Dziękuję

1.9K 122 18
                                    

Akcja pod Arsenałem okazała się udana. Uwolniono 26 więżniów, w tym tego najważniejszego- Jana Bytnara. Jednak jego stan był opłakany. Tortury Gestapo odbiły się na jego delikatnym ciele bardzo wyraźnym znakami. Wcześniej zawsze usmiechnięty i radosny blondyn z piegami, teraz ciało, na którym było więcej siniaków i ran niż zdrowej skóry. Tylko oczy zostały te same, jasne i pełne życia, chociaż miały w sobie teraz jakiś dziwny błysk, jakby odbicie wszystkiego, co przeszedł przez ostatnie kilka dni. Był zdolny tylko leżeć i jęczeć z bólu. Cierpiał niesamowicie. Odwiedzało go mnóstwo ludzi. Rodzina, przyjaciele. Wszyscy byli przerażeni wyglądem chłopaka.
Był jeden człowiek który trwał przy łóżku Rudego cały czas: Zośka. Nie mógł znieść cierpienia swojego najbliższego przyjaciela, a jednocześnie czuł się odpowiedzialny za jego stan. Pilnował go, czuwał przy jego łóżku, spełniał jego prośby. W momentach, gdy Janek czuł się lepiej, chłopcy dużo rozmawiali, cieszyli się swoją obecnością. Któregoś wieczoru, po wizycie kilku kolegów, gdy w końcu zostali sami, znowu zaczęli rozmawiać i żartować. Nagle Janek spoważniał i spojrzał głęboko w oczy Tadeusza. Zośka od razu zapytał czy coś się stało, czy coś go boli, a może czegoś potrzebuje?
- Nie, nic się nie stało- Jan lekko zaśmial się na reakcję swojego przyjaciela. - Mam do Ciebie pytanie. Bardzo... osobiste.
-Pytaj- odpowiedział lekko zaciekawiony Tadeusz.
- Tak ostatnio myślałem... znaczy wydaje mi się... to znaczy ostatnio odnoszę wrażenie... - Zaciął się Rudy.
-Wyduś to z siebie.
-No to tak... ostatnio wydaje mi się, że jakoś się do sobie zbliżyliśmy. W trochę inny sposób niż wcześniej. Wydaje mi się, że Ty też to zauważyłeś. Wcześniej nie miałem odwagi się do tego przyznać, ale teraz już wiem jak nagle może skończyć się życie. Nie zamierzam tego już dłużej trzymać w sobie. Myślę, że to co do ciebie czuję to coś więcej niż przyjaźń. Zakochałem się w tobie, Tadeusz.- Rudy kończąc swój wywód spojrzał uważnie na Zośkę. Ten jednak był tak zszokowany słowami przyjaciela, że na początku nie mógł nic powiedzieć. Po niezręcznie chwili ciszy, w której Janek uważnie obserwował twarz przyjaciela, próbując wyczytać z niej reakcję, Zośka w końcu się odezwał. Jego głos był cichy i niepewny.
-Gadasz jakieś bzdury- Tadeusz odwrócił wzrok od przyjaciela - Nie kontaktujesz poprawnie i masz jakieś urojenia.
Rudy spojrzał na niego z bólem widocznym w oczach, tyle że, nie był to ból fizyczny, a bardzo głęboki, przeszywający ból zadany zranieniem uczuć.
-Chciałbyś żeby to były tylko wytwory mojego źle działającego mózgu?- zapytał.
Zośka na początku chciał natychmiast potwierdzić ale był zdolny tylko otworzyć usta. Znieruchomiał, a na jego twarzy widać było, że gorączkowo nad czymś się zastanawia. Co chwilę otwierał usta i wyglądał jakby już chciał coś powiedzieć ale zaraz je zamykał i wracał do przemyśleń.
-No powiedz- podniósł głos Janek, chociaż każda sylaba powodowała rozchodzenie się po jego zmęczonym ciele coraz to nowych spazm bólu- Powiedz że tego nie chcesz. Obiecuję że wtedy już nigdy o tym nie wspomnę. Ale musisz mi powiedzieć że tego nie chcesz!- mocno zakaszlał a na jego ubraniu pojawiły się rozbryzgi krwi. Tadeusz natychmiast podał mu chusteczkę, w którą Janek zaczął wykasływać kolejne porcje krwi. Gdy już trochę się uspokoił i mógł normalnie oddychać, spojrzał na Tadeusza i powiedział zachrypniętym, lecz stanowczy głosem:
- Potrzebuję odpowiedzi. Tak lub nie.
Zośka chwilę się zawahał, po czym szepnął:
-Ale tak nie wolno...
- Przez ostatnie kilka lat robiliśmy dużo rzeczy, których nie wolno- żachnął się Rudy.
- Ale to jest coś innego... - dalej cichutko mówił Tadeusz, uciekając wzrokiem od oczu Janka.
- Ale my nie możemy się oszukiwać- Janek, pomimo ogromnego bólu, podniósł się do pozycji siedzącej - Błagam cię, Tadeusz. Powiedz mi. Chcę umrzeć znając odpowiedź chociaż na to jedno pytanie.
- Nie mów tak! -krzyknął Zośka, a jego oczy zaszkliły się- Nie umrzesz - dodał ciszej. Rudy pokręcił lekko głową.
- Obaj wiemy, że to już niedługo się stanie. Proszę, powiedz mi: czujesz do mnie to samo?
-Ja... - Tadeusz zawiesił głos, a po policzku spłynęła mu łza. Nie chciał płakać, ale to było silniejsze od niego. W głębi duszy doskonale zdawał sobie sprawę, że organizm Janka już długo nie wytrzyma i ten wkrótce odejdzie, ale jego podświadomość nie chciała w pełni dopuścić do niego tej myśli - Ja...- podniósł głowę by spojrzeć Rudemu w oczy- Ja myślę, że cię kocham, Janek. Tak, kocham cię.
Rudy uśmiechnął się, pierwszy raz od naprawdę długiego czasu. A był to uśmiech to radosny, szczery i promienny, że w połączeniu z jego skatowanym ciałem tworzył nieprawdopodobny obrazek. A Zośka powtarzał tylko:
- Tak, Janek, kocham cię. Kocham, kocham. Tylko dlaczego dopiero teraz? Dlaczego tak późno?
- To się nie liczy- odpowiedział Rudy- Najważniejsze, że w końcu oto od ciebie usłyszałem.
Z oczu Tadeusza zaczęło lecieć więcej łez. Przytulił Janka, uważając by nie zrobić mu krzywdy.
-Też cię kocham, Tadziu. - szepnął Rudy. Nagle cały ból i dyskomfort jakby zniknął. Była tylko słodka błogość bycia w ramionach ukochanej osoby. Za to w głowie Tadeusza kołotało się milion myśli naraz. Za dużo by wyodrębnić każdą pojedyńczą, ale jedna przebijała się zdecydowanie najmocniej: "muszę troszczyć się o Janka, nie mogę pozwolić mu odejść" Z tym przemyśleniem zasnął wtulony w Rudego, obok niego na łóżku.
Następnego dnia stan Bytnara bardzo się pogorszył. Podjęto decyzję o przewiezieniu go do szpitala i próbie zoperowania . Aż do momentu wejścia na salę operacyjną Tadeusz nie odstępował Rudego na krok. Nie mógł go teraz stracić. Po prostu nie mógł. Nie po tym co wyznał poprzedniego wieczoru. Gdy w końcu lekarz zajmujacy się Jankiem wyszedł z operacji, Tadeusz był pełen nadziei. Ale wyraz twarzy doktora powiedział mu, że nie ma na co liczyć. Szybko wbiegł na blok i znalazł łóżko, na którym leżał, dogorywający już, Janek.
- Nie zostawiaj mnie, proszę- łamiącym się głosem błagał Rudego - Nie możesz...
-Dziękuję ci,Tadeusz. Za wszystko.
Dziękuję- ostatkiem sił wyszeptał Jan. Próbował walczyć z zamykającymi się powiekami jeszcze przez chwilę, ale w końcu musiał się poddać. Tadeusz ostatni raz przytulił go, otarł łzy i bardzo cicho, prawie niesłyszalnie szepnął:
- To ja ci dziękuję, Janek.

Miłość w ogniu walk jest brukana krwią...    Kamienie Na SzaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz