Rozdział 7

15 3 1
                                    

Alice

Czułam jak zimny wiatr rozwiewa moje ciemne, brązowe włosy. Siedziałam naprzeciwko Lewisa na ławce koło dużej płaczącej wierzby, patrząc jak umiejętnie zmienia akordy, przygrywając cicho na swojej gitarze. Wpatrywałam się w niego z zainteresowaniem, pijąc gorącą czekoladę z termosu.

- Lewis, czy według ciebie często się narzucam? - spytałam, wyrywając bruneta z muzycznego transu.

Zielonooki schował gitarę do pokrowca po czym spojrzał na mnie, unosząc brew.

- Skąd to pytanie? - zaśmiał się po czym znów przybrał poważny wyraz twarzy. - W jakim sensie?

- W takim sensie, że denerwuję kogoś swoją obecnością.

Chłopak przysunął się bliżej i objął mnie ramieniem. Przeszedł mnie miły dreszcz. Podniosłam wzrok na Lewisa, który patrzył na mnie pytającym wzrokiem.

- Coś czuję, że to pytanie nie narodziło się tak po prostu. - uniósł lewy kącik ust do góry, dzięki czemu na jego policzku pojawił się dołeczek. - Jaki jest jego powód?

Chciałam mu odpowiedzieć zgodnie z prawdą, lecz przypomniała mi się rozmowa z Jack'iem, o tym, że mam nikomu o nim nie mówić. To on był przyczyną mojego pytania. Podczas naszej poprzedniej rozmowy zachował się dosyć dziwnie, lecz myślę, że to dlatego, że tak strasznie chcę naszego spotkania gdy tylko wyzdrowieje.

Brunet westchnął ciężko i pstryknął palcami przed moim nosem.

- Ziemia do Alice. - zaśmiał się cicho. - Jeżeli mam ci pomóc to chcę znać powód twoich rozmyśleń. Czy to przez tego chłopaka, co się tobie przyglądał?

- Co? Nie, no coś ty. - uśmiechnęłam się nerwowo, lecz wiedziałam, że Lewis zobaczył, że kłamię. - Skąd wiedziałeś? - spuściłam głowę.

- Można powiedzieć, że cię znam. Mam wrażenie, że od zawsze. Więc?

- Nie wiem czy powinnam. Obiecałam mu to, że nikt się o nim nie dowie...

- Jak to? - uniósł brew. - Nie uważasz, że to dziwne? No bo spójrz, który chłopak który nie ma zamiaru porwać jakiejś niewinnej i ufnej dziewczynki, nie mówi tego typu zdań? - zaśmiał się.

- Lewis! Ty sobie z tego żartujesz, a to poważna sprawa! - powiedziałam, dając mu kuksańca w ramię.

- Ale spójrz na to logicznie, Alice. To nie brzmi normalnie. - zabrał termos z mojej ręki i wziął łyk gorącej czekolady. - Może będzie lepiej jak przestaniesz z nim rozmawiać, lub poczekasz aż sam wyjdzie ze swojej „jaskini" i wtedy porozmawiacie? Może nie wychodzi na dwór, bo czeka na odpowiedni moment aby zaatako--

- Okej, Lewis, dzięki za radę. - wstałam i pośpiesznie ruszyłam przed siebie.

- Halo, gdzie się wybierasz? Nie mieliśmy spędzić soboty razem? - zarzucił pokrowiec z gitarą na ramię i ruszył za mną. 

- Przepraszam, ale ja już raczej pójdę do domu. Możemy przełożyć nasze plany na następny weekend? - przygryzłam wargę i zatrzymałam się, odwracając w stronę chłopaka. - Zrobiło się nieco zimniej, a ja ubrałam tylko skórzaną kurtkę. Nie chcę zachorować, chyba rozumiesz, prawda?

,,Okno''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz