11. Coś mi tu nie gra

146 21 3
                                    


POV MAX
*Next day*

Wstałem 7:30, ubrałem się, spakowałem do szkoły i wyszedłem z domu kierując się w jej kierunku.

***

W wejściu naskoczyła na mnie ta wariatka, Chloe...

-Max'iu wiesz co mi się wczoraj przydarzyło?! Będziesz mnie musiał teraz bronić! - krzyknęła.

-Nawet za milion dolarów, bym tego nie zrobił! I nie mów tak do mnie!- warknąłem z zaciśniętymi zębami.

-A-ale Max...-złapała mnie za ramie.

-Odwal się- wypuściłem głośno powietrze i wyrywałem się jej.

POV EMMA

Widziałam zajście między Max'em, a Chloe i nie dziewie się, że jest taki wkurzony. Gdyby tylko można było zabić i nie ponieść za to konsekfencji.

Ups.

Dziewczyna kierowała się w kierunku klasy, gdzie ma lekcje, a kiedy przeszła koło mnie powiedziałam cicho:

-Karma wraca.- po czym odeszłam z uśmiechem na twarzy.

POV CHLOE

No pięknie! Max teraz już nigdy nie będzie chciał się ze mną umówić! A to wszystko przez tą idiotkę, Rose! Zniszczę jej życie i pożałuje.

POV EMMA

Weszłam do klasy, szukając wolnego miejsca.

Godzina wychowawcza

Usiadłam z Sophie.

Ma ona brązowe włosy i ciemne turkusowe oczy. Jest moją przyjaciółką z dzieciństwa. Kontakt się urwał, ponieważ w 4 klasie podstawówki przeprowadziłam się i nie widziałyśmy się kilka lat. Obie zmieniłyśmy się przez ten czas i nie dogadujemy się tak, jak kiedyś, jednak kolegujemy się.

-Ej Kwiatek podobno jest strasznie czymś wkurzony i zdenerwowany- informuje mnie dziewczyna.

-To będzie drama- odrzekam, rozsiadać się wygodniej na krześle.

Po chwili do klasy wchodzi Kwiatek i wraz z Sophie zamilkłyśmy, jak na zawołanie.

Zrobiło się groźnie.

Niechcę mi się wysłuchiwać, jaki to on jest biedny i nie szczęśliwy. Tak, dobrze słyszycie wyżala nam się ze swoich problemów osobistych, ale jako wychowawca jest naprawdę w porządku. Zawsze urządza superowe wycieczki i za naszą klasą zawsze stanie murem. Także jest sprawiedliwy, co bardzo u niego cenię.

-Dzień dobry- mówimy chórem.

-Zależy dla kogo, siadajcie- mówi oschle.

Pogodny, z poczuciem humoru i lekko świrnięty nauczyciel staje się nagle oschły, obojętny i gburowaty? coś mi tu nie gra...

Panna White, Thomas, Harris i Turner. - wymienił cztery nazwiska, plastików po kolei.

-Tak?- odpowiedziały chórem.

-Wstańcie- powiedział i skrzyżował ręce pod klatką piersiową.

-Czy coś się stało?- pyta z tym swoim uśmieszkiem Caroline.

-Panno White, śmię twierdzić, iż panienka doskonale wie, dlaczego teraz kazałem panience wstać- powiedział oschle, panowanie.

Serio zaczynam się stresować.

-Nie mam pojęcia.

-Doprawdy? A więc, może sobie przypomnisz, jeżeli powiem ci, iż wczoraj byli u mnie rodzice Rose i pokazali mi panienki wiadomości?- warknął.

Dziewczyny zrobiły miny typu: ,,O k*rwa'' i całej czwórce odebrało mowę.

-Dostajecie ode mnie nagany oraz nie pojedziecie na najbliższą wycieczkę w góry.- odrzekł śmiertelnie poważnie.

Dziewczyny już nic nie odpowiedziały, tylko usiadły w ławkach.

- A i naturalnie wzywam waszych rodziców do szkoły. Porozmawam sobie z nimi na temat waszego zachowania oraz macie przeprosić Rose.

-Dobrze, proszę pana- odrzekły i zamilkły.

-Proszę też panne Chloe Walker, by zostałam na moment na przerwie- zwrócił się do dziewczyny śmiertelnie poważnie, na co pokiwała twierdząco głową.

***

Na przerwie z chłopkami ciągle śmialiśmy się z tego, jakie miały miny nasze cztery plasticzki. Jakby zobaczyły ducha. Lecz coś mi się wydaje, że one nawet nie wiedzą, że Rose chciała się zabić...

Nienawidzę ich!

POV ROSE

*Next day*

Wczoraj wyszłam ze szpitala i byłam u psychiatry, obecnie jest godzina 7:00 i szykuje się do szkoły.

***

Wychodzę za dwadzieścia ósma i idę dłuższą drogą ze słuchawkami w uszach.
(Polecam takie spacerki ~ aut)

***

Do klasy weszłam minutę przed dzwonkiem i usiadłam z Emmą.

-Jak się trzymasz? - zapytała.

-Dobrze, a ty?

-Co tu się wczoraj działo, wiesz jaki ochrzan dostały Caroline, Ann, Lisa i Kate?

-Domyślam się. Dobrze im tak.

-Według mnie powinni je za to wywalić ze szkoły.

Dziewczyna mi na to przytaknęła, a resztę lekcji przegadałyśmy o jakichś głupotach i w ogóle nie mogłyśmy się na niczym skupić.

*Time Skip, After lessons*

Wraz z Zayn'em wracamy ze szkoły. Mieszka dwie ulice dalej ode mnie, ale i tak większość drogi idziemy razem. Praktycznie cały czas się śmiejemy.

-Serio? - zapytałam, niemal dusząc się za śmiechu.

-No na prawdę. On do mnie takie ~ A chces ty moze zombki staćcić? (błędy specjalnie ~ aut)

-Boże!- zaśmiałam się, dostając ataku śmiechu.

-I, i wtedy ja do niego takie ~ Wojna!

-A on co na to?

-Zważając na to, że gościu był świrnięty, zaczął uciekać, łapiąc się za głowe, a ja go nawalałem kasztanami.

-Ty jesteś nie możliwy!- powiedziałam przez śmiech.

-O, to twoja ulica. - odrzekł.

-Mhm, to do jutra, Zayn.

-Cześć!

Skręciłam w ulice, gdzie znajduje się mój dom i powoli podążałam w jego kierunku z uśmiechem na twarzy.

Nagle poczułam, jak ktoś złapał mnie za ramie. W pierwszej chwili pomyślałam, że Zayn chce zrobić mi jakiś kawał, więc odwróciłam się z uśmiechem, jednak po odwróceniu zszedł z mojej twarzy, a zobaczyłam przed sobą...

Polsaaat 😅

760 słów *^*

Następny rozdział za jakiś tydzień😕

~ Brak Weny 😔

〰️Best Friends〰️ || KOREKTA✨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz