Wieść o meczu zawodników Slytherinu i Gryffindoru szybko rozbiegła się po całym zamku. Już po niespełna dziesięciu minutach na trybunach zebrała się spora część uczniów ze wszystkich domów. Starcie było bardzo wyrównane. W obu drużynach widać było, że zawodnicy nie są do końca zgrani.
Morskie oczy Evelyn uważnie śledziły wszystkich graczy, od czasu do czasu na dłużej zatrzymywała swój wzrok na Jamesie. Chłopak jako szukający był niezmiernie skupiony na swoim zadaniu. Przez cały czas na ogonie siedział mu Scorpius, który także był szukającym, ale w drużynie Ślizgonów.
Albus siedział obok niej, obgryzając paznokcie. Nie denerwował się jednak meczem między swoim domem a Gryfonami. Czuł się nieswojo, wiedząc, że po zakończeniu meczu czekała na niego z pewnością ciężka rozmowa z bratem i kuzynką.
Rose, siedząca z drugiej strony Evie, nie zwracała uwagi na kuzyna, uważnie śledząc zawodników. Albusa stresowało to jeszcze bardziej.
Nagle James i Scorpius w tym samym momencie skierowali swoje miotły w dół. Wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc. Mimo że mecz ten rozgrywany był jedynie towarzysko, wszyscy kibice żywo dopingowali swoich ulubieńców. James i Scorpius byli coraz bliżej znicza. Łeb w łeb, ramię w ramię, miotła w miotłę. Żaden nie miał zamiaru odpuszczać. Dla nich nie był to pojedynek dla zabawy, był to pojedynek o honor. Obaj wyciągnęli ręce po złotą piłeczkę.
Czas jakby się zatrzymał. Reszta zawodników, jak i kibice wstrzymali oddech. Po sekundzie Potter podniósł zaciśniętą dłoń w geście zwycięstwa, a cała drużyna Gryfonów rzuciła się na niego ze szczęścia.
— POTTER, POTTER, POTTER! — krzyczeli Gryfoni, podrzucając swojego szukającego.
Wśród nich znalazły się już Rose, Evie oraz stojący lekko z tyłu Albus.
— Al, czy przypadkiem nie miałeś czegoś zrobić? — zapytała dziewczyna, znacząco zerkając w stronę Rose, która gratulowała Jamesowi.
— Są zajęci i... — natychmiast przerwała mu przyjaciółka.
— Nawet o tym nie myśl — pogroziła mu palcem — W tej chwili marsz do Rose i Jamesa. JUŻ!
— Jesteś gorsza od babci Molly.. — wymamrotał cicho, po czym z miną jakby szedł na ścięcie, podszedł do brata i kuzynki.
— Yhmm Rose, James — owa dwójka spojrzała na niego ze zdziwieniem — Ja chciałem was... chciałem was przeprosić.
Dwójka Gryfonów patrzyła na niego z podniesionymi brwiami. Czarnowłosy stresował się tym momentem, nie chcąc żyć w niezgodzie z najbliższą mu rodziną.
— Przyjmujemy przeprosiny, Albusie — powiedziała po chwili Rose z lekkim uśmiechem.
Już dawno z Jamesem uznali, że nie są wcale źli na Albusa, jednak czekali na to aż on sam wyciąganie do nich rękę. Mimo że nie okazywali tego, słowa młodego Pottera bardzo uraziły ich. Słowa Albusa najbardziej dotknęły Rose, przez co James niesamowicie wkurzył się na swojego brata.
Nie od dzisiaj wiadomo było, że dla swojej kuzynki jest w stanie zrobić wszystko. Każdy w rodzinie sądził, że to Albus i Rose z pewnością się zaprzyjaźnią, w końcu byli w tym samym wieku. Mimo to, to właśnie James najlepiej dogadywał się z Rose. Oboje mieli trudny charakter i jako pierworodne dzieci wciąż porównywani byli do swoich rodziców.
CZYTASZ
Nowe Pokolenie Hogwartu cz.1
Fanfiction( w trakcie korekty ) ( zapraszam także na inne moje książki) Część 2- https://my.w.tt/BiLyxBGmD5 Nowa książka- https://my.w.tt/vneRTwMmD5 Minęło już dwadzieścia pełnych lat od czasów II bitwy o Hogwart oraz od wydarzenia, które zmieniło cały Czar...