Frodo właśnie skończył jeść kolację. Siedział teraz na swoim ulubionym fotelu prze kominku. Wieczór był wyjątkowo chłodny. Mineło już pięćdziesiąt lat od śmierci wuja Bilba, jednak ludzie ciągli o nim mówili. Frodo posmutniał na myśl o jego kochanym opiekunie. Nagle ktoś głośno zapukał do drzwi. Frodo otworzył drzwi i ujrzał Sama, jego najlepzego przyjaciela. Bardzo się ucieszył na ten widok.
- Oh Sam, witaj!- zawołał donośnie Frodo.
- Witaj Frodo.
- Co cię sprowadza w te strony?- spytał nasz godpodasz.
-Wyjeżdżamy z Różyczką do Rohanu, mógłbyś zająć się moim najmłodszym synkiem? Ma na imię Faramir.
- Tak...ja..sne!- odrzekł zakłopotany.
- Naprawdę, to super! Wyjeżdżamy na miesiąc i nie chcemy zabierać tego niewinnego czterolatka. Będziesz musiał odprowadzać go do przedszkola, ale to chyba dla ciebie nie problem?
- Nie, oczywiście przyjmię Faramira.
- Jutro rano go przyprowadze, żegnaj.
Samwise wyszedł a Frodo ułorzył się wygodnie do snu. Nagle zerwał się z łóżka, bowiem zapomniał zamknąć drzwi wejściowych.
CZYTASZ
Podąrzaj własnymi ścieżkami
FanfictionFrodo po śmierci Bilba Bagginsa przejął w spadku od niego norkę. W niej kontunuje spokojne życie. Jednak jego spokuj zakłuca piewien chłopiec.