31. Wizja, Hogsmead i Slughorn

10.2K 591 217
                                    

Na boisku do Quidditcha wrzało od samego rana - ostatnio było sporo zamieszania z organizacją meczy, przez co wielu uczniów się niecierpliwiło na samą myśl sportowego wydarzenia. Zawodnicy wcale nie czuli się lepiej, a jeszcze bardziej zdenerwowani, bo następny mecz miał mieć miejsce dopiero w styczniu. Harley przepchała się na trybunach i stanęła przy Hermionie, Harrym i Ronie, towarzyszył im również Neville i chłopak, którego Harley kojarzyła po ostatnim wybuchu na zajęciach Transmutacji.

Ślizgoni ubrani w zielone szaty do gry, wkroczyli na boisko wraz z drużyną przeciwną - Puchonami. Co najbardziej w tym wszystkim Benson przeszkadzało to fakt, że kapitan jednej z drużyn nie pojawił się na meczu! Co za kretyn! Krzyczała w myślach, wyzywając Malfoy'a od najgorszych. Jak mógł tak zaniedbać drużynę, dopiero co bronił swoich treningów, niczym Bazyliszek komnaty tajemnic. Pokręciła głową. Co on mógł robić, że nie zjawił się na własnym meczu? Brak zawodnika nie umknął również Harry'emu, który ostatnio był bardzo cięty na arystokratę.

Tłuczek wzbił się w niebo, podobnie jak kafle - gra rozpoczęła się od nieco brutalniejszej gry zawodników Domu Węża. Obie drużyny często punktowały, ale to zieloni prowadzili w tej grze, chociaż wszystko nadal zależało od tego, kto pochwyci Złotego Znicza.

Gdzie ona jest?

Harry przymrużył oczy, słysząc głos Voldemorta, jakby stał tuż za nim. Dla pewności, odwrócił się przez ramię, napotykając zdziwione spojrzenia Deana. Hermiona złapała przyjaciela za ramię, gdy ten ponownie usiadł. Harley również zauważyła dziwne zachowanie Pottera, więc przykucnęła przy nim.

Nagle obraz boiska do Quidditcha rozmazał się ukazując ciemną komnatę. Harry nie sądził, aby to było bardzo odległe wspomnienie. Miał wrażenie, że to dzieje się w obecnej chwili. Stał przed Czarnym Panem wraz z zakapturzoną postacią. Nawet z tej odległości nie potrafił ocenić, jakiej płci był ten Śmierciożerca. Maska zniekształcała głos.

- Dumbledore za wolą Zakonu ukrył ją w Hogwarcie. Ukryta za innym nazwiskiem, nie potrafię wskazać, kim jest.

Voldemort sięgnął po swoją różdżkę, przyglądając jej się z zainteresowaniem.

- Więc ten stary głupiec, naprawdę sądził, że ją ukryje przed moimi oczami? Niedorzeczność. Już niedługo dziewczyna wpadnie w nasze ręce, a wtedy zyskam moc, której od dawna pożądałem. Z nią, nikt nie będzie mi zagrażał. Dobrze się spisałeś... Idź zatem.

Harry odsunął się, gdy Śmierciożerca wstał z kolan, by jak najszybciej opuścić komnatę, nim Voldemort zmieni zdanie i ciśnie w niego Avadą albo Cruciatusem, w każdym razie, chciał być jak najdalej od swego Pana. Przystanął chwilę w miejscu, oglądając się za siebie, ale jego wzrok nie utknął w Voldemorcie, a w Harrym. Tak sądził, bo przez maskę nie był tego pewny, ale czuł, że patrzą sobie w oczy. Czarna postać wznowiła krok, zostawiając Pana samego.

Obrazy zaczęły się rozmazywać, a Harry zaczynał odzyskiwać ostrość widzenia. Szare niebo przysłonięte gęstymi chmurami, biel pobliskich wzgórz, lasów, boiska... To wszystko było prawdziwe, ale czy to, co widział było zaledwie iluzją?

- Harry, w porządku? - zapytała Harley, a Harry poczuł dziwne ukłucie w okolicy żołądka. Złapał ją za rękę, co zaskoczyło dziewczynę, ale nie wyrwała jej. Domyśliła się, że wpadł w stan podobny do paniki, bo widziała to w jego oczach i jeśli trzymanie ją za dłoń mogło go uspokoić, nie zamierzała protestować.

- Stary, nic ci nie jest? - Dopytywał także Ron, pomagając mu wstać. - Zbierajmy się stąd...

I jak na potwierdzenie słów, Luna ponownie skomentowała jakże barwnie mecz, ogłaszając zwycięstwo Slytherinu, ale właśnie wtedy cała paczka opuszczała stadion. Harry nie mówił nic o tym, co zobaczył. Nie potrafił przetrawić informacji, że ten ktoś, kogo szuka Voldemort był tu w szkole i nie chodziło tym razem o niego. Owszem, nadal był głównym celem swego wroga, ale tu chodziło o coś jeszcze.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz