Chapter 1

17 1 0
                                    

W końcu nadszedł ten dzień - zakończenie roku szkolnego! Wrócę tu dopiero za 2 miesiące. W końcu będę mogła spać do 12 i nie spać całą noc, bo nie muszę być wysapana i wstawać rano. Weszłam dumnie do szkoły w czarnej spódniczce i białej koszuli z podwiniętymi rękawami, bo inaczej bym się ugotowała. Dzisiejszy dzień był bardzo ciepły. Na zewnątrz było około 25 stopni. W budynku było znacznie chłodniej. Przy samym wejściu spotkałam Nadzieję rozmawiającą z Maksem. Chłopak bardzo podoba się Nadziei, więc przechodząc za szatynem pokazałam jej kciuki w górę. Ona tylko uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością. Zeszłam do szatni, by zostawić w szafce ciążącą mi torbę. Wyjęłam z niej jedynie telefon i zobaczyłam, że dostałam smsa od mamy. Po zakończeniu mamy z Nadzieją pójść odebrać moją młodszą siostrę - Biankę-  z jej zakończenia. Po uroczystości przyjaciółka przyjeżdża do mnie i idziemy na imprezę. Ruszyłam w stronę korytarza na parterze, na którym wszystko miało się odbywać. Zobaczyłam, jak dwoje moich kolegów z klasy próbuje rozkręcić krzesło. Pokręciłam głową z uśmiechem. Niby licealiści, ale nadal zachowują się tak, jakby byli w podstawówce. Usiadłam w ostatnim rzędzie czekając na Nadzieję i początek apelu.

*2 godziny później*

Wychodząc ze szkoły, śmiałyśmy się z wspomnień związanych z minionym rokiem szkolnym. Przyjaciółka prawie wywróciła się nie patrząc pod nogi, ale w ostatniej chwili złapał ją Maks. Tak, jak w typowych romansidłach. Zaśmiałam się w myślach. Oboje zarumienili się. Nadzieja potrzebowała dłuższej chwili, żeby zrozumieć co tu się właśnie stało. Gdy w końcu dotarło to do niej, wyskoczyła z jego ramion jak oparzona, pożegnała się z nim w pośpiechu i pociągnęła mnie w stronę przystanku autobusowego. Usiadłyśmy na ławce. Po chwili dostałam niekontrolowanego ataku śmiechu.

-Lea, a poza tym to wszystko dobrze?- spojrzała na mnie rozbawiona i położyła dłoń na moim ramieniu.

-J-jak ty od-odskoczyłaś od M-Maksa - nie mogłam przestać się śmiać. Przyjaciółka dołączyła do mnie. Uwielbiałam się z nią śmiać. Tylko przy Nadziei mogłam być naprawdę sobą i nie kryłam tego. Przyjaźnimy się dobre 6 lat. Odkąd w podstawówce doszłam do jej klasy, wszystko się zmieniło. Poczułam, że jej mogę zaufać. I tak już zostało. Jak już w końcu skończyłyśmy się śmiać, przytuliłam przyjaciółkę, a ona zaczęła bujać nas na boki w rytm "breathin" Ariany Grande, którą właśnie nuciła. Zaśmiałam się i również zaczęłam się bujać. W końcu przyjechał autobus. Na szczęście był w większości pusty.

-W sumie to ci zazdroszczę - powiedziałam szczerze. Przyjaciółka spojrzała na mnie jakbym właśnie jej powiedziała, że chcę zostać kurczakiem.

-Niby czego? - parsknęła. - To raczej ja powinnam zazdrościć tobie, bo jesteś ładna, inteligentna, mądra - spojrzała w okno. Nadzieja była dość wysoką, kształtną, ciemną blondynką z włosami do pasa. Miała zielone oczy i nosiła okulary. Moim zdaniem była bardzo ładna, ale niestety miała bardzo dużo kompleksów.

-Tej sytuacji z Maksem i w ogóle takiego powodzenia u chłopaków- również zaczęłam spoglądać na widok za oknem. Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem.

-Słuchaj-odwróciła się do mnie twarzą i chwyciła za dłonie - jesteś najwartościowszą dziewczyną, którą znam. Masz piękne oczy, figurę, jesteś drobna, inteligentna, a nie pusta jak te wszystkie inne dziewczyny - ścisnęła moje dłonie.

-Chodź, wysiadamy - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam ją z autobusu. Poszłyśmy odebrać Biankę.

*Godzinę później*

Po powrocie do domu zamówiłyśmy pizzę, bo rodziców nie było. Okazało się, że pod nasz adres nie dowożą, więc Nadzieja stwierdziła, że się po nią przejdzie. Dziewczyna zawsze zajmowała się takimi rzeczami. Chodziła na zakupy, bądź po inne rzeczy. Mogłybyśmy po to chodzić razem, ale moja siostra zawsze jest uciążliwa jeśli chodzi o jakieś dłuższe wycieczki lub zakupy. Zawsze naciąga Nadzieję na wszystko co popadnie, a jako, że dziewczyna jest miękka, to daje się i kupuje wszytko Biance. Raz nawet kupiła jej papier toaletowy, bo dziewczynka stwierdziła, że bardzo go potrzebuje. Dlatego bardzo nie chciałabym, żeby zabierała ją na zakupy. Nadzieja wyszła, a ja zaczęłam powoli przygotowywać się na dzisiejszą imprezę. Otworzyłam szafę i usiadłam przed nią, wpatrując się w ilość ubrań do wyboru. Miałam mętlik w głowie - sukienka, czy lepiej ubrać spodnie, obcasy, czy trampki? To zawsze jest takie trudne.

W końcu, po dłuższym czasie zdecydowałam się na czarną, krótką sukienkę  z  koronką i do tego czerwone koturny. Uśmiechnęłam się do siebie i usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam Nadzieję zdejmującą buty z dwoma, wielkimi pudłami pizzy w dłoni. 

-Mój ty wybawco! - krzyknęłam i teatralnie uwiesiłam się na przyjaciółce.

-Ty, księżniczka, złaź ze mnie - zaśmiała się i poszła ze mną, nadal na niej uwieszoną, do kuchni. Pudełka odłożyła na stole, a mnie rzuciła na kanapę w salonie. Oba te pomieszczenia są połączone. Bianka przybiegła szybko do pomieszczenia i wskoczyła na krzesło.

-Pizza! - wydarła się i zaczęła skakać po całym salonie. Spojrzałyśmy na siebie z Nadzieją i zaczęłyśmy się śmiać. Usiadłyśmy wszystkie przy stole i podzieliłyśmy pizzę. Nadzieja wygłupiała się z Bianką. Dziewczyna jest dla mnie kimś więcej, niż tylko przyjaciółką. Z rodzicami i Bianką traktujemy ją jak rodzinę.

Uwiedziona |Sweet Lady KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz