HADES I PERSEFONA

859 46 12
                                    


Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie oraz przerabianie tekstu bez zgody autora jest zabronione. Imiona i nazwiska osób żywych oraz zmarłych użyte w tekście są fikcyjne - wszelkie powiązania z osobami postronnymi są przypadkowe.

Grafika użyta przy tym tekście pochodzi ze strony: https://www.deviantart.com/sandara/art/hades-and-persephone-2-210920648


____________________________________________________


Śnieg delikatnie skrzypiał pod jej stopami, gdy przemykała lekko między ciemnymi, nieruchomymi sylwetkami drzew. Księżyc przyświecał jasno spośród strzępek szarych chmur, które niedługo mogły przynieść ze sobą śnieżycę i grad. Długa suknia zahaczała o drobne gałęzie, ale ona zignorowała to, udeptując gołymi stopami ślady w białym puchu. Na odsłoniętych ramionach ślizgało się jasne światło pełni i odbijało się w amulecie, który kołysał się swobodnie na łabędziej szyi. Odczuwała zimno i to uczucie pomagało jej stawiać kolejne kroki. Oglądała się za siebie niepewna, czy nie będą jej ścigać.

Dłońmi dotykała kory, aby poczuć jej szorstkość. Wyczuwała, jak drzewa spokojnie śpią, czekając na cieplejsze dni, na początek wiosny, gdy jej matka wkroczy na te ziemie dumnym krokiem. Tak długo tkwiła w Podziemiu, że niemal zapomniała, jak to jest mieć dookoła siebie naturę.

Gdzieś obok szybko przemknął zając, niemal wpadając jej pod nogi. Śledziła go wzrokiem zaledwie kilka sekund, zanim zniknął z pola widzenia. Przystanęła, przymknęła powieki i zaczęła uważnie nasłuchiwać. Cisza w lesie była tak przejmująca i ciężka, że niemal zaczęło jej dzwonić w uszach. W oddali zahuczała cicho sowa, na niebie niemal bezszelestnie przeleciał kruk, a blisko w krzakach skrywała się sarna, obserwując nieznajomą, ludzką postać ze swojej kryjówki. Otworzyła powieki i odetchnęła głęboko, czując dreszcze na całym ciele. Amulet na szyi był zimniejszy niż śnieg pod stopami, niemal nie czuła skóry, której dotykał lśniący kamień okuty w srebro. Chciała go dotknąć, ale zaraz powoli odsunęła palce, zanim dotknęły one fioletowej łezki błyskającej w półmroku.

Zaczęła iść dalej, spinając mięśnie. Wiatr zawiał z północy zimny niczym lód, niosąc ze sobą drobinki śniegu. Chmury pociemniały, niemal przysłaniając cały księżyc. Nadchodziła prawdziwa wichura i śnieżyca, więc musiała się spieszyć. Wiedziała, że musi się gdzieś ukryć, zanim dopadnie ją grad oraz zawierucha i utknie w lesie sama, bez możliwości dalszej drogi. Nie wiedziała dokładnie, gdzie idzie, ale parła do przodu. Niedaleko widziała szczyty gór. Podejrzewała, że mogła tam znaleźć jaskinię, w której znajdzie kryjówkę na resztę nocy.

W oddali ponownie zahukała sowa. Obejrzała się, ale nie ujrzała sylwetki ptaka wśród drzew. Przez moment przemknęła w jej głowie myśl, że to sama Atena ją śledzi, ale zaraz uznała to za absurd. Jej siostra nie marnowałaby czasu na obserwowanie jej dramatu. Lekko zmarszczyła brwi, chwyciła poły sukni i przyśpieszyła kroku, brodząc w coraz głębszym śniegu.

Nagle głęboką ciszę rozdarło potężne wycie, rozchodzące się echem po spokojnym lesie. Persefona zatrzymała się jak wryta, oglądając się za siebie. Pomiędzy drzewami ujrzała szeroką ścieżkę zasypaną śniegiem i zalaną księżycem. Pobiegła w jej kierunku, a gdy stanęła na wolnej przestrzeni, ujrzała w oddali słabe światła pochodni w niewielkim miasteczku. Od jego strony nadciągnęło przeraźliwe wycie, po którym teraz nastąpił chór ludzkich okrzyków strachu, oburzenia i wściekłości. Wytężyła wzrok, aby w półmroku rozdartym blaskiem księżyca dostrzec czarny, pędzący cień. To on, pomyślała nerwowo, a potem cofnęła się o kilka kroków. Potem zaczęła uciekać.

Hades i Persefona  |  SHORT ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz