Zimny jej dotyk okrywa płatki
Jeszcze żywych kwiatów
Mego dzieciństwa
Oraz złote kaskady liści mej młodości.
Martwe usta ucałowały skronie
Szkieletu ptaka moich marzeń,
Który został zabity przez
Cień lęków z dzieciństwa.
Blada dłoń pogładziła czuprynę starca,
Który był moją duszą.
Duszą odchodzącą do innego świata.
Przeżyła ona wspaniały rozkwit podczas wiosny, przeżyła ona cudowne uroki życia i miłości w czasie lata, a teraz jest świadkiem końca
Spokojnej jesieni i początku zimnej śmierci pod postacią zimy.
Jej wysłanniczka obejmuje swymi kościstymi i trupio bladymi rękoma
Staruszka zapraszając go do walca.
Ten natomiast daje się ponieść partnerce w wir tańca.
Nieświadomy jej planów zostaje pokryty białym, lodowym płaszczem,
Który cudownie przyozdobił szczątki mężczyzny.
Biorąc go na ręce, zniknęła na kotarą białego śniegu.
Gdzie on teraz jest?
No i gdzie jestem i ja?
Nie wiem.
Jednak miejsce to jest przyozdobione
Ciepłymi obrazami Szronu...