3

509 61 98
                                    

Per. Torda

Obrazy szybko znikały. Drzewka się rozmazywały podobnie jak ziemia i szare budynki. Wszystko co znajdowało się za szybą szybciutko przemijało. Od czasu do czasu patrzyłem na pana w różowym materiale. Czułem,że mnie nigdy nie skrzywdzi ,że jestem przy nim bezpieczny. Patrząc na niego,moje małe usteczka układały się w delikatnym uśmiechu. 

-Wstąpimy na chwilkę do tego sklepu-odezwał się Patryck.

-Po co?-zapytał pan odziany w różowy materiał.

-Nie kupiliśmy mleka w proszku-przypomniał.

-O matko całkiem mi to wyleciało z głowy...-jeśli dobrze pamiętam jego imię, Paul położył rękę na czole.

-Spokojnie misiu,to przez te nerwy i stres,masz teraz dużo obowiązków ale pamiętaj,że ci pomogę

-Dziękuje jeszcze raz

-Nie ma takiej potrzeby,naprawdę-ten o miłym głosie odwrócił się do tyłu i spojrzał na mnie-kup jeszcze smoczek,ja tu sobie poczekam z Tordem

-Mam nadzieję ,że nie zapomnę

Zatrzymaliśmy się. Obrazy za szybą już się nie rozmazywały za to widziałem duży budynek z niebieskimi napisami. Mógłbym przysiąc,że świeciły się!

-Zaraz wracam-pan o zapachu papierosów opuścił nas. 

Drugi pan też na chwilkę mnie opuścił ale zaraz pojawił się obok mnie. usiadł bliżej z uśmiechem i położył palec na moim nosku.

-Zaraz cie uwolnię-rozpiął pasy,które mnie trzymały,nie mogłem przez nie nawet pochylić się w przód!

Po wszystkim podniósł mnie i posadził na swoje kolana tak abym był obrócony twarzą do niego.Przyglądałem się jego pięknym,brązowym oczom. Były takie pełne życia,nie umiem tego nazwać.

-Chwilkę sobie tu posiedzimy i twój tatuś zaraz wróci ale obiecuję ci,że z Paryckiem nie jest aż tak nudno-uśmiechnął się.

-Ga-te dwie literki nasunęły mi się na język.

-Ja jestem Patryck, zapamiętaj mnie po żółtej bluzie-wziął w dłoń sznurek od bluzy i przyciągnął go do mnie-to jest żółty kolor. Twój tatuś ma różową bluzę,ma na imię Paul,musisz pamiętać jego imię,powtórz za mną, P-a-u-l

-Mahh, pff-wystawiłem język,nie,powietrze nie ma smaku

-Słuchasz mnie tymi swoimi małymi uszkami?-zapytał mnie a chwilkę potem usłyszałem jakiś dziwny dźwięk.

Popatrzyłem na Patrycka. Miał dłoni dosyć dziwny przedmiot ,gdy nim poruszał,ten wydawał dźwięk jak gdyby w środku siedziały jakieś małe kulki i uderzały o ścianki tego przedmiotu 

-No,czyli jak mnie nie słuchasz,muszę używać grzechotki-zaczął kontynuować-A ty jesteś Tord i masz czerwone śpioszki-wskazał palcem na materiał, w który byłem ubrany.

-Pa-uniosłem ręce do góry starając się dotknąć przedmiotu,który Patryck trzymał w dłoni.

-Chcesz grzechotkę? Dostaniesz ją ale jak powtórzysz za mną grze-cho-tka

-Ghhhaa-starałem się go naśladować.

- No na początek może być- wręczył mi do rąk przedmiot.

Ta grzechotka,jak nazywał ją brązowooki, miała zabawny kształt, gdy nią poruszyłem mogłem usłyszeć ten fajniutki dźwięk. Gdy go słyszałem,chichotałem i uśmiechałem się. Zauważyłem,że Patryck też się uśmiecha. Po krótkiej zabawie usłyszałam kolejny dźwięk. Przestałem poruszać grzechotką i wsłuchałem się. Był taki magiczny. Trwał zaledwie 30 sekund ale zapamiętałem go bardzo dokładnie.

Dzwonek w telefonie Patrycka macie na samej górze.

-Oho pewnie tatuś dzwoni-brązowooki wyjął z kieszeni prostokątne urządzenie i przyłożył je do ucha przerywając melodię.

-Mam już tą kaszkę ale nie pamiętam co miałem jeszcze kupić...przypomnisz mi?-to było ciche ale na tyle głośne,że słyszałem.

-Jaką kaszkę? Paul miałeś kupić mleko w proszku i smoczek-zaśmiał się.

-Cholera wiedziałem,że coś jest nie tak,dziękuje ,zaraz przyjdę-Patryck zabrał dziwny prostokąt od ucha. 

-Tatuś zaraz przyjdzie ,lepiej cię już zapnę-posadził mnie w jak on to nazywał "foteliku" i wrócił na swoje miejsce z przodu.

Chwile później wrócił tatuś i znów przedmioty za szybą zaczęły się rozmazywać.

Życie TordaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz