Chapter 2

13 1 0
                                    

Właśnie siedziałyśmy z Nadzieją w łazience i szykowaliśmy się na imprezę, kiedy przyszli moi rodzice. Wyszłam z toalety zakładając kolczyki.

-Cześć mamo, cześć tato - uśmiechnęłam się.

-Cześć mała - tata podszedł do mnie i mnie przytulił.

-Dzień dobry! - krzyknęła z łazienki Nadzieja.

-Cześć gamoniu - powiedział żartobliwie tata.

-Ja pana też! - odkrzyknęła dziewczyna. Ja się tylko zaśmiałam i poszłam do kuchni posprzątać po obiedzie. Spojrzałam na kanapę, na której zasnęła Bianka. Rozczulający widok. Mimo, że czasami bardzo mnie denerwuje, nadal ją kocham. Przykryłam ją kocem i wyłączyłam telewizor. Zapukałam do łazienki.

- Gotowa? - zapytałam dziewczyny.

-Nie wiem, czy ludzie są gotowi na to, żeby mnie zobaczyć - dziewczyna wyszła z łazienki. Jej proste włosy teraz były lekko podkręcone. Jej naturalnie długie rzęsy były przeciągnięte czarną maskarą, a na ustach był widoczny lekki błyszczyk.

- Napewno nie są gotowi, żeby zobaczyć dziewczynę jak milion dolarów - Nadzieja zaśmiała się.

- Ty za to wyglądasz jak miliard - uśmiechnęła się i ubrała czarne szpilki pasujące jej do czerwonej sukienki, którą miała na sobie. Dawno nigdzie razem nie byłyśmy, więc to był wieczór tylko i wyłącznie dla nas.

-Mamo, tato! My już wychodzimy - poinformowałam rodziców i zamknęłam drzwi. Czekałyśmy na autobus około 5 minut.

- Masz dzisiaj zamiar złowić kogoś w klubie? - Nadzieja poruszała znacząco brwiami, na co parsknęłam śmiechem.

- Tym razem sobie odpuszczę - powiedziałam spokojnie - A ty? - spojrzałam na dziewczynę ukradkiem.

- Też tym razem odpuszczam - uśmiechnęła się pod nosem.

- Czyżby to z powodu osobnika na literę „M"? - zapytałam i tym razie ja poruszyłam brwiami. Ta tylko zaśmiała się i trąciła mnie delikatnie w ramię. Wysiadłyśmy z autobusu i ruszyłyśmy do klubu.
Przed celem naszej podróży była wielka kolejka. Spojrzałyśmy po sobie zrezygnowane i stanęłyśmy w wężyku. Po dłuższym czasie udało nam się wejść do klubu. Usiadłyśmy przy barze i zamówiłyśmy po drinku. Rozmawiałyśmy o szkole, ale z każdym kolejnym drinkiem, tematy schodziły na co raz dziwniejszy tor.

*Perspektywa Nadziei*
Po 5 drinku, Lea kiwała się siedząc. Wiedziałam, że ma słabszą głowę ode mnie, ale nie wiedziałam, że aż tak.

-Lea, chodź, wychodzimy - powiedziałam i potrząsnęłam delikatnie przyjaciółką. Ta tylko mi zasalutowała i wstała ze stołka barowego, po czym przewróciłaby się, gdybym jej w porę nie złapała. Wyprowadziłam ją z klubu biorąc podpierając ją. Posadziłam ją na ławce na przystanku j sprawdziłam autobus. Akurat będzie za 5 minut. Usiadłam obok dziewczyny i spojrzałam na nią rozbawiona. Nigdy jeszcze nie było tak, że była bardziej pijana ode mnie. Pokręciłam głową i spojrzałam przed siebie. Na drugiej stronie ulicy szedł Maks. Lea też go zauważyła.

-Halooo! Maksiskooooo! -krzyknęła do chłopaka i pomachała mu energicznie. Złapałam się za głowę i gwałtownie opuściłam jej rękę na dół. Chłopak rozejrzał się na jezdni i przeszedł na naszą stronę.

-Cześć dziewczyny - chłopak uśmiechnął się czarująco.

-Hejka ziomeczku - Lea wstała z ławki i chwiejnym krokiem podeszła do szatyna. Chciała mu przybić piątkę, ale trafiła mu w twarz. Zakryłam twarz dłonią i podeszłam do nich szybko.

-Wszystko okej? - przyłożyłam dłoń do miejsca, w które chłopak przed chwilą dostał - przepraszam za nią - opuściłam bezradnie ręce.

-J-jasne, wszystko okej - Maks spojrzał na mnie jak na wybawienie.

-Lea, musimy już iść, autobus jedzie - powiedziałam chwytając przyjaciółkę za rękę.

-Ale nie możemy zostawić kolegi samego - bąknęła po czym złapała chłopaka pod rękę i poszła w stronę autobusu. Poszłam za nimi ciężko wzdychając. To będzie długa podróż.

Uwiedziona |Sweet Lady KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz