Sexy Lawyer: Part 39

3.7K 114 29
                                    

kilka dni później

- Dzień dobry, kochanie. - Otworzyłem oczy, bo poczułem jak ktoś składa na moich ustach pocałunek. - Wiem, że dziś wolne, ale mamy spotkać się z Samem. - Widząc zmieszanie na twarzy Brooklyn podniosłem się i pocałowałem jej czoło. Od kilku dni brunetka była bardzo ostrożna i przygaszona, wiedziałem, że jest zdenerwowana całą sytuacją z Wilsonem, dlatego obiecałem jej, że będę go reprezentował w sądzie. Skłamałbym jeśli bym powiedział, że robię to z przyjemnością, ale kocham Brooklyn i jestem w stanie dla niej się poświęcić.

- Kochanie, zrobiłaś mi śniadanie do łóżka? - Zapytałem widząc tacę stojącą na szafce nocnej.

- Nie, to dla mnie. Ty zrób sobie sam. - Wystawiła język w moją stronę, a chwilę później już się śmiała widząc moją minę. - Smacznego - brunetka postawiła tacę na moich nogach składając na moich ustach dłuższego buziaka.

- Dziękuje, zjesz ze mną?

- No chyba nie myślałeś, że pozwolę Ci zjeść te pyszności samemu - jej dźwięczny śmiech kolejny raz rozniósł się po pokoju przyprawiając mnie o dreszcze. Tak bardzo chciałem, by zawsze była taka szczęśliwa.

***

- Brooklyn... - Gdy weszliśmy do pomieszczenia chłopak, który wcześniej zajmował krzesło przy małym stoliku wstał. - Tak dobrze, że jesteś. - Zirytowany odchrząknąłem, bo miałem wrażenie, że osoba znajdująca się w tym pomieszczeniu specjalnie ignoruje moją obecność.

- Harry to jest właśnie Sam Wilson. - Brooklyn sprawiała wrażenie jakby nie interesowała jej uwaga chłopaka, który wręcz skakał z radości, gdy ją zobaczył. - Sam to Harry Styles. Twój adwokat.

- I chłopak Brooklyn. - Uśmiechnąłem się do Sama, ale w żadnym wypadku nie był to szczery uśmiech. - Miło Cię poznać - dopowiedziałem, gdy zauważyłem, że Brooklyn śmieje się ze słów, które padły przed chwilą z moich ust.

Wskazałem Brooklyn ręką, by zajęła miejsce naprzeciwko Sama, a sobie przysunąłem krzesło tuż obok niej. W pomieszczeniu zapanowała cisza, a ja obserwowałem wciąż Sama, który intensywnie wpatrywał się w Brooklyn.

- Może zacznijmy - odchrząknąłem, jednak wzrok bruneta nadal spoczywał na mojej dziewczynie. - Rozprawa będzie za tydzień - zacząłem, a Sam nareszcie postanowił spojrzeć na mnie.

- Jak to za tydzień?

- My też byliśmy zdziwieni, ale im szybciej tym lepiej. - Brooklyn postanowiła się odezwać, łapiąc ze mną krótki kontakt wzrokowy.

- Naszym asem w rękawie są twoje badania, które potwierdziły twoją wersję o nie zażywaniu narkotyków, jednak z posiadaniem może być problem, bo już raz siedziałeś za to - mruknąłem patrząc w papiery, które leżały przede mną.

- Ty jesteś prawnikiem, więc coś wymyśl - brunet prychnął co podniosło mi ciśnienie. Podniosłem głowę i mrużąc oczy zmierzyłem go wzrokiem.

- Sam, nie bądź bezczelny - Brooklyn zbeształa Wilsona kładąc swoją dłoń na moim udzie.

- Przepraszam. - Brunet spuścił wzrok i skulił się jak pies. Kierowała nim jak marionetką, co było bardzo zabawne, jednak martwiło mnie to dlaczego daje tak sobą pomiatać. Dlaczego patrzy na nią jak na największy cud. Dlaczego nie odrywa od niej wzroku.

Czy on ją kocha? 

***
Będziemy teraz troszeczkę podróżować w czasie mam nadzieję, że wam to nie będzie przeszkadzać. 😘🙊🤷
Dziękuję Wam za tak duży odzew pod poprzednimi rozdziałami, jesteście kochani! ❤️
Miłego wieczoru! ❤️

Lawyer || h.s  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz