Jeden i jedyny rozdział.

32 0 0
                                    

- Heej - usłyszała zamykając drzwi od auta - dzięki, że przyszłaś. Sam bym sobie z tym nie poradził.

Odwróciła się w stronę usłyszanego głosu i jej oczom ukazał się chłopak - dość wysoki, ciemnowłosy i nawet umięśniony. Ten, widząc, że wyciąga z tylnego siedzenia stos notatek, natychmiast zabiegł po schodach, aby je od niej wziąć.

- No, ty chyba sobie za to sama z tym nie poradzisz? - zapytał retorycznie wyciągając pomocną dłoń w jej stronę.

- Hej. No cóż, od czegoś ma się przyjaciół, prawda? - odparła wręczając mu plik kartek.

Zabrzmiał odgłos zamykanego auta, i po chwili skierowali się oboje w stronę schodów, z których przybiegł chłopak.

Było dość zimno, w końcu to późna jesień. Lato już dawno odeszło w zapomnienie, i każdy przygotowywał się na nadejście zimy. W tym miejscu było ją nawet słychać. Z dala od miasta hałas zdawał się być czymś abstrakcyjnym - jakby sama przyroda chciała powiedzieć: "Wybrany numer nie odpowiada. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału, biip". Takie są w końcu uroki zimy, no i prowincji, na której niewątpliwie teraz była. Nic dziwnego, że ludzie dostawali depresji. W takich momentach człowiek chciałby chyba jedynie pić.

- Czemu chodzisz z rozpiętą kurtką? - usłyszała pretensjonalny ton, który wyrwał ją z zamyśleń.

- Proszę? - odparła, po czym odwróciła się, bo zauważyła, że chłopak przystaną.

- Kurtka - przymrużył oczy, wiedząc, że ta znowu go nie słuchała.

Dziewczyna popatrzyła na zapięcie, po czym uśmiechnęła się.

- Ah, to! - zaczęła - Przecież jechałam autem, to co miałam się w nim zagrzać na śmierć? - spytała retorycznie.

- A żebyś wiedziała...

- Marcin... - urwała na chwilę, próbując znaleźć odpowiednie słowa - Wiem, że się przyjaźnimy, i jesteś starszy, ale na prawdę nie musisz mi matkować. Dam sobie radę...

- Ta, a potem gorączka, 38 stopni, i "Marcin pomóż" - odparł ironicznie.

Podeszli do drzwi wejściowych, które chłopak jedną ręką otworzył, dając dziewczynie przejść.

- Dobra, następnym razem się zapnę, ale teraz to chyba nie ma najmniejszego sensu - powiedziała wchodząc do środka.

Chłopak także wszedł i zamknął za nimi drzwi.

- Tym razem wygrałaś - odparł z udawaną złością - Witam w mych skromnych progach. - dodał kładąc stos papierów na komodzie - Herbaty?

Dziewczyna rozejrzała się szybko po przedpokoju, po czym rzuciła - Tak, poproszę.

- Ja wam zrobię - rozległ się nieznany dotąd dziewczynie głos, po czym zza drzwi do kuchni wychyliła się pani w średnim wieku. Szybko poprawiając okulary na nosie popatrzyła na gościa - Dzień dobry - powiedziała z uśmiechem.

- Dzień dobry, pani musi być mamą Marcina? - szybko odpowiedziała dziewczyna.

Kobieta wyszła na przedpokój prezentując całą swoją osobę. Na oko można by było rzec, że choć drobnej postury, musiała dużo w życiu przejść, jednak ciągle stara się być pogodna (mimo zaczynającej się niedługo zimy, ale czymże jest jedna zima w kilkudziesięciu innych, które ona przeżyła).

- Tak, Krystyna Kahl - powiedziała, po czym wyciągnęła rękę do dziewczyny.

- Zuzanna Lee - dziewczyna odparła i również podała kobiecie rękę.

"Nie daj jej odejść..." - ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz