Budzisz się głodny skacowany
i opuchnięty od wczorajszej
bijatyki. Po co ci to niby było?
Żeby coś się działo, no tak...
Robisz dziwne rzeczy a ludzie
cię nie lubią choć lata ci to nisko.
Twoje życie to problemy smutek
i inne gówna które zaprzątają
ci mózg gdy tylko jesteś trzeźwy
wniosek- nigdy nie trzeźwieć.
Siedzisz, palisz papierosa i myślisz
o trupie tej muchy którą zabiłeś
wczoraj z zimną krwią i o gównianych
poetach i o twoich nałogach i twojej
dziewczynie którą zaczynasz wkurwiać
a co gorsza nudzić sobą. To straszne.
Więc skończ pisać ten wiersz i idź kup
wino bo na zioło cię już nie stać.