Poprosimy komentarze☺
Dzień: 8 Grudnia
Louis skończył robić śniadanie i najpierw obudził synka, którego po chwili miał ułożonego na biodrze.
- I idziemy do taty, czas go obudzić, prawda? - Louis zwrócił się do malca i po chwili uzyskał wesoły krzyk 'mama tak!'. Tomlinson zapukał kilka razy w drzwi, nim weszli przez nie - Harry, wstawaj...
Brunet leżał cały czas na łóżku z zamkniętymi oczami i lokami rozsypanymi na poduszce. Przytulił się mocniej do poduszki i mruknął tylko coś pod nosem.
- Tatuś! Wstawaj, wstawaj! - Kai zaczął powtarzać, kiedy szatyn podszedł z nim do łóżka.
- Dzień dobry - mruknął brunet siadając na łóżku i zaczesując włosy do tyłu. Nie spodziewał się takiej pobudki.
- Dzień dobry - odparł Louis, starając się nie spoglądać na nagą klatę piersiową. Nie byli już razem i nie będą. Ale Kai powinien mieć tatę - Śniadanie gotowe.
- Zaraz przyjdę, tylko się odświeżę - obiecał, powoli przytomniejąc.
Louis skinął na to i zostawili go samego.
Harry tak, jak obiecał szybko się ogarnął i we wczorajszych ubraniach zszedł na dół na śniadanie. Dziwnie dobrze czuł się w domu Louisa, naprawdę chciał to wszystko naprawić.
W kuchni przywitał go miły zapach jajek i bekonu. Spojrzał na pełny stół jedzenia, kiedy napotkał wzrokiem Louisa, który pomagał jeść małemu.
- Smacznego - uśmiechnął się i usiadł po drugiej stronie stołu, przy jeszcze pustym talerzu.
- Smacznego - odpowiedzieli obaj, a mały z pełną buzią, na co Louis go skarcił z małym uśmieszkiem.
Harry uwielbiał kuchnie Tomlinsona, mógłby jeść przez resztę życia wszystko to co on przyrządzi. Zawsze przygotowywał potrawy tak, jak on lubił najbardziej. W środku wciąż czuł na siebie złość, jak i na Nicka. Niemal od razu zerwał znajomość z tym mężczyzną. Zdążył mu powiedzieć, co myśli o tym wszystkim. Przegapił ważną cześć w swoim życiu i nie potrafił sobie sam tego wybaczyć.
- Harry, po śniadaniu idę na zakupy... Mógłbyś zostać z Kaim? - mówił niepewnie.
- Jasne, damy sobie radę. Prawda kolego? - rzucił brunet, patrząc na synka.
- Będziemy się bawić mama! - obiecał Kai, kiedy przestał jeść, a Louis w końcu sam mógł napełnić sobie żołądek.
- Będziemy się grzecznie bawić - zaznaczył Styles. Nie mógł zaprzepaścić swojej jedynej szansy.
Louis czuł w środku niepewność, kiedy zaczął zajadać się śniadaniem. Harry widział wahanie w zachowaniu szatyna. Mimo wszystko chciał mu pokazać, że jest odpowiedzialnym ojcem dla ich malucha.
- Nie będzie mnie do godziny - obiecał - Sklep jest w miarę blisko.
- Nie ma problemu Louis, damy radę, ile by to nie było - zapewnił niebieskookiego - Dziękuję za śniadanie, najadłem się.
- Nie ma za co - uniósł kącik ust i sam dokończył swój posiłek i zaczął po wszystkim sprzątać. Najpierw porządek, potem inne obowiązki. Musiał jakoś wszystko trzymać w dobrym stanie, nie kalecząc przy tym relacji z malcem. Dzieci potrzebowały dużo uwagi i on o tym bardzo dobrze wiedział.
- I co Kai? Porysujemy? - zaproponował Harry, kucając koło synka.
- Możemy? - zielone oczka zabłyszczały, nim wyciągnął rączki w stronę ojca.
CZYTASZ
Be our santa/ larry
FanfictionLouisa zostawił partner w okresie świątecznym, go i ich nienarodzone dziecko. Trzy lata później wraca, chcąc to wszystko naprawić i być rodziną z Louisem i ich małym synem. Tylko, czy Tomlinson mu wybaczy? Współpraca z moją wspaniałą i jedyną: @Zial...