-Noc-

10 2 0
                                    

          Blado pomarańczowe światło latarni oświetlało kwadratowy, wybrukowany szaro-zieloną kostką, plac po środku którego stał jakiś mosiężny pomnik. Najprawdopodobniej stał tam już od jakiegoś czasu, gdyż zaszedł w całości turkusowo zielonym nalotem a jego pierwotny kolor odszedł w zapomnienie, podobnie zresztą jak jego imię, którego nawet szanowany Ksiądz Dyrektor -choć nigdy nie przyznałby się do tego otwarcie- nie pamiętał. Bez względu na imię, pomnik był jakiegoś rodzaju symbolem przynależącym i na zawsze wtapiającym się w ogólny wygląd szkoły. Przedstawiał on bliżej nie określonego mężczyznę w stroju przypominającym rycerski, na koniu, w niezwykle wojowniczej pozie. W prawej ręce dzierżył wysoko uniesioną nad głowę szablę.

          Związane z nim był też, na przestrzeni lat, przeróżne uczniowskie rytuały, takie jak "chrzczenie" nowo upieczonych członków legendarnego gangu "Paprykarzy" poprzez nadziewanie bananów, jabłek cz nawet kanapek na czubek szabli. Były też coroczne rajdy absolwentów, pod osłoną nocy, obrzucających pomnik papierem toaletowym. 

             Dość, że pomnik stał tam już dostatecznie długo i widział dostatecznie dużo aby powiedzieć, iż tamten październikowy, chłodny wieczór był niezwykły. 

            Uczniowie, jaki i nauczyciele od przeszło godziny byli już zamknięci w pokojach internatu zapieczętowanych, trwającą od niedawna, ciszą nocną. Wysokie cyprysy okalające plac szumiały rozchuśtywane przez powiewy powietrza.

            Przez dziki skowyt wiatru ledwo przebijał się stukot kół, ciągniętej z trudem po nierównych kostkach, walizki. Gdy już jednak pochwyciło się ten dźwięk można było też usłyszeć parę butów na niskim obcasie, były to prędkie kroki pani Puchaczewicz, bynajmniej niezadowolonej z danego jej zadania, przez które zmuszona była wyjść na dwór w tak podłą pogodę. Dźwięki po chwili oddaliły się i jednoznacznie zakończyły wraz z zatrzaśnięciem drzwi .  

Ogrody NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz