Gdy upadłem na ziemie, momentalnie się skrzywiłem. Czułem, jak po moim ciele przebiega niewidzialne stado niedźwiedzi. Skuliłem się i objąłem ramionami moje prawe kolano. Bolało jak diabli. Zacisnąłem na moment powieki, a gdy je otworzyłem, dostrzegłem, jak w moją stronę biegnie grupa ludzi. A wśród nich mój Sasuke. Był moim trenerem. A żeby być dokładniejszym: trenowałem pod jego okiem koszykówkę.
Pamiętam, że gdy pierwszy raz wszedłem na salę gimnastyczną i go ujrzałem, od razu postanowiłem, że to on będzie moim nauczycielem wychowania fizycznego. I tak się stało. Szybko wypytałem znajomych, czego naucza i się zapisałem. I w taki oto sposób od dwóch lat gram i jeżdżę na zawody.
Już po chwili obok mnie stało kilku sanitariuszy, którzy delikatnie dotykali moje ciało. Zdawałem sobie sprawę, że Sasuke to nie odpowiada. I podobało mi się to. Wziąłem głęboki oddech, lecz gdy poczułem dotyk na kolanie, gwałtownie wypuściłem powietrze i syknąłem.
- Auć.
- To nie wygląda poważnie. Zwykłe stłuczenie, ale jedno jest pewne - nie może już grać. - Słyszałem ich słowa jak przez mgłę. Moje oczy były utkwione w onyksowych tęczówkach, które mnie hipnotyzowały. Niczym księżyc. Zaraz potem spojrzałem na twarz Sasuke, twarz wykrzywioną gniewem.
Szybko się zerwał i ruszył do sędziego. Wiedziałem, że będzie się wykłócał. Zawsze tak było, gdy to ja leżałem na ziemi, gdy musiałem zejść z boiska. To nie znaczyło, że inni moi przyjaciele z drużyny byli mniej otoczeni troską. O nich też wykłócał. Lecz o mnie w ten szczególny sposób.
Uśmiechnąłem się pod nosem, pomimo bólu i pozwoliłem dwóm mężczyznom mnie podnieść. Objąłem ich ramionami i w ten sposób po chwili dokuśtykałem na ławkę zawodników rezerwowych. Opadłem ciężko na drewnianą ławeczkę i poddałem się zabiegom, lecz moje spojrzenie było utkwione w czyichś plecach. Lekko umięśnionych przy szczupłej sylwetce.
Minimalnie się skrzywiłem, gdy poczułem chłód sprayu na stłuczenia. Po kilku minutach podszedł do mnie Sasuke i przysiadł obok. Skubałem w milczeniu dolną wargę. Czułem się winny temu, że musiałem zejść z boiska.
- Nie przejmuj się, Naruto. To nie jest twoja wina.
- Jak mam się nie przejmować? Przeze mnie możemy stracić szansę na mistrza - wykrzyknąłem i zacząłem wymachiwać dłońmi. Lecz szybko moje ręce zostały unieruchomione przez długie palce pana Uchihy, chwytające za nadgarstki. Zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego ze złością.
- Puść mnie - warknąłem cicho. Tak by nikt nas nie usłyszał. Lecz mój trener tylko pokręcił przecząco głową.
Gdy już się uspokoiłem, puścił mnie. Spojrzałem na niego z niemym wyrzutem i potarłem dłonią najpierw prawy, a następnie lewy nadgarstek.
CZYTASZ
One-shoty Naruto (yaoi)
FanfictionPojedyncze notki dotyczące tematyki yaoi. Będą tutaj publikowane paringi jakie przyjdą mi do głowy. Zapraszam na mojego bloga c; www.narusasu-sasunaru.blogspot.com