Rozdział 3

93 11 38
                                    

Przez cały dzień denerwuję się wieczornym przyjęciem urodzinowym. Wiem, że coś się kończy i nigdy do tego nie wrócę. Zaczynam nowy rozdział i chociaż wiem, że nie powinnam się martwić, to nie mogę pozbyć się tego uczucia. Stresuję się też pierwszą podróżą na Ziemię.

Z okazji ostatnich urodzin, dostaję piękną, białą suknię. Jest długa i pokryta maleńkimi diamencikami. Faida ozdabia nimi również moje skrzydła.

Kiedy do naszego pokoju wchodzi Gavreel, gwiżdże na mój widok.

- A co się tak wystroiłaś jak szczur na otwarcie kanału? - Pyta, marszcząc brwi. - Ach, no tak! - Uderza się dłonią w czoło. - Przecież masz ostatnie urodziny!

- Niezła próba - uśmiecham się do niego.

Gavreel wyciąga z kieszeni pudełeczko, ale zanim mi je podaje, zamyka mnie w mocnym uścisku. Gdybym była Śmiertelniczką, zapewne poczułabym ból, ale teraz tylko wybucham śmiechem.

- Wszystkiego najlepszego... na nowej drodze życia?

- Tak mówią Śmiertelnicy innym Śmiertelnikom biorącym ślub - wtrąca się Faida.

- Można to tak potraktować - Gavreel wzrusza ramionami. - Bierzesz ślub ze służbą ludziom. Będziesz to robić do końca życia. A że jesteśmy nieśmiertelni... Moje kondolencje - mruga do mnie, a ja przewracam oczami i w końcu otwieram pudełeczko, które mi dał.

W środku znajduje się naszyjnik, na cienkim, srebrnym łańcuszku, z okrągłym wisiorkiem wypełnionym niebieskim kryształem.

- To nawiązanie do twojego imienia - wyjaśnia Gav. - Niebieski jak Niebo, Skye.

- Dziękuję! - Tym razem sama go ściskam.

- Wszystko dla mojej siostry - uśmiecha się do mnie.

Zakładam pospiesznie łańcuszek, który pięknie zdobi moją szyję. Teraz czuję się jeszcze lepiej, tak jakbym miała już wszystko. Część ciężaru spada z mojego serca, przecież nie mam się czym denerwować. Zawsze mogę liczyć na moich najlepszych przyjaciół, nie jestem sama. Muszę po prostu o tym pamiętać. Łatwizna.

- Dobra, koniec tego, bo jeszcze się wzruszę - stwierdza Gavreel. - Idziemy już? Za chwilę zacznie się przyjęcie. Chyba nie chcesz się spóźnić?

- Czy nie tak robią prawdziwe gwiazdy? - Pytam niewinnie.

- To nie są prawdziwe gwiazdy. One tylko usiłują zwrócić na siebie tym uwagę, a ty nie musisz tego robić.

- Jesteś dzisiaj podejrzanie miły - zauważa Faida.

- Zawsze taki jestem - Gavreel wytyka jej język.

>>>

Sala jest ozdobiona podobnie jak moja suknia i skrzydła. W powietrzu unoszą się diamenciki, które przepięknie się mienią. Mimo, że otacza nas biel, światło jest przygaszone. Słońce już zaszło i w dalszym ciągu korzystamy z naturalnego światła - nocą pomagają nam w tym gwiazdy.

Ktoś nagle łapie mnie za rękę i pociąga na środek. Okazuje się, że to Ariel. Jęczę w duchu, ale staram się nie okazywać negatywnych uczuć. Nic i nikt nie zepsuje mi moich ostatnich urodzin, nawet on.

Na środku znajduje się również Królowa Angelica, a obok niej Yael i Sariel.

- Dzisiaj zebraliśmy się po to, by świętować ostatnie urodziny Ariela i Skye - zaczyna królowa. Czuję na sobie spojrzenia reszty Aniołów i może gdybym była człowiekiem, to bym się zarumieniła. Nie lubię być w centrum uwagi, to strasznie krępujące. Ariel natomiast uśmiecha się z wyższością, jakby samo to, że ma urodziny było jakimś niezwykłym osiągnięciem, którego dokonał. - Jako prezent otrzymają wyjątkowy Dar, tak jak każdy Anioł. Dar sam wybiera Anioła, kierując się tym, co znajdzie w jego sercu.

Królowa chwyta nas za ręce. Wzdrygam się, czując nagłą falę gorąca, które przebiega przez moje żyły, w których nie płynie zwykła krew. Uczucie wzmaga się do tego stopnia, że mimowolnie się krzywię. Mam wrażenie, że moje ręce od wewnątrz trawi ogień, który biegnie prosto do serca. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do bólu, więc w pewnym momencie, gdy już myślę, że nie wytrzymam, ogień zamienia się w kryształy lodu. Wbijają się w moje dłonie, aż wszystko ustaje. Otwieram oczy, nieświadoma tego, że mocno je zaciskałam, próbując wytrzymać ból.

Kątem oka zerkam na Ariela, który jak zwykle uśmiecha się szeroko, ale w jego oczach widzę resztki bólu, którego przed chwilą doświadczył.

Królowa sięga po dwa srebrne pergaminy, które spadają obok nas.

- Anioł Ariel otrzymuje Dar Namiaru. Oznacza to, że będzie w stanie wytropić wszystko i wszystkich. Ktoś taki jest nam potrzebny z Radzie Aniołów, więc z dniem dzisiejszym zostajesz do niej przyjęty - oznajmia królowa Angelica. Ariel ma taką minę, jakby nie mógł być już bardziej z siebie dumny. - Zaś Anioł Skye - kontynuuje królowa - otrzymuje Dar Blokady...

Dar Blokady? Staram się ukryć rozczarowanie.

- ...Dar ten blokuje wszelkie inne Dary. Na przykład może zablokować Dar Ariela, który nie będzie w stanie namierzyć Skye. Ten Dar udaremnia działanie innych.

Moją twarz rozjaśnia w końcu uśmiech. Ten mój Dar wcale nie jest taki bezużyteczny. Na tę chwilę jeszcze nie wiem, do czego mi się przyda, ale jestem czuję, że to właśnie to, czego potrzebowałam.

- Teraz wasi opiekunowie pokażą wam ludzi, którymi będziecie się opiekować - mówi królowa. Gabrielle podchodzi do mnie z uśmiechem.

- Ślicznie wyglądasz - zakłada mi kosmyk włosów za ucho. - W takich chwilach niektórzy robią się sentymentalni - wzdycha i bierze mnie pod rękę. - Chodźmy już.

- Powodzenia, Skye - rzuca Ariel, machając mi i uśmiechając się przy tym złośliwie.

- Powodzenia - odpowiadam z grzeczności.

Wychodzimy z Sali, żegnani oklaskami. Nie wiem w jaki sposób świętują ludzie, ale u nas wszystko sprowadza się do otrzymania Daru i wyruszenia w pierwszą podróż na Ziemię. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć człowieka, którego mam wziąć pod swoje skrzydła.

Razem z Gabrielle podchodzimy do Sali Przemieszczenia. Stamtąd wszystkie Anioły podróżują na Ziemię.

- Pierwszy raz bywa dziwny - Gabrielle mruga do mnie, po czym okręcamy się wokół własnej osi. Następne zostaję porwana przez wir. Czuję się tak, jakbym brała lodowaty prysznic. Staram się nie zamykać oczu, chociaż wszystko jest rozmazane.

Moje stopy w końcu uderzają w coś twardego. Rozglądam się i widzę zwykłą ulicę, na której panuje mrok. Gabrielle swoją osobą rozświetla wszystko wokół, podobnie jak ja.

- Tylko my widzimy ten blask - przypomina mi Gabrielle.

- Wiem.

- Znajdujemy się niedaleko domu twojego człowieka. Chodźmy.

Okazuje się, że drugi dom, który mijamy okazuje się tym, czego szukamy. Oczywiście nie kierujemy się w stronę drzwi. Stajemy na tyłach dużego domu i rozwijamy skrzydła, po czym podlatujemy do jednego z okien. Gabrielle przesuwa dłonią po szybie, a okno otwiera się. Wchodzimy do pokoju.

W środku panuje okropny bałagan. Na podłodze porozrzucane są ubrania, gitara, a piłka leży na biurku w otoczeniu książek i segregatorów. Na granatowych ścianach wisi mnóstwo plakatów drużyn piłkarskich.

Po lewej stronie znajduje się duże łóżko, na którym leży ciemnowłosy chłopak, pogrążony w głębokim śnie. Nie widzę dokładnie jego twarzy, która jest wciśnięta w poduszkę.

- Oto twój podopieczny - odzywa się Gabrielle. - Kyle Thomson.

CDN.

• under my wings • [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz