Pierwszy raz spotkaliśmy się, gdy przekroczyłem próg, jak się okazało, naszego wspólnego pokoju. Leżał na łóżku i trzymał słonego paluszka między wargami jakby był to papieros. Zbliżyłem się do drugiego łóżka i położyłem na nim swoją torbę. Po chwili zastanowienia podszedłem do niego i wyciągnąłem rękę.
- Jestem Minseok - przedstawiłem się, obserwując reakcję jeszcze obcego mi chłopaka. Na jego ustach pojawił się nikły uśmiech i nie podnosząc się odwzajemnił uścisk dłoni.
- Jongdae - powiedział, wypuszczając nieistniejący dym z płuc. To będzie interesujące.
***
Czas płynął powoli, a ja chcąc nie chcąc coraz bardziej przywiązywałem się do Dae. Był dla mnie niczym tarcza, która mogła ochronić mnie przed światem. Choć wiem, że sam też jej potrzebował. Szczególnie w chłodne noce, gdy słyszałem jak kręci się na łóżku. Nigdy nie płakał. Nawet przede mną ukrywał to, co go boli najbardziej.
Jednak pewnego dnia udało mi się przekonać go do rozmowy.
- Hej, mam twoje ulubione lody... Możemy pogadać? - zapytałem, podając mu pojemnik i siadając obok niego. Oparłem się plecami o ścianę i przyglądałem się jak z blaskiem w oczach otwiera pudełko. Nawet w środku zimy potrafił zjeść wielkie pudełko lodów dziennie.
- Czemu tak lubisz lody? - zapytałem na głos. Spojrzał na mnie lekko zdziwiony, ale po chwili uśmiechnął się delikatnie. Popukał palcem w skroń.
- By zamrozić swój mózg. Zamrozić cały ten ból, który jest w środku. Zastąpić go przyjemnym bólem zamrożenia. - Zamilkł na chwilę, jakby nie był pewny czy mówić dalej. - Gdy matka żyła, było dosyć normalnie. Ot, zwyczajna rodzina. Ojciec co chwila jeździł w jakieś delegacje, ale mi niezbyt to przeszkadzało. Zawsze... bardziej interesowałem się tym co robi mama. Jednak gdy jej zabrakło, nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Musiałem szybko dorosnąć, bo ojciec nigdy nie miał dla mnie czasu. Nauczyłem się za to jednego.
- Co takiego?
- Że świat nie jest ci nic winien. Musisz zrobić wszystko sam. - Podniosłem lekko kącik ust i ścisnąłem jego rękę.
- Już nie jesteś sam. Teraz ja jestem u twego boku.
Przymknął oczy i uśmiechnął się. Wydaje mi się, że to był pierwszy raz, gdy widziałem na jego twarzy taki uśmiech. Szeroki.
- Dziękuję, Minnie - powiedział, po czym przytulił mnie mocno.
Tej nocy pierwszy raz odważyłem się, by skraść z jego ust pocałunek. Nie żałuję tego. Nie czułem absolutnie żadnego żalu, gdy następnego dnia rano obudziłem się w jego ramionach. Ale nie mogłem zostać w nim na zawsze. Musiałem zmierzyć się ze światem, który postanowił być przeciwko mnie.
***
- Co, jak nie ma twojego obrońcy, to już nie jesteś taki cwany, nie? - Z całych sił starałem się ich ignorować. To zwyczajne debile, wystarczy tylko nie słuchać ich głupiej gadki. Przebywanie w stołówce samemu nie było przyjemne. Było to jeszcze bardziej nieprzyjemne, gdy ludzie dowiedzieli się, że z Dae zostaliśmy parą. Usiadłem przy stoliku, jednak oni wcale nie dawali mi spokoju i przysiedli się naprzeciwko. Kim Sung Jin numer 71 oraz Park Si Woo numer 28. Myślą, że są tutaj nie wiadomo kim.
- I co? Nic nam nie odpowiesz 99? No dawaj, opowiedz coś. - Park był dzisiaj wyjątkowo w dobrym humorze, co ani trochę mi się nie podobało. To mogło zwiastować tylko kłopoty.
- Jestem całkowicie przekonany, że już to robiliście - dodał Kim. - Robiliśmy zakłady. Przyznaj, to ty jesteś ten na dole. Mam rację?
Spuściłem wzrok na talerz i zacisnąłem pięści. Po prostu zniknijcie. Wynieście się z mojego życia, a najlepiej to z tego świata. Miałem wielką ochotę na nich krzyknąć, jednak nie miałem odwagi. Nic się nie zmieniło. Wciąż byłem tchórzem.
- Nie słyszę twojej odpowiedzi. Już wiem, że potrafisz mówić, nie oszukasz nas na to. - Park nachylił się nad stolikiem i przysunął usta do mojego ucha. - A może wolisz, żeby wszyscy wiedzieli, że puszczasz się na prawo i lewo? Plotki szybko się roznoszą.
Cmoknął mnie w policzek, po czym obaj ze śmiechem poszli w swoją stronę. Siedziałem dalej jak sparaliżowany. Po chwili ocknąłem się i ze łzami w oczach uciekłem do pokoju. Wpadłem do środka i z hukiem trzasnąłem drzwiami. Upadłem na kolana, nie mogąc powstrzymać szlochu. Od dzisiaj... zacznie się koszmar. Wiedziałem, że na tym nie poprzestaną. Nagle poczułem mocne, otaczające mnie ramiona. Wtuliłem się w Jongdae i zamknąłem oczy.
- Sprawili, że płaczesz. Nie mogę pozwolić by to działo się dalej - powiedział lekko załamując głos. Odsunąłem się trochę i pierwszy raz zobaczyłem łzy w jego oczach. - Widzisz? Ja też teraz płaczę. Nie jesteś sam i gdy ta noc się skończy, będzie po wszystkim. Zostaniemy tylko my i nasza miłość.
- My i nasza miłość - powtórzyłem, łącząc nasze usta. - My i nasza miłość.
***
Przebudziłem się, gdy na zewnątrz było jeszcze ciemno. Przetarłem oczy i podniosłem się do siadu.
- Dae? - szepnąłem, patrząc na łóżko obok. Jednak nie zobaczyłem go tam. Założyłem buty i cicho wyszedłem na korytarz. Gdzie on się podział? Kierowany przeczuciem skierowałem się do stołówki. Zbliżając się coraz bardziej, słyszałem jakieś głosy, przez co przyspieszyłem kroku. Czy Jongdae nic nie jest?
Zatrzymałem się przed drzwiami i przyłożyłem do nich ucho. Usłyszałem szloch i gdy już miałem wkroczyć do środka, to co dotarło do moich uszu zmroziło mi krew w żyłach.
- Minseok już nigdy więcej nie będzie płakał z waszego powodu. - Głos Jongdae był zimny, a słowa ostre.
- Bła... błagam, oszczędź mnie. - Przez płacz ciężko było określić kim jest ta osoba. W końcu zebrałem się na odwagę i popchnąłem drzwi.
- Dae, przestań! - krzyknąłem, wyciągając rękę. Nie wierzyłem własnym oczom. Kim leżał na podłodze cały we krwi, a Jongdae stał nad Parkiem, ściskając w dłoni nóż. Spojrzał na mnie, przekręcając lekko głowę. Nie poznawałem go. Ta chwila wystarczyła by Park wydostał się spod niego i uciekł z pomieszczenia. Jongdae chciał za nim pobiec jednak podbiegłem do niego i mocno go ścisnąłem, zasłaniając mu oczy. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Coś ty zrobił? - szepnąłem. Mam nadzieję, że Park sprowadzi pomoc.
- Rano zostaniemy tylko my i nasza miłość. My i nasza miłość.
***
- Pacjenci numer 21 i 99 zostali rozdzieleni i przebywają obecnie w różnych szpitalach psychiatrycznych. Numer 21 został objęty opieką całodobową po kolejnej próbie zabójstwa dwóch osób, natomiast u pacjenta 99 pogorszyły się stany lękowe. Dotychczasowe leczenie uznaje się za nieefektywne i wymaga całkowitej zmiany. Problem może stanowić obsesja Kim Jongdae wobec 99. Istnieje możliwość, że uniemożliwi ona jego powrót do zdrowia i społeczeństwa.
CZYTASZ
K-pop Miniaturki
FanfictionWszystkie opowiadania z shipami pisane na różne wyzwania na grupach na facebooku oraz nigdy wcześniej nie publikowane, skrywane dotychczas na dnie szuflady teksty. Okładka stworzona przez @oczarowan-a