Ilustrachor POV
Mknąłem przez szkołę wymazując kolejne drzwi klas. Muszę znaleźć. Tą jedną jedyną. Cichą. Odrobinę szaloną, ale szczerą do bólu dziewczynę. W żadnej z klas jej nie było, ale kątem oka zauważyłem moją brunetkę wychodzącą z toalety. Natychmiast do niej doskoczyłem klękając przed nią.
-Ta ja Nicole. Nathaniel, ale teraz już raczej Ilustrachor.-Migiem narysowałem na tablecie kwiat tulipana wręczając go jej. Wzięła podarunek drżącą dłonią.-Czy... boisz się mnie?
-Tak. Jesteś Ilustrachorem, więc nie wiadomo co może ci się w głowie namieszać.-Ojj. To nie miało tak być. Boi się mnie. Ale przestanie. Wierzę w to.
-Nie masz się czego bać.-Wstałem z podłogi biorąc dłonie dziewczyny w swoje dłonie-Przecież nigdy bym cię nie skrzywdził.-Podniosłem ją biorąc na ręce.-Trzymaj się.-Podskoczyłem wskakując z nią na dach szkoły, a następnie na inne dachy Paryża. Mam plan.-Zabieram cię gdzieś. Bezapelacyjnie, więc nie przyjmuję odmowy. Masz cudowne oczy, ich błękit kojarzy mi się z oceanem, w którym mam chcę utonąć.
-Nath. Wyląduj mam lęk wysokości.-Objąłem ją mocniej i z jednego dachu zeskoczyłem na ziemię. Postawiłem ją na nogi. Drżała. Cholera. Czy muszę robić coś nie tak?
-Przepraszam.-Severoue włączył się koci tryb, bo podeszła do mnie przytulając się do mnie i ocierając policzkiem o moje ramię.-Urocza i nie powtarzalna.
Alix POV
Biedronka straciła przytomność, a Libris zablokował wszystkie wyjścia z klasy. Na szczęście Danielowi nic się nie stało. W klasie nastała cisza. Zbyt cicha cisza. Demon szybko i nie wiadomo kiedy znalazł się obok Adriena. Patrzyli sobie prosto w oczy, a nikt inny nawet nie drgnął. Wtedy Daniel zemdlał. Co mu jest? Może oberwał wcześniej w głowę?
-Pora, by zerwać agrest.-Zacisnął dłoń na gardle blondyna dusząc go.-To nie będzie jeszcze twój kres!-Gdy Agreste mdlał psychol wyciągnął go pomiędzy rzędy ławek zwolnił uścisk. Model przywitał się z podłogą kaszląc chcąc zaczerpnąć jak najwięcej tlenu.-Ognie piekielne niech cię przeszyją, lecz szyję i łeb pominą.-Adriena objęły płomienie ognia. Pani Mendelejew zemdlała... i Rose też. Kiedy Adrien wrzeszczał z bólu Libris zaniósł się śmiechem godnym złoczyńcy. Gaśnica wisi na ścianie. GO! Popędziłam po sprzęt, ale biegnąc Librus (czy jak mu tam) zrobił czary-mary, by moje nogi skute zostały kajdankami. Wyjebałam się do kurwy nędzy (inne nie cenzuralne słowa). Co mam zrobić? Poczułam łzy w oczach. Bezsilność doprowadza mnie do jeszcze gorszej bezsilności pod postacią łez. Płomienie znikły zostawiając na wpół przytomnego Adriena swojemu bólowi i na łasce Librisa. Nino poderwał się ze swojego miejsca i pięścią w gotowości jednak to nie był zbyt dobry pomysł. Demoniczny brunet szybkim ruchem nogi odkopnął Lehiffe w tablicę jak piłkę do nogi. Kasuje kolejnych napastników jak programy na kompie. Biedronko zrób coś. Libris nachylił się nad ustami zielonookiego modela wyjmując z kieszeni szklaną fiolkę. Reszty nie widziałam, bo ten potwór zasłonił wszystko swoim ciałem.
Sebastian POV
Zadzwonił dzwonek na przerwę. Wyszedłem z klasy wraz z uczniami. Muszę coś sprawdzić. Poszedłem do klasy pani Mendelejew znajdującą się po drugiej stronie budynku szkoły wyważając drzwi jednym kopnięciem. To co tam ujrzałem było istną kwintesencją Piekła. Biedronka leżała nie przytomna przy ścianie. Pani Mendelejew była w klatce. Agreste był praktycznie już przypalonym skwarkiem. Co tu się dzieje? Libris zaatakował mnie. Wparowałem do klasy wyjmując z kieszeni noże. Nikt nie będzie krzywdził moich uczniów. A jeżeli spróbuje... zginie. Wbiłem ostrza w brzuch przeciwnika. Nie na wiele się to zdało. Demon w czerwieni przybrał postać kota. Chce mnie zwieść moją miłością do kotów. Nie mogę tu przybrać ani demonicznej formy, ani zwierzęcej. Claude'a Faustusa pokonałem nie będąc w demonicznej formie, ani zwierzęcej, ale pomógł mi wtedy sam Faustus. Zabiłem go używając miecza demonów, a teraz mam tylko srebrne sztućce. Poradzę sobie. Inaczej nie jestem piekielnie dobrym nauczycielem. Zaczęliśmy się okładać pięściami. Kiedy odepchnął mnie do ściany zafundowałem mu byka. Zadałem mu cios głową wyrzucając tym samym z klasy przez rozbite okno. Użyłem go również jako maty do zamortyzowania mi upadku. Wstaliśmy podnosząc gardę. Alya tajnie wystawiła telefon przez parapet nagrywając nasze starcie.
-Mam mocy, by cię zabić, a kiedy to z robię rączki nie będą mnie świerzbić.-Zadałem cios, który Libris zablokował z chytrym uśmiechem. Idiota. Zaczęliśmy walczyć. Odwracałem w tym czasie uwagę drugiego demona, kiedy reszta nauczycieli ewakuowała uczniów za szkołę. W pewnym momencie zamknąłem w końcu demona w czerwonym płaszczu w silnym uścisku swoich dłoni. Zboczenie zawodowe dało o sobie znać i w głowie usłyszałem głos hrabiego Phantomhive wydający mi rozkaz zabicia Librisa.
-Yes, my Lord.-Ścisnąłem szyję wroga z okrutną siłą jedną dłonią, raniąc go nożami trzymanymi w drugiej.
-Effugium.-Libris wypowiedział czar i zniknął. Zaklęcie ucieczki. Silnie osłabia demona, który do użył. Z łaciny "effugium" oznacza dosłownie "ucieczka". A jednak. By to zakończyć muszę odnaleźć miecz demonów zagubiony, gdzieś na Wyspie Śmieci.
Karetki przewiozły rannych uczniów do szpitala. Libris zbiera dusze do rytuału przywołania. Chce wezwać na ziemię swoją armię demonów. I, że wpadłem na to dopiero teraz.
YOU ARE READING
Nutami usłane||Lukanette
FanficCóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.