W ciemności, która otaczała ulicę, nie sposób było się odnaleźć. Nie widzę detali, a tak w ogóle to nic nie widzę. Czuję się jakbym stracił wzrok, ale jednak wiem gdzie jestem. Jestem po środku autostrady.
Słysze tykanie. Tykanie zegara czy bomby?
Czekaj... Która godzina?
-Leo!- Mógłbym przysiądz, że to był głos Karo.
Ona też tu jest?
-Karo!- Chcę krzyczeć, ale nie mogę.. Mój krzyk zamienia się w żałosne pisknięcie. Świetnie, Kurła. Zaczynam Machać ręka.
-Oppa weźże tę rękę i wstawaj.- Dziewczyna poszturchała mnie odkurzaczem.
Gwałtownie otworzyłem oczy.
Podniosłem się i moim oczom ukazało się wredne dziewczę, które wyrywa ludzi ze snu. A może powinienem podziękować?...
W każdym razie mój dzisiejszy sen nie należał do tych najlepszych.
Wciąż zdezorientowany rozejżałem się po pokoju. Karo podeszła do okna i odsłoniła rolety. Na zewnątrz padało. Jak to mówi dziewczyna "lało jak z cebra".
-Spaghetti czy Pierogi?-Odwróciła się.
Spojrzałem na nią, lekko zdezorientowany.
Przecież jest śniadanie.
-Ni mo ryżu- Zaśmiała się.
Dopiero teraz, patrzac na budzik, zdałem sobie sprawę, że mamy 12.00 po południu.
-Czuje się jak na kacu...- Oparłem głowe o rękę.
-Spałeś jak zabity, gościu. Nie chciałam Cię budzić... Słodziak jak cholerka, ale jeść musisz.-Uśmiechneła się promiennie, siadając obok mnie na łóżku.
-Tak się cieszę, że Cię widze, sis- Zmierzwiłem jej włosy. Dobrze wiem, że tego nie lubi.
-Co żeś brał, bro?-Karo spojrzała na mnie spod byka.
-Nie wiem- Wyszczerzyłem się.
--------------------------------
Karo, a dokładniej Karolina, była moją przyjaciółką odkąd pamiętam. Poznaliśmy się przez internet, ale pomimo ogromnego dystansu, który nas dzielił (Ona Polska, Ja Filipiny), nasza przyjaźń była bardzo silna.
Przetrwała 6 lat i aż po dziś dzień mogę obserwować jej roześmianą jape. Sis jest młodsza, niż ja. (Ona 20, Ja 22)
Po prostu kocha, nadawać mi koreańskie zwroty. Oppa i te inne.
Jest blondynką, o zielonych oczach. Jej skóra jest blada i delikatna jak porcelana.
Karo to Smerf (Zawsze tak z niej żartuje). Ma 155 wzrostu i problem z wysokimi półkami w supermarkecie.
"I nie każ mi więcej łazić po tych zasranych Biedronkach!"- Obrażała się nieustannie, ale i tak sama tam włazi.
Karolina postanowiła zrobić roczną przerwę od nauki. Jak twierdzi, "matma rozwala system i pora odpocząć. Całe szczęście na studiach jej nie ma, szach mat, skurwiele". To pora, żeby się wyszaleć.
-Oppaya- Dziewczyna skończyła odkurzać i znając życie ma dla mnie jakieś zadanie specjalne. Hmmm.
Odłożyłem talerz do zmywarki, za mną stał już gówniak.
-Czy zechciałbyś...
-Niech zgadnę- Przerwałem jej i udałem, że się zastanawiam.- Potrzebujesz kogoś, kto pomoże Ci umyć okna (Moja robota standard).
-Niedokładnie, jełopnie.- Wytknęła mi język.- Jedziemy w podróż na autostopa.
Po czym obróciła się na pięcie, do swojego pokoju. Czy ją pokiszkało?
Stanąłem w drzwiach do pokoju Karo.
Ta stała przy walizce i pakowała ciuchy. Ekskjuzmi łatdefak.
-Smerfie, a jak ktoś Cię wywiezie?- Objąłem ją ramiemiem i zmierzwiłem włosy (Tae Wkurwiacz specjalny).
-Dlatego biorę ciebie.- Moje podbrzusze poczuło dosyć mocne uderzenie. Wkurwiacz2 odegrał się przy pomocy łokcia. Jak ta mała może być aż tak mocna?!
----------------------
-Jak tam brzuch?- Karo zapukała w drzwi do mojego pokoju. Po czym po prostu se wlazła.
-A weź ty, smerfie...- Machnąłem ręką- Poprostu wycharcham płuca.
Dziewczyna udała, że umiera, rzucając się na łóżko. No trup kurde.
-A wiedziałaś, że kozy też tak robią?
-Co?- Karolina odwróciła się na plecy.
-Przegrałaś!- Na mojej twarzy pojawił się banan triumfu.
Smerf przegrał w koze.
Zanim się obejrzałem, dostałem poduszką w głowe.
-Kto pod kim dołki kopie ten sam w nie wpada.
Racja.
------------------------
Robienie gofrów nie było aż tak skomplikowane. Szczególnie gdy ciasto jest już gotowe. Karo stała przy blacie i kroiła owoce, a ja odpowiedzialny byłem za pieczenie.
Uwielbialiśmy gotować we dwoje. Zawsze wyznaczamy sobie, kto jest za co odpowiedzialny. W ten sposób, jest szybciej, ale nie o czas zupełnie nam chodzi. Moglibyśmy spędzić w kuchni wieczność. Liczy się pasja.
-To...- Zagaiłem.- Gdzie się wybieramy?
Karolina, jakby dopiero teraz przypomniała sobie o dzisiejszej sytuacji, znieruchomiała.
-Ach- Speszyła się lekko.- Zapomniałam powiedzieć.
Smerf postukał palcem w blat.
-Wyruszamy w podróż, tak jak powiedziałam. Ja jako ja, a ty jako rycerz i osobisty ochroniarz, a zarazem najlepszy przyjaciel i towarzysz ever- Dziewczyna wyszczerzyła się. Nie mam wyboru.- Pojedziemy autostopem do Iranu.
Owszem, dyktatorze.
Skrzat i azjata za dyche. Wciaż nie dowierzałem. Jak ona to widzi?
Nie można tak po prostu przejechać sobie połowy świata. A pieniądze? Jedzenie? Hotel?
Karo popstrykała mi palcami przed oczami. -Gofry gotowe.