Rozdział 14 Porwanie

2.6K 76 8
                                    

Kilka dni urlopu dobrze mi zrobiło jednak ten ostatni dzień zdecydowanie był najlepszy. Przekładałam rozmowę z chłopakiem z dnia na dzień. Jednak nie mogłam zacząć. Nie chcę mu się narzucać. William w końcu zauważył, że coś mnie gryzie się.

-Powiesz mi co się dzieje? -zapytał. -Ostatnio jesteś jakaś dziwna.

-Wiem, że jesteśmy po zaręczynch dopiero miesiąc jednak coraz częściej myślę o ślubie. Wiem, że to żałosne ale.. -Will przerwał mi mój wywód pocałunkiem.

-To nie jest żałosne słońce.  To kiedy ślub? -zapytał, kopara mi opadła. Tak jest wymagający, ale dla osady, taka rola władcy. Dla mnie był zawsze kochany, ale naprawdę takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Moje oczy były wielkie.

-Naprawdę? Myślałam, że powiesz coś w stylu "po co się spieszyć" albo "jeszcze mamy czas". -odpowiedziałam.

-Powiedziałem już twojemu ojcu. Chcę żebyś jak najszybciej została moją żoną. Więc kiedy byś chciała?

-Najchętniej w lato. Czyli... No czyli za pół roku. -zaśmiałam się.

-Pasuje mi. W ten weekend zaczniemy przygotowania. Kocham Cie słońce. -po raz kolejny tego dnia nasze usta zostały złączone.

Kochałam tego wariata i chcę już być jego żoną. Naprawdę. Cały tydzień czekałam na początek tych przygotowań. Nie mogłam się doczekać. Na początku oczywiście trzeba było zrobić listę gości co było dosyć trudne. Dwie osady to jest od chuja. Wyszło na to, że na ślubie będzie 350 osób jeżeli wszyscy przyjdą. Następną rzeczą jaką chcieliśmy załatwić już w ten weekend była sala, zaproszenia i suknia ślubna.

Marzenie każdej dziewczyny. Wybór padł na salę w mojej osadzie, która była wielka. Miałam do niej sentyment. Ślub planowaliśmy w plenerze, który umówiliśmy na 26 czerwca. Zaproszenia miały zostać zrobione w ciągu tygodnia. Za to suknia.. Największy problem. Chciałam długą, ale nie zbyt szeroką.

Kolejne tygodnie były takie same. Patrole, przygotowania, pojedyncze walki z wrektami. No ogólnie to nudy. Aż nie doszło do czegoś co całkowicie mnie wkurwiło.

Od kąd poznałam Williama, ani razu nie byłam wkurwiona. Do czasu.. Pewnego dnia od razu po przebudzeniu dziwnie się czułam. Ubrałam się, zjadłam śniadanie, pożegnałam z Willem i akurat mieliśmy się rozjechać do osad kiedy o mały włos nie zostałam przebita na wylot. Strzała, która leciała w moim kierunku wbiła się w elewację. Na niej była kartka, której nie zdążyłam przeczytać.

-Kurwa, Olivia skarbie nic ci nie jest?! -Will był bardziej zdenerwowany odemnie ale czułam, że to nie koniec niespodzianek.

-Nie, słyszałam jakiś świst ale nie wiedziałam skąd. Gdybym poszła dalej.. -przytuliłam chłopaka i jedną ręką sięgnęłam po kartkę, która była przy strzale. -Wszystko jest dobrze. Muszę jechać do osady. -powiedziałam, odchodząc od chłopaka.

-Gdyby coś się działo to zadzwoń. -oboje wsiadliśmy do samochodów i pojechaliśmy w przeciwne kierunki.

Kawałek od domu zatrzymałam samochód i przeczytałam kartkę.

"Jeżeli chcesz, aby Twoja siostrzyczka była cała to oddaj mi Williama suko."

William.

Cassie.

Oddać Williama.

CASSIE.

Kurwa.. Dopiero do mnie doszło. Cassie została porwana? Nie wiele myśląc odpaliłam samochód i pojechałam do rodziców. Już na miejscu wiedziałam, że stało się coś złego. Weszłam do środka. W salonie siedziała zapłakana mama, a tata gdzieś dzwonił. Wiedziałam już, że ta kartka to nie żarty.

-Gdzie jesteś Cassie? -zapytałam chociaż znałam odpowiedź.

-Ona.. Ona.. Została porwana.. -wydukała mama.

-Kiedy? Jak? Japierdole..

-Jakieś pół godziny temu usłyszałem trzask szkła. Okno w jej pokoju jest rozbite. Wysłałem już kilka wilków. -powiedział tata.

-Biorę stado i idę jej szukać. -wybiegłam z domu i zawyłam powiadamiając wszystkich gdzie mają się stawić. Na miejscu byli już po pięciu minutach. -Możliwe, że już słyszeliście co się stało. Moja siostra została porwana, przez jakąś sukę. Około pół godziny temu prawie zostałam postrzelona. -na moje słowa Mike się spiął. -Jakaś szmata zazdrosna o Williama postanowiła porwać Cassie. Musimy ją znaleźć. Zaraz pójdę po jakieś ubranie.

Tak też zrobiłam po chwili już każdy znał zapach Cassie. Zaczęliśmy tropić co nie było łatwe. Dopiero jakieś 3 kilometry za domem wyczuliśmy jej zapach, który zaprowadził nad do miasta ludzi. Musieliśmy się przemienić, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Szmata zrobiła to specjalnie. Dobrze wiedziała, że w ludzkiej postaci mamy słabszy węch. Jednak się przeliczyła z tym, że każdy się przemini.

-Jest nas szóstka. Trzech z nas musi znowu zamienić się w wilka. Wtedy mamy większe szanse na znalezienie mojej siostry. Jeżeli ktoś do nas podejdzie mówimy, że to bardzo rzadka rasa psów. Ktoś chętny na zmianę? -zapytałam, na szczęście Mike, Tony i Matthew zawsze byli chętni. Adrian za to wolał, zostać w ludzkiej postaci do napierdalania się.

Chłopacy wyczuli zapach, za którym szliśmy jakieś pół godziny. Doszliśmy do jakiejś starej fabryki. Po drodze kilkoro ludzi dziwnie się na nas spojrzał, ale wtedy Alexa pocałowała Adriana a ja udawałam obrażoną, idąc z Mike'm szybciej od nich. Kiedy doszliśmy pod fabrykę napisałam wiadomość do Willa, żeby jak najszybciej się zjawił na miejscu. Chłopacy przemienili się, a ja wiedząc już czy aby na pewno Cassie znajduje się w tej norze, wydałam rozkaz całkowitego zamaskowania zapachu i wejścia do środka.

Cassie była przywiązania do krzesła na środku sali. Gdyby nie to, że Mike mnie przytrzymał, byłabym już przy siostrze. Postanowiliśmy czekać. Moja siostra nie miała żadnych zadrapań, a tym bardziej nie wyglądała na głodną. Postanowiliśmy czekać, aż pojawi się ta szmata. Przy niej siedział jedynie jakiś facet.

Godzina - nic.

Druga - też nic.

W końcu postanowiliśmy wyjść. W jednej sekundzie wyskoczyłam i usiadłam okrakiem na mężczyźnie.

-Gadaj kurwa kto ci wydał rozkaz. -wysyczałam trzymając go za szyję.

-Nikt. -powiedział pewny siebie.

-Gadaj, jeśli chcesz być żywy! -wykrzyczałam przez co Cassie się obudziła. -Mike trzymaj go.

-Olivia? Znalazłaś mnie! -krzyknęła dziewczyna, pobiegłam do niej i ją przytuliłam.

-Tak się bałam.. Nic ci się nie stało? -zapytałam.

-Nie. Gdzie tata?

-W domu. Ja wzięłam na siebie odszukanie siostrzyczki. Powiedz mi..  Czy to on cię porwał? -wskazałam na leżącego mężczyznę.

-Tak. I to on w ciebie strzelał. Trafił? Powiedz, że nie.

-Nie trafił. Ma słabego cela. Nie ugryzł cię?

-Nie. Dał mi ciastka. Dobre ciastka!

Podeszłam do mężczyzny. Był wampirem.

-Po co to zrobiłeś? Dla kogo? -zaczęłam krzyczeć.

-Bo go kocham! On powinien być mój! -krzyknął. Dopiero zauważyłam, że nie miał nawet mięśni. Kurwa. W moim Williamie zakochał się gej.

-Dobra.. Jak się nazywasz? -puściłam wampira.

-Nicodem, ale wolę Nico. Czemu zabrałaś mi Willa?! -krzyknął.

-Will sam mnie wybrał. Z resztą możesz go zapytać.

William właśnie wchodził do fabryki. Kiedy zauważył wampira momentalnie zbladł. Czyżby się znali?

Na zawsze TwojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz