózgiem na wierzchu. Do tego wszędzie rozchodzi się mocny, nieprzyjemny zapach świeżej krwi, a ty nie możesz nic na to poradzić. Nagle zrobiło mu się skrajnie smutno, przecież miał ich prowadzić do chwalebnego zwycięstwa, napluć tym wszystkim szmaciarzom w ich robotyczne twarze i spadać do domku. Weza wstał, po czym lekko objął przyjaciela w geście pocieszenia. Zostały niecałe dwie godziny a potem ostatnia noc. Dwie śmierci na jedną rundę chyba wystarczą. Niestety, przypadki się zdarzają, a żaden z nich nie przewidział, że aktualny stan rzeczy może jeszcze się zmienić. I to niestety nie na lepsze.
~~~
Mówiłam, że jeszcze będą umierać. Niedługo ostatnie godziny tej nocki a potem wielkie wyzwanie dla Elevena. To prawie koniec, jeszcze ze trzy, góra cztery części (z czego dwie to epilog w pozytywnej i negatywnej wersji, bo to ja i mogę).
Pozdrowionka
CZYTASZ
Wesoła kompania vs robotyczny gang
FanfictionEleven dostaje telefon od Wezy, który organizuje małe spotkanie z kilkoma innymi chłopakami. Rozpoczyna się gra, kto da się zabić, zjada cytrynkę. Kto mógł przewidzieć, że wyzwanie będzie toczyło się o większą wagę, niż tylko skwaszone miny? Oni naj...