Obudzę się [..]

283 40 13
                                    




Leżałeś wtulony w poduszkę. Twoje włosy w zmęczonych strąkach pamiętały o tym, co się przed chwilą działo. Pomimo tego, Twoja twarz, choć pogrążona we śnie, nadal uśmiechała się ze spełnieniem. Nagie ciało ukrywało się w cieniutkiej kołdrze, którą znaleźliśmy na zapleczu opuszczonej herbaciarni. Rozłożyliśmy stary obrus w centrum głównego pomieszczenia, gdzie kiedyś stały stoły. Teraz kotłowały się połamane wraz z krzesłami wzdłuż ścian. Pokój, poza namiętnością, jaka jeszcze nie opadła, wypełniał papierosowy dym. Nie zliczę ile razy narzekałeś na to, że sobie szkodzę i że potem śmierdzę i umrę przedwcześnie, ale ja to parowałem ponurymi żartami. Nie zależało mi na niczym poza jednym. Życie ulatywało jak dym z żarzącego się papierosa, a ja ani przez chwilę nie pomyślałem, że może warto by było się chociaż potrudzić, aby je złapać. Tylko.. po co? I tak nie zmienię rzeczywistości.

"Obudzisz się jak już będzie za późno"

Już dwudziesty rok czekam na ten moment. Taki, który mną wstrząśnie tak, że ta cała dekadencja wypadnie z mojej głowy. Nawet czołgi szczerzące się w naszą stronę nie potrafiły mnie nastawić ku optymizmowi. Może to się jeszcze nie spełniło. W każdym razie to na pewno nie będzie miłe.

Ciepła rączka przejechała po moich plecach wspinając się niczym pająk po sieci uwitej w kącie sufitu. Zatrzymała się na barku.

– Obudziłeś się? – te słowa wyszły z moich ust całkowicie bez kontroli. Ta sama dłoń, która kilka chwil wcześniej mnie pieściła, zabrała mi papierosa. Zgniotła go na dnie szklanej popielniczki i tam go zostawiła na śmierć. Uśmiechnąłem się krzywo.

– Ten smród mnie obudził – odpowiedziałeś skrzeczącym głosem, który tym razem brzmiał bardzo nisko i męsko. – Obiecałeś, że rzucisz.

– Niczego nie obiecywałem, a papieros po seksie jest jak kawa do śniadania – pochyliłem się nad Tobą, by Cię pocałować, ale odsunąłeś się zatykając moje usta swoimi krzywymi palcami.

– To śpij, ale po papierosie możesz się już nie obudzić – zsunąłeś dłoń tak, że opuszki zaczepiły moją dolną wargę na dłużej. Nie mogłem się nie uśmiechnąć unosząc kurtynę górnej.

– Już mnie do grobu pakujesz? I tak tu zginiemy. Strzały za oknem, krzyk, płacz, smród krwi.. będziemy następni.

Posmutniałeś. Zdążyłeś zapomnieć o brutalnej prawdzie. O tym, że chowamy się w zapomnianej od lat herbaciarni. Na bladych ścianach jeszcze wiszą dazibao (plakaty składające się z samego tekstu, których autor wyznaje swoje lub czyjeś zbrodnie tudzież przewinienia), które były grube jak styropian, a znad lady, na której stał wiekowy imbryk przykryty pierzyną z kurzu, przyglądał się nam Mao Zedong podpisany chwalebnie na dole. Koło okna na plakacie wyginały się kobiety w rewolucyjnych, kusych mundurach. Kiedyś to miejsce musiało tętnić życiem. Widziałem oczami wyobraźni jak przy jeszcze wtedy niezniszczonych stołach ludzie rozmawiali, jedli makaron z mięsem, a temu wszystkiemu towarzyszyła przyjemna herbaciana woń. Już zdążyła wywietrzeć na dobre. Ciekawe ile śmiechów i ile łez to miejsce widziało..

Przez tę refleksję zdążyłem zapomnieć, że jesteśmy tylko studentami, którzy nieszczęśliwie uwierzyli, że mogą coś zmienić. Nawet nie tyle, co konkretnie my. Zostaliśmy wybrani spośród wielu kandydatów, by móc zobaczyć komunistyczny raj. Nie mieliśmy pojęcia, że w tym własnie czasie wybuchną zamieszki i pojawimy się akurat w centrum zamieszania, które wojsko spróbuje przerzedzić czołgami.

Podniosłem Twoją twarz czule gładząc brodę kciukiem.

–  To najzimniejszy czerwiec w historii – stwierdziłem w westchnięciu zapamiętując Twoją buzię. Każdy jej detal. Pulchne policzki, które często kojarzyły się z małymi gryzoniami. Twój uśmiech, chociaż naprawdę urzekający, w zestawieniu z kształtem twarzy dodawały takiego uroku. Oczy, małe, ale błyszczące jak czarne perły. Żyjące. Nieważne jak bardzo się smuciłeś, coś w nich się iskrzyło. Walka o uśmiech. O powrót do lepszego stanu. Podziwiałem to w Tobie, zazdrościłem Ci tego. Poniekąd zaszczepiłeś tę umiejętność we mnie, ale nadal raczkowałem w tym temacie. Ty dumnie maszerowałeś, nieważne jak źle Ci było. Tym bardziej Twoje łzy paliły gorzej niż jakikolwiek kwas.

You're going to wake up when it's too late [Minsung - Lee Know x Han]Where stories live. Discover now