POV MAX
*Next day*Wstałem 7:30, ubrałem się, spakowałem do szkoły i wyszedłem z domu kierując się w jej kierunku.
***
W wejściu naskoczyła na mnie ta wariatka, Chloe...
-Max'iu wiesz co mi się wczoraj przydarzyło?! Będziesz mnie musiał teraz bronić! - krzyknęła.
-Nawet za milion dolarów, bym tego nie zrobił! I nie mów tak do mnie!- warknąłem z zaciśniętymi zębami.
-A-ale Max...-złapała mnie za ramie.
-Odwal się- wypuściłem głośno powietrze i wyrywałem się jej.
POV EMMA
Widziałam zajście między Max'em, a Chloe i nie dziewie się, że jest taki wkurzony. Gdyby tylko można było zabić i nie ponieść za to konsekfencji.
Ups.
Dziewczyna kierowała się w kierunku klasy, gdzie ma lekcje, a kiedy przeszła koło mnie powiedziałam cicho:
-Karma wraca.- po czym odeszłam z uśmiechem na twarzy.
POV CHLOE
No pięknie! Max teraz już nigdy nie będzie chciał się ze mną umówić! A to wszystko przez tą idiotkę, Rose! Zniszczę jej życie i pożałuje.
POV EMMA
Weszłam do klasy, szukając wolnego miejsca.
Godzina wychowawcza
Usiadłam z Sophie.
Ma ona brązowe włosy i ciemne turkusowe oczy. Jest moją przyjaciółką z dzieciństwa. Kontakt się urwał, ponieważ w 4 klasie podstawówki przeprowadziłam się i nie widziałyśmy się kilka lat. Obie zmieniłyśmy się przez ten czas i nie dogadujemy się tak, jak kiedyś, jednak kolegujemy się.
-Ej Kwiatek podobno jest strasznie czymś wkurzony i zdenerwowany- informuje mnie dziewczyna.
-To będzie drama- odrzekam, rozsiadać się wygodniej na krześle.
Po chwili do klasy wchodzi Kwiatek i wraz z Sophie zamilkłyśmy, jak na zawołanie.
Zrobiło się groźnie.
Niechcę mi się wysłuchiwać, jaki to on jest biedny i nie szczęśliwy. Tak, dobrze słyszycie wyżala nam się ze swoich problemów osobistych, ale jako wychowawca jest naprawdę w porządku. Zawsze urządza superowe wycieczki i za naszą klasą zawsze stanie murem. Także jest sprawiedliwy, co bardzo u niego cenię.
-Dzień dobry- mówimy chórem.
-Zależy dla kogo, siadajcie- mówi oschle.
Pogodny, z poczuciem humoru i lekko świrnięty nauczyciel staje się nagle oschły, obojętny i gburowaty? coś mi tu nie gra...
Panna White, Thomas, Harris i Turner. - wymienił cztery nazwiska, plastików po kolei.
-Tak?- odpowiedziały chórem.
-Wstańcie- powiedział i skrzyżował ręce pod klatką piersiową.
-Czy coś się stało?- pyta z tym swoim uśmieszkiem Caroline.
-Panno White, śmię twierdzić, iż panienka doskonale wie, dlaczego teraz kazałem panience wstać- powiedział oschle, panowanie.
Serio zaczynam się stresować.
-Nie mam pojęcia.
-Doprawdy? A więc, może sobie przypomnisz, jeżeli powiem ci, iż wczoraj byli u mnie rodzice Rose i pokazali mi panienki wiadomości?- warknął.
Dziewczyny zrobiły miny typu: ,,O k*rwa'' i całej czwórce odebrało mowę.
-Dostajecie ode mnie nagany oraz nie pojedziecie na najbliższą wycieczkę w góry.- odrzekł śmiertelnie poważnie.
Dziewczyny już nic nie odpowiedziały, tylko usiadły w ławkach.
- A i naturalnie wzywam waszych rodziców do szkoły. Porozmawam sobie z nimi na temat waszego zachowania oraz macie przeprosić Rose.
-Dobrze, proszę pana- odrzekły i zamilkły.
-Proszę też panne Chloe Walker, by zostałam na moment na przerwie- zwrócił się do dziewczyny śmiertelnie poważnie, na co pokiwała twierdząco głową.
***
Na przerwie z chłopkami ciągle śmialiśmy się z tego, jakie miały miny nasze cztery plasticzki. Jakby zobaczyły ducha. Lecz coś mi się wydaje, że one nawet nie wiedzą, że Rose chciała się zabić...
Nienawidzę ich!
POV ROSE
*Next day*
Wczoraj wyszłam ze szpitala i byłam u psychiatry, obecnie jest godzina 7:00 i szykuje się do szkoły.
***
Wychodzę za dwadzieścia ósma i idę dłuższą drogą ze słuchawkami w uszach.
(Polecam takie spacerki ~ aut)***
Do klasy weszłam minutę przed dzwonkiem i usiadłam z Emmą.
-Jak się trzymasz? - zapytała.
-Dobrze, a ty?
-Co tu się wczoraj działo, wiesz jaki ochrzan dostały Caroline, Ann, Lisa i Kate?
-Domyślam się. Dobrze im tak.
-Według mnie powinni je za to wywalić ze szkoły.
Dziewczyna mi na to przytaknęła, a resztę lekcji przegadałyśmy o jakichś głupotach i w ogóle nie mogłyśmy się na niczym skupić.
*Time Skip, After lessons*
Wraz z Zayn'em wracamy ze szkoły. Mieszka dwie ulice dalej ode mnie, ale i tak większość drogi idziemy razem. Praktycznie cały czas się śmiejemy.
-Serio? - zapytałam, niemal dusząc się za śmiechu.
-No na prawdę. On do mnie takie ~ A chces ty moze zombki staćcić? (błędy specjalnie ~ aut)
-Boże!- zaśmiałam się, dostając ataku śmiechu.
-I, i wtedy ja do niego takie ~ Wojna!
-A on co na to?
-Zważając na to, że gościu był świrnięty, zaczął uciekać, łapiąc się za głowe, a ja go nawalałem kasztanami.
-Ty jesteś nie możliwy!- powiedziałam przez śmiech.
-O, to twoja ulica. - odrzekł.
-Mhm, to do jutra, Zayn.
-Cześć!
Skręciłam w ulice, gdzie znajduje się mój dom i powoli podążałam w jego kierunku z uśmiechem na twarzy.
Nagle poczułam, jak ktoś złapał mnie za ramie. W pierwszej chwili pomyślałam, że Zayn chce zrobić mi jakiś kawał, więc odwróciłam się z uśmiechem, jednak po odwróceniu zszedł z mojej twarzy, a zobaczyłam przed sobą...
Polsaaat 😅
760 słów *^*
Następny rozdział za jakiś tydzień😕
~ Brak Weny 😔

CZYTASZ
〰️Best Friends〰️ || KOREKTA✨
Novela JuvenilMyśli samobójcze... Kreski na nadgarstkach... Codzienność... Tracę nadzieje, na zmianę, czy kiedykolwiek los się odmieni....? Dowiesz się, jeżeli przeczytasz!💕 Książka została napisana w 2018 i jest moją pierwszą, więc proszę o zrozumienie :)