1

3.4K 113 0
                                    

Uśmiecham się najszczerzej, jak potrafię. Pozdrawiam osoby, których nie znam i robię wszystko, żeby ten dzień był udany. Pomijając moją wewnętrzną walkę z samą sobą bawię się całkiem nieźle. Wszyscy goście zebrani ruszają do swoich aut a ja ostatni raz tłumaczę głuchej ciotce drogę do kościoła. Biorę kilka oddechów i wygładzam swoją sukienkę. To na prawdę się dzieję a ja nie mogę zrobić niczego aby to przerwać. 

Wschodząc do starego kościoła czuję ogarniającą mnie pustkę i narastający gniew. Ustawiam się pod jednym z zimnych murów i tak, jak na każdej próbie powtarzam w głowie, że to tylko pieprzony sen z moim udziałem. Rozglądam się chcąc rozproszyć myśli, dostrzegam figurkę anioła z wyraźnym uśmiechem na twarzy. Wydaję się, jakby ze mnie kpił. 

Ceremonia rozpoczyna się a ja zerkam na pana młodego, który tryska radością, odwraca się w moją stronę a wdzięczność i przyjaźń, z którą rzuca spojrzenie w moją stronę wypala mnie na wskroś. Nagle, jak grom zapada cisza, wszystkie twarze zwracają się w stronę wejścia. Słyszę kilka westchnień i sama odnajduję obiekt ich zainteresowań. Mój wewnętrznie silny mur i przekonywanie samej siebie, że to wszystko to nic, runął. Brakuję mi tchu widząc jej zakłopotany uśmiech i powolny ruch. Pozwalam sobie udawać, że to do mnie idzie i że to mnie darzy niepowtarzalnym uczuciem. Kiedy dochodzi obdarza mnie małym, zdenerwowanym uśmiechem i całuję swojego przyszłego męża. Rani mnie to, ale co mogłabym zrobić. Chcę krzyczeć, paść u jej stóp i sprawić, że byłaby najszczęśliwszą, ale nie zrobię żadnej z tych rzeczy, bo wiem, że to byłoby na nic. Ona kocha go i kompletnie nie jestem jej potrzebna. 

Zaciskam zęby, słysząc 'tak' padające z jej ust. Wiwat i oklaski rozprowadzają się po całym kościele a zakochana para łapię się za ręce i beztrosko biegną po dywanie usypanym kwiatami, jej ulubionymi kwiatami. Myślę o tym czy na prawdę chcę być na przyjęciu i wiem, że nie ale jakaś część mnie rozumie powagę sytuacji. Oddalimy się od siebie i chcąc czy nie mam ochotę dziś nacieszyć się widokiem jej szczęśliwej. Uwielbiam wywoływać śmiech z jej pełnych ust albo widzieć radość w jej brązowych oczach. Tym razem będzie inaczej, dlatego siedząc w swoim samochodzie pozwalam spłynąć łzom, krzyknąć i uderzyć kilka razy w kierownicę po czy nakładam swój perfekcyjny uśmiech i wychodzę zmierzyć się po raz ostatni z rzeczywistością. 

fascination camren pl (gp) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz