>1< Ja i cztery szare ściany

1.1K 42 4
                                    

To jest dziwne. Bardzo dziwne. Ale w końcu co nie jest dziwne w moim życiu? Nie wiem. Prawie nic nie wiem. Jestem taką małą dziwną częścią tego świata albo nawet nie. Po prostu jestem Estera. Estera Weasley i tyle o sobie wiem. Od początków mojej pamięci zawsze byłam w tym dziwnym małym pokoju. Pokoju w piwnicy. Zwykły szary pokój w piwnicy, bez okien, zabezpieczony warstwą zaklęć, chroniących mnie przed światem i na odwrót. Bo niby po co ktoś by mnie tu zamykał? Albo musze być nienormalna, albo chora psychicznie.
Tak więc od zawsze byłam w tym pokoju, który był zarazem moim całym domem. Do 6 roku życia wychowywała mnie skrzatka o imieniu Mordka. Nie wiedziałam kto nazwał tak nieładnie tą skrzatkę, ja chciałam jej to imię zmienić, ale nie chciała mnie słuchać więc nauczyłam się jej imienia. Lubiłam ją ponieważ była to jedyna żyjąca istota jaką znałam, oprócz kilku zaprzyjaźnionych myszek i pająków. Lubiłam każdego, kto mnie odwiedzał, obojętnie czy to była skrzatka, czy pająk. Nigdy nie widziałam drugiego człowieka. Czarodziejem nie byłam, podobno, ponieważ tak wmówiła mi skrzatka i nie chciała słyszeć innej wersji. Mordka bardzo mi pomagała. Uczyła mnie, pokazywała mi różne rzeczy, ale nie chciała powiedzieć mi nic o mnie. Wiedziałam tylko ile mam lat i jak się nazywam.
Od moich 6 urodzin miałam sobie radzić sama, a jedzenie pojawiało się na specjalnym talerzyku. Było mi smutno i często nudziło mi się, ale co jakiś czas dostawałam książki (oczywiście pojawiały się magicznie). Kiedyś trafił mi się podręcznik do eliksirów. Przeczytałam go nie raz, ponieważ był bardzo ciekawy. Zapamiętałam dużo wyrażeń z niego. Potem pojawiały się także inne podręczniki. Wiedziałam bardzo dużo na różne tematy, na przykład transmutacja, astronomia, quidditch, eliksiry, obrona przed czarną magią i wiele innych.
Wiedziałam od zawsze, że jestem charłakiem, czyli niemagicznym człowiekiem z magicznej rodziny. Jednak z wiekiem pojawiały się u mnie magiczne objawy. W wieku 11 lat były tak silne, że skumulowałam całą siłę na prawej ręce i podpaliłam drzwi głośnym wybuchem. Od tamtej pory słyszałam dość dużo rozmów z zewnątrz pokoju. Przez rok dowiedziałam się, że mieszka tak kobieta o imieniu Molly najprawdopodobniej z dziećmi. Słyszałam coś o Fredzie i Georgu, może też o Ronie i....Gienny? No, jakoś tak. Często było tam zamieszanie i panował chaos, ale przyzwyczaiłam się.
Gdy miałam około 13 lat, a obchodziłam urodziny w kwietniu, stało się coś bardzo dziwnego. Moje włosy zmieniły kolor z ciemno czarnego na śnieżnobiały. Oczy z zieleni przeszły na ognisto czerwony. Byłam zła. Na siebie, na wszystkich, dokładniej nie wiem na co. Stanęłam przed tymi przeklętymi zamkniętymi drzwiami i dotknęłam je końcówką palca. Po chwili pojawiła się mała wypalona dziurka. Widząc co się dzieje położyłam całą dłoń na drzwiach. Powtórzyłam czynność kilka razy i po chwili stałam przed kupką popiołu. Co najdziwniejsze ze szczątek drewnianych drzwi wyłoniła się mała główka. Zobaczyłam małego feniksa, o których czytałam dosyć wiele. Tylko ten, co pojawił się przede mną był bardzo rzadkim gatunkiem białego feniksa. Podniosłam pisklątko i schowałam do kieszeni tak, że maluszek wystawił główkę na zewnątrz i obserwował co się dzieje. Jednak pojawienie się ptaka nie było najlepszą niespodzianką dzisiaj. Drzwi nie było, a pojawił się krótki korytarz do klatki schodowej prowadzącej w górę. Zabrałam jedną z tutejszych myszek w drugiej kieszeni i poszłam w stronę schodów. Po wejściu na górę trafiłam do niewielkiego pomieszczenia przesiąkniętego magią. Zobaczyłam całą rodzinę przy stole. No tak, godzina odpowiednia na kolację. Podeszłam na tyle blisko, aby mnie widzieli, ale na tyle daleko, aby móc się obronić przed zagrożeniem. Otworzyłam lekko usta, nie wiedząc co powiedzieć. Jednak wyprzedził mnie jeden z dwóch rudych klonów:
-Kim ty jesteś?
-Fajnie by było wiedzieć kim wy jesteście-odpowiedziałam tak, jak podpowiadał mi charakter.
Od stołu wstał najstarszy mężczyzna i wycelował we mnie prosty patyk. "To chyba ta różdżka, o której kiedyś opowiadała Mordka."-pomyślałam. Mężczyzna miał poważną, trochę przestraszoną minę, więc ja także nie kryłam negatywnych emocji zawartych na twarzy.
-Jak wyszłaś z pokoju?!- lekko krzyknął mężczyzna. Był zły, ale też przestraszony
-Raczej z izolatki!-nie byłam miła i nie zamierzałam być miła.
-Jak?!-powtórzył lekko zbity z tropu czarodziej
-Normalnie. Po prostu wywarzyłam, a raczej spaliłam drzwi. To nie było trudne.-uśmiechnęłam się drwiąco do zdenerwowanego mężczyzny-Jak następny raz mnie gdzieś zamkniesz to użyj głowy i zaklęć!
-Nie odzywaj się tak do mnie!-odpowiedział naprawdę zły mężczyzna-Drętwota!
Wyciągnęłam odruchowo rękę i wyczarowałam coś, co wciągnęło do środka zaklęcie. Mężczyźnie oczy lekko wyszły na wierzch.
-Nie dasz rady sobie ze mną, starcze!-byłam zła za poprzednie zaklęcie, dlatego zaśmiałam się głośno. Mężczyzna zrobił się czerwony ze złości i szybko wycelował we mnie różdżkę:
-Curciatus!
Jeśli chce walki to będzie ją miał. Moje włosy, już w normalnym kolorze lekko zafalowały, a ręka wyczarowała ognistą tarczę, która odbiła bardzo silne zaklęcie niewybaczalne, o których dużo czytałam. Mężczyzna został trafiony własnym zaklęciem i zwinął się z bólu na dywanie. W tym momencie od stołu wstała zdenerwowana kobieta razem z trzema nastolatkami. Każdy wymierzył we mnie różdżkę. Zaklęcie cofnęłam bardzo szybko, jeszcze przed reakcją kobiety.
-Nie rób tak! To twój ojciec!-krzyknęła kobieta i schyliła się nad mężczyzną.
Trochę się zdziwiłam, ale mnie mało rzeczy mogło zaskoczyć. Gorzej było z resztą osób przy stole. Wszystkich nastolatków razem z jedną dziewczyną zamurowało i wszyscy dziwnie się na mnie patrzyli, a raczej gapili. Dziwnie się czułam, ale nie zwracałam na to uwagi. Bardziej obchodził mnie ten mężczyzna. Jak można na własną córkę rzucić zaklęcie niewybaczalne i zamknąć ją w pokoju na prawie całe życie? Potwór. Byłam zła, ale próbowałam powstrzymywać emocje. Pomyślałam, że ich zaskoczę. Więc skupiłam całą uwagę i...puf. Nie ma mnie. Stałam się niewidzialna na chwilę i pojawiłam się w innym koncie pokoju. Wystraszyłam wszystkich. Znowu powtórzyłam czynność, ale teraz pojawiłam się za plecami jednego z chłopaków i bardzo go wystraszyłam. Nie chciałam tu dalej przebywać. Po prostu zniknęłam i pojawiłam się na zatłoczonej ulicy jakiegoś miasta. Weszłam do pierwszego otwartego baru. Przed wejściem szepnęłam jedno słowo w stronę zaciśniętej dłoni. Wyczarowałam kilka monet. Dla zwykłego czarodzieja to bardzo trudne, niewykonywalne, ale dla mnie łatwizna. Podeszłam do lady i spytałam o wolny pokój dla mnie i podałam kilka monet. Pani podała kluczyk i numer pokoju. 34 pokój, 2 piętro. Było ok. Dużo lepiej niż w tej piwnicy. Położyłam się w łóżku i zasnęłam. To był dosyć męczący dzień.

1040 słów ♥autor: cho313♥

Przeklęta WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz