8

460 22 2
                                    

-W końcu! Ile można czekać na was! - krzyknął Alex. Zaśmiałam się cicho pod nosem i usiadłam razem z Blakiem na kocu. Wysypałam słodycze na środek, a szatyn wszystkim podał po butelce piwa- nie chce tych sików. Dawaj mi czystą.

-Posrało cię chyba- powiedział o dziwo trzeźwy Alan- nikt cię do domu nie będzie zanosił.

-Te piękne panie mnie zaniosą- wskazał na swoje nogi- chociaż wody mi dajcie!

Blake zaśmiał się pod nosem, jednak podał mu to czego chciał. Chłopak od razu odkręcił butelkę i wypił połowę jej zawartości. Podał wodę swojemu bratu i położył się na piasku. Po chwili można było usłyszeć miarowy oddech Alexa.

-My będziemy się zwijać- powiedział Alan. Podniósł za pachy swojego pijanego brata i zaczął go ciągnąć w stronę parkingu. Zlekceważył to, że jego brat był na boso i mógł sobie pokaleczyć stopy.

-My też już lecimy- powiedział Marcus. Wstał z koca, a zaraz po nim wstała Dell. Pożegnałam się ze wszystkimi i powróciłam do znudzonego Blake'a.

-Co robimy? - spytałam- jesteśmy sami na plaży.

-Nie wiem- wzruszył ramionami. Odwrócił się w stronę morza i uśmiechnął się szeroko- jednak wiem.

Wstał z piasku i przerzucił mnie sobie przez ramie. Zaczełam bić go po plecach, jednak ten w ogóle nie reagował. Po chwili nieduża fala uderzyła mnie w twarz, a tuż po tym znalazłam się pod wodą. Poczułam jak glony łaskoczą mnie po stopach. W. Szybko odbiłam się od dna i wyskoczyłam na ręce rozbawionego szatyna.

-Coś złapało mnie za stopę!- krzyknęłam przestraszona.

-To pewnie glony- powiedział lekceważąco. Zaczął iść w kierunku lądu.

-Nie. Ten uścisk był za mocny jak na glony. To jakby ktoś tam pływał przy dnie i mnie mocno złapał.

Szatyn odstawił mnie na koc i podał mi ręcznik. Przy wycieraniu nóg, zobaczyłam czerwony ślad na lewej łydce.

-Spójrz!- zawołałam chłopaka. Ten szybko do mnie pobiegł i ostrożnie złapał za moją nogę.

-Faktycznie. Lepiej będzie jak cię zawiozę do domu- powiedział przejęty.

-Przecież wypiłeś- przypomniałam mu.

-Jestem trzeźwy - powiedział, zakładając mi swoją bluzę przez głowę- i nie ściągaj jej, bo się jeszcze przeziębisz.

Posłuchałam się go i nie ściągnęłam bluzy. Ledwie doszłam do samochodu, gdyż ta noga cholernie mnie bolała. Oparłam głowę o szybę i obserwowałam poczynania chłopaka. Wszystko ostrożnie pasował do toreb plażowych. Gdy wszystko było sprzątnięte, podszedł do auta i wszystko zapakował to do bagażnika. Wsiadł za kierownicę i odpalił samochód. W ciszy ruszyliśmy z parkingu.

~*~

-To ten- wskazałam na mały, biały domek z zadbanym ogródkiem. Blake zatrzymał się przy chodniku i zgasił samochód.

-Przepraszam, że nie pomogłam pozbierać ci tych wszystkich rzeczy- powiedziałam smutno. Blake westchnął głośno i odwrócił głowę w moją stronę.

-To nie tak, że jestem zły czy coś. Po prostu- zaciął się na moment- a nie ważne.

-Jak tam chcesz- wyszłam z samochodu i otworzyłam bagażnik. Mężczyzna stanął koło mnie i podał mi torby. Przejęłam od niego rzeczy i ruszyłam pod frontowe drzwi. Blake jednak zatrzymał mnie w połowie i odwrócił w swoją stronę.

-Może byśmy poszli razem na kawę, co ty na to? - spytał nieśmiało. Nie spodziewałam sie tego, jednak mała część mnie skakała ze szczęścia.

-Chętnie z tobą pójdę- uśmiechnęłam się lekko. Blake podał mi swój telefon bym wpisała swój numer. Wpisałam ciąg liczb i oddałam mu komórkę. Uśmiechnął się szeroko i schował urządzenie do kieszeni.

-W takim razie do zobaczenia- uśmiechnął się ostatni raz i odszedł do samochodu. Wsiadł za kierownice i po cichu odjechał. Ja natomiast weszłam do domu jak najciszej umiałam jednak już przy schodach powitali mnie rodzice.

-Masz szlaban na do piątku- powiedziała wkurzona mama. Odwróciła sie na pięcie i poszla na górę do swojej sypialni. Ojciec uśmiechnął się chytrze.

-Mam nadzieję, że jest tego warty - powiedział. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.

-Ja też tato. Ja też - powiedziałam cicho. Wyminęłam go i szybko pobiegłam do swojego pokoju. Wskoczyłam na łóżko i od razu zasnęłam.

Kim ty jesteś? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz