43. Rozmowa przy kominku

7.5K 586 115
                                    

Draco i Harley siedzieli w salonie Ślizgonów, wpatrując się w ciszy w kominek. Żadne z nich nie miało ochoty do rozmów, nie mieli sobie nic do powiedzenia, chociaż w dziewczynie kotłowało się wiele pytań, nie zdobyła się na odwagę, by je zadać. Pytanie ,,czy jesteś Śmierciożercą?'' po uratowaniu godności, jak nie życia, wydawało się całkowicie nie na miejscu. Objęła się ramionami, czując na sobie nadal język Notta, co sprawiało, że chciało jej się wymiotować.

Siedzenie w kompletnej ciszy również mijało się z celem. Harley czuła się dziwnie, mając Draco tak blisko siebie, a jednak nie mogąc go nawet dotknąć, by nie zbudzić podejrzeń. Chciała złapać go za dłoń i nakierować na głowę, by pogłaskał ją tak, jak zawsze, kiedy była smutna. Znali się od lat, a byli sobie obcy. Kilka razy otwierała usta, by coś powiedzieć, przerwać ciszę, a jednak coś jej na to nie pozwalało. Chłopak całkowicie skupiony na kamiennym kominku nie zwracał na nią najmniejszej uwagi.

Ze względu na to, że lochy znajdowały się pod jeziorem rozlewającym się dookoła Hogwartu, nie mogła obserwować spadającego śniegu, jak w Wieży Gryffindoru. Kilka łańcuchów ze światełkami wisiało tu i tam, nadając pomieszczeniu odpowiedniego klimatu. Podobnie, jak choinka, której dziewczyna wcześniej nie zauważyła. Stała za bardzo w kącie.

- Czemu nie spędzasz świąt w domu? - zapytała, bawiąc się suwakiem.

To był jedyny temat, który mogła pociągnąć do rozmowy, która trwałaby więcej niż pięć minut. Chciała słuchać jego głosu; mniej piskliwego, głębszego niż kiedyś. Podciągnęła nogi pod brodę, wyczekując reakcji Malfoy'a. Dopiero po chwili te stalowe oczy spoczęły na niej. Opierał głowę na dłoni - wyglądał tak dostojnie, wspaniale, zwłaszcza, gdy blask ognia rzucał światło na jego twarz.

- Nie sądzę, by atmosfera w domu nadawała się do obchodzenia świąt - odparł ponuro.

Znów zapadła ta grobowa cisza.

- A ty czemu siedzisz w Hogwarcie? - spytał od niechcenia.

- Moi rodzice wyjechali... - powiedziała ostrożnie, starając się brzmiąc wiarygodnie. Ze wszystkich ludzi na świecie, jego okłamywać było jej najciężej. - Więc zostałam w Hogwarcie. Chociaż Ron zapraszał mnie do Nory i...

- Weasley? - prychnął Ślizgon. - Do tej speluny? Daj spokój...

W Harley się zagotowało. Mimo łączących ich niegdyś relacji, nie mogła pozwolić, aby obrażał ludzi tak dobrych i bezinteresownych. Tych, którzy otworzyli się na nią, przyjęli ją z otwartymi ramionami, dali jej tak wiele, nie żądając nic w zamian.

- Jak możesz tak mówić? - burknęła, co zaskoczyło chłopaka. - Ron, Hermiona i Harry to naprawdę wspaniali ludzie! Nie masz żadnego prawa ich obrażać tylko dlatego, że ci nie podchodzą i nie są na tej samej pozycji, co ty! - Odetchnęła, obejmując się mocniej. - To moi przyjaciele... czy ty... - zawahała się dłuższą chwilę - nigdy nikogo takiego nie miałeś?

Draco parsknął rozbawiony jej słowami.

- Nigdy jakoś specjalnie nikt mi taki nie był potrzebny. Pansy i Blaise. są na każde moje zawołanie, podobnie Crabbe i Goyle. - Gryfonka pokręciła głową z niedowierzaniem. Uważał Blaise'a i Pansy za narzędzia? Tych, którzy spostrzegali go, jak przyjaciela? - Niezły popis dałaś dziś na śniadaniu - zmienił temat.

- Słyszałeś... - jęknęła, chowając twarz w kolanach.

- Zapewne cały Hogwart słyszał - stwierdził, uśmiechając się złośliwie. - Byłem prawie pewny, ze ten Krukon straci zaraz wszystkie swoje piórka, tak na niego naskoczyłaś. Prawie zrobiło mi się go żal, aż nie zorientowałem się, że to tylko Fletcher. Aż tak bardzo ruszyło się to, co pisze Prorok?

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz