4

461 57 25
                                    


Per. Torda

Obudziłem się. Stanąłem na czworaka na środku miękkiego materiału. To był kojec lub takie łóżko z kratami zrobiony i z drewna. Wiem to bo słyszałem jak po drodze tatuś i ten drugi rozmawiali o tym. Rozejrzałem się na około ale w tym pomieszczeniu byłem sam.

Dopiero teraz zorientowałem się, że mam coś w buzi. Wyplułem to na moje łóżko i podtrzymując się drewnianych krat, wstałem. Byłem ubrany w coś co obejmowało moje całe ciało oprócz głowy. Było czerwone. Eh...ciągle tylko ten czerwony. Chciałem już z tąd wyjść....

Zacząłem lekko pchać kraty ale nie pękały. Dotarło do mnie jedno z wielu praw fizyki więc zrobiłem dwa małe kroczki w  tył. Jeju jak inni mogą chodzić na nogach? To takie trudne!

Straciłem równowagę i zamiast wyważyć kraty z rozbiegu, upadłem na jedną ze ścianek łóżka a ono się przewróciło. Widziałem wypadający smoczek na podłogę po czym wylądowałem na brzuszku. Leżałem na tych kartach więc spadł na mnie kocyk. Jakoś wyturlałem się z tamtąd i rozplątałem.

-CO TO BYŁO?!-usłyszałem głos taty.

Usiadłem w rozkroku i rozejrzałem się. Taty nigdzie nie było. Za to widziałem dużo żeczy, o których zastosowaniu czy choćby nazwie, nie miałem pojęcia. Śliczne białe drzwi się otworzyły. Do pomieszczenia, w którym byłem wszedł tata i pan w żółtym materiale. Hm...ty była żółta bluza. Patryck! Tak to Patryck!

-Na miłość boską Tord nic ci się nie stało?!-usłyszałem krzyk Patrycka.

-Co tu się stało?-tatuś wziął mnie na ręce i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.

-Tord ty masz tyle siły żeby przewrócić swoje łóżko?-Patryck postawił łóżko normalnie, położył w nim kocyk i to coś co mailem w buzi położył na stoliku--wdał się w ciebie Paul hehe

-Przestań, twoje bajery nic nie zmieniają...

-No ale misiu-Patryck podszedł bliżej a ja wystawiłem w jego stronę ręce.

-No widzisz? Właśnie o tym mówię! Nikt mnie teraz nie chce! Żona mnie zostawiła, Tord woli ciebie a ty zdradzasz mnie z pierwszą lepszą!- tata wepchnął mnie na ręce żółtobluzego.

-Paul ile razy mam ci mówić, byłem u brata, był tam jego chłopak, wszyscy siedzieliśmy lekko podpici, graliśmy w butelkę aż w końcu brat się na mnie rzucił! To nie jest malinka tylko otarcie, od pięści Paya, zrozum w końcu...

-Przestań się tłumaczyć, to nie ma sensu-tata szybko zaczął głaskać mnie go głowie, rozwala jąć moje włosy, rzucił szybkie "cześć Tord " i wyszedł.

-Paul...-zobaczyłem w oczach Patrycka białe kropelki. Nie wiedziałem co się dzieje.

-Mh...-chciałem zadać pytanie, zapytać co się dzieje ale nie potrafiłem.

-Chodź skarbie, nakarmię cię...-wyszliśmy z pomieszczenia.

Jestem mały ale miałem mocno rozwinięte uczucia, zatem czułem, że muszę pocieszyć Patrycka. Jednak moje możliwości było ograniczone.

Przypomniałem sobie jak Patryck pocałował tatusia w policzek a ten od razu się uśmiechnął. Może to działa w dwie strony? Warto spróbować.

Położyłem moje małe rączki na szczęce Pata. Nie mogę położyć ich wyżej bo nie dosięgałem. Żółtobluzy spojrzał na mnie a jedna z kropli spłynęła po jego policzku po czym kapnęła na mój nosek. Od razu wystawiłem język i wytarłem się.

-Przepraszam Tordi-otarł krople rękawem.

-Mmm!-znów złapałem jego szczękę rączkami.

Gdy tylko ten spojrzał na mnie, postaram się odwzorować całusa w policzek po czym oparłem się o jego klatkę i przytuliłem w ten sposób.

Usłyszałem chichot.

-Chcesz mnie pocieszyć?-chichotał.

-Ga!-uśmiechałem się na co patrzył cmoknął mnie w czółko i przytulił mocniej.

Później poszliśmy coś zjeść.

***

Czas dziecka dłuży się niesamowicie ale jestem pewien, że nie widziałem taty od bardzo dawna. Gdy go nie było, noc zdążyła zrobić się trzy razy. Pat mówił na to trzy dni ale ja mówiłem trzy noce. W tym czasie moja zniszczona przez tatę fryzura nie zmieniała się. Patryck nie umiał zrobić mi takiej jak miałem wcześniej.

Kolejno dostałem od Patrycka sweterek, on miał taki sam. Czerwony i bardzo miękki. Zdążyłem polubić czerwony gdy nie było tatusia. Zawsze gdy zobaczyłem czerwone jabłko czy inny przedmiot i tym kolorze, przypominał mi się tata bo on nosił czerwony sweter.

Dodatkowo gdy nie było taty nauczyłem się chodzić i lekko mówić, oglądałem dużo bajek, które włączał mi Patryck.

W końcu nie wytrzymałem i  podreptałem do kuchni w czasie gdy Pat robił obiad. Stanąłem obok jego nogi i pociągnął go za nogawkę jeansów.

-Tata?-zapytałem gdy ten kucał do mnie.

-Tatuś na jakiś czas odszedł..

-...-już nic nie odpowiedziałem tylko się rozpłakałem z moich oczu ciekły wielkie łzy.

-Też za nim tęsknię..

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Życie TordaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz