Alexander
Uczestniczenie w tym wydarzeniu zawsze było interesujące. Rzeź, która rozpoczynała całą ceremonię była chyba ulubioną częścią nieśmiertelnego. Żałował, za każdym razem, że to nie jest katem dla ofiar. Mimo to spoglądanie jak umierają, czasem wolno, a czasem szybko, było zawsze satysfakcjonujące. Nie mogło się jednak w żaden sposób równać z tym, co działo się w podziemiach. To tutaj najgorsze osobniki jego rasy poddawali się rozkoszy jaką było zadawanie bólu innym. Czerpali z tego radość, trudną do opisania momentami. Ludzie, wampiry i półwampiry. Każdy kto w jakiś sposób zawinił, zawsze kończył tutaj. Devile zawsze głównie chodził i jedynie obserwował, a rzadko kiedy brał czynny udział w zabijaniu. Tę rozrywkę zapewniał sobie sam w domu, a za zamkniętymi drzwiami mógł się poddać najgorszym, najohydniejszym czynom, które tylko przyszły mu do głowy. Teraz czerpał dziką satysfakcję z przerażenia Anabelle. Siedział w jej umyśle na tyle głęboko, aby czuć wszystko co młoda kobieta. Wiedział doskonale, że jest zbyt dobra, aby się tutaj znajdować i zbyt niewinna. W końcu jakby nie patrzeć to właśnie on odebrał jej tak naprawdę wszystko najcenniejsze co miała. Zaczynając od niewinności, a na godności kończąc. I choć odebrał ją jako dorosłą, wkraczającą w życie kobietę, to trzymana w klatce przez rodziców, nigdy nie była w stanie doświadczyć tego co większość jej rówieśników. Dziś dawała mu jednak o wiele więcej zadowolenia, niż przez ostatni rok jak u niego się znajdowała. Uczucia, które nią targały w żaden sposób nie mogły się równać z tym, co czuła kiedy była u niego. Być może do domowych tortur zdążyła się już przyzwyczaić, a to co działo się tutaj, było przecież nowością.
Kroczyli przez miejsce śmierci. Nie skupiał się na tym co go otaczało, a na drobnej brunetce. To ona w tej chwili była dla niego najważniejsza. Jej odczucia, którymi się karmił niczym wygłodniały wilk po wielu dniach głodu. Z każdym krokiem był coraz bardziej syty, a wiedział, że to, to dopiero początek tego co jest na dzisiejszy wieczór zaplanowane. Przypięci łańcuchami do ścian ludzie, ich wrzaski, rzucanie wyzwisk w stronę innych, zupełnie nie robiły na nim żadnego wrażenia.
— Andrew.
Cichy szept wyrwał go z zamyślenia. Wzrok od razu skierował w stronę brunetki, a ta nie dość że przestała iść to z wymalowanym przerażeniem na twarzy wpatrywała się w jednego z przypiętych do ściany chłopaków. Nie mógł być starszy od dziewczyny. Ciężko było tak naprawdę stwierdzić, jego twarz pokrywał brud. Ciemne włosy sięgały niemal ramion, przetłuszczone i zakrywające twarz, dopiero kiedy jego wzrok padł na lewę ramię i tatuaż, niewielki krzyż, Alexander zrozumiał kim chłopak jest. Zaintrygowało go jednak to, że Anabelle go znała. Z łatwością przecież mógł się dowiedzieć kim jest. Wystarczyło zagłębić się w jej myśli, a nie tylko emocje. Postanowił jednak nie psuć sobie zabawy, a zobaczyć jak rozwinie się cała sytuacja. Bez słowa pozwolił jej od siebie odejść. Musiała zdawać sobie sprawę z tego, że gdyby próbowałaby czegokolwiek, to nie miałaby tak łatwo. Nieśmiertelny postanowił się wycofać, stać z boku i przyglądać się sytuacji.
Natomiast Anabelle nie ruszyła się ze swojego miejsca nawet na krok. Wpatrywała się z niedowierzaniem w młodego mężczyznę. Tego samego młodego mężczyznę, którego lata temu obserwował na szkolnym boisku. Andrew Campbell, obiekt nastoletnich westchnięć. To z nim wyobrażała sobie przecież wspólną przeszłość, ona i dwie koleżanki, tak jak to dzieci. Ciężko było jej uwierzyć, że znajduje się w takim miejscu. I dlaczego akurat on?
Z tyłu głowy wciąż miała obietnicę, którą mu złożyła. Miała nie okazywać słabości, miała być niewidoczna dla innych, ale jak miała to zrobić, kiedy spotkała osobę, która lata temu była jej bliska? Nawet jeśli, najprawdopodobniej, on sam nie miał pojęcia o jej istnieniu. Nie potrafiła tak po prostu zignorować mężczyzny i tego, że się tutaj znajdował. Musiało się stać coś strasznego. Nie zamykali tu ludzi bez powodu, wiedziała o tym. Młoda kobieta zrobiła kilka kroków do przodu. Bała się tego, co może się wydarzyć, jednak coś nakazywało jej to zrobić. Nie zawsze była przecież najważniejsza, nie zawsze wszystko musiało być o niej. O wiele łatwiej było ignorować ludzi, których nie znała, choć i to bolało. Ale pojawił się Andrew, a on... nawet nie wiedziała kim tak naprawdę dla niej był, ale nie umiała zwyczajnie go zignorować i przejść dalej. Musiała się zatrzymać. Musiała coś zrobić. Zdawała sobie sprawę, że Alexander gdzieś tu wciąż jest, jednak to nie miało teraz znaczenia. Dopóki nie czuła na sobie jego długich placów, mocnego uścisku, to nie było ważne. Nie miało też znaczenia co stanie się w domu. Nawet gdyby ją zabił, wyrządziłby jej tylko przysługę.
CZYTASZ
Beauty and The Beast
VampiroŚwiat nigdy nie był taki jak sobie to wyobrażaliśmy. Nikt nie spodziewał się tego, że pewnego dnia z mroku wyłonią się istoty o których do tej pory tylko czytaliśmy w książkach. Wszystkie historie, filmy i seriale okazały się jednak być prawdą. Z po...