Przedsmak czyśćca

3 0 0
                                    

Promienie słońca tkwiły zatopione w gęstej mgle, pośród gęstego lasu, którego zapach po deszczu wynagradzał odcięcie od świata. Do najbliższej wsi pięć kilometrów, do przystanku PKS kolejne siedem. Szczęśliwie stamtąd dziesięć minut autobusem dzieliło od centrum niewielkiego, ale jednak miasteczka. Osiem skrzyżowanych ulic, kościół, kawiarnia i supermarket przy zjeździe drogi krajowej oraz bezsprzecznie lepszy zasięg.

Lata temu trafiła do miejsca, gdzie nadzieja umiera ostatnia; z tą różnicą, że ona mogła się stamtąd wyrwać w przeciwieństwie ludzi, których codziennie mijała na korytarzach. Miała dwie nogi i siłę, by iść nawet po wysokim śniegu, błocie, przy silnym wietrze. Był też rower na przyjaźniejsze warunki, przez jakiś czas miała skuter. Z asem w postaci możliwości zapanowania nad własnym życiem dało się tu wytrzymać, a nawet znalazła tu rodzaj spokoju, do którego znalezienia zdążyła już porzucić nadzieję.

Kiedy pięć lat wcześniej Monika dostała propozycję pracy w domu pogodnej starości, będącego eufemizmem domu starców o nieco lepszym standardzie, z całodobową opieką medyczną, rehabilitacją, fizjoterapią i naciskiem na spotkania towarzyskie w świetlicy na parterze. Wtedy nie myślała, że świat z tej perspektywy jest tak mało radosny, nawet jeśli jakieś wyobrażenie przebrnęło raz czy dwa przez jej myśli. U schyłku życia następowały zmiany, dochodziły kolejne trudności, ale nie chodziło wcale o towarzyszącą nostalgię. Zapamietałe pogrążanie się w wypaczone upływem czasu historie przeszłości, narkotyczne rozpamiętywanie czasów młodości, gorycz straconych chwil były jakby obok. Na to, na tyle naturalne i pogłębiające się w swoim tempie, można było się przygotować, odpowiednio przywyknąć. Ostatecznie sama przekroczyła dopiero trzydziestkę, a łapała się na wspominaniu dawnych czasów dzieciństwa, szkoły czy chociażby studiów. Z bagażem narosłych przez kolejne pięćdziesiąt lat wspomnień dało się przeżyć całe dnie bez kontaktu ze światem, czego nieraz była milczącym świadkiem. Nie dziwiła się mieszkańcom. Oddanym, porzuconym staruszkom przetransportowanym do starego, wyremontowanego dworku otoczonego parkiem. Tak, jak stare meble przeniesione na poddasze pełne kurzu i pajęczyn. Nikt nie wyobrażał sobie, że ostatnie lata życia są przedsmakiem czyśćca, gdzie czas wypełnia oczekiwanie.

Starość była dziwna, odizolowana i obca od wszystkich celów, do których dąży się całe życie. Działała jak zapadnia odcinająca drogę do własnych marzeń i zmuszająca do akceptacji całkiem nowych potrzeb. Skutek uboczny, błąd systemowy, kiedy zgromadzone pieniądze, zamiast wydawać na odmawiane sobie przyjemności wydaje się na leki, rehabilitację i usprawniające życie gadżety, o których przez całe dotychczasowe życie nie miało się nawet pojęcia.

Do tego jest brzydka, niszcząca każdy utrzymywany dotychczas wygląd. Urodę wielokrotnie będącą przedmiotem dumy. Sylwetki odkształcały się w mało atrakcyjne figury, pojawiała się obwisła skóra, plamy starcze, garby, interwencje chirurgiczne dodające ciału nadprogramowych gór i dolin, odbijających się na ciele szram i blizn po cięciach skalpelem przy wstawianiu nowych części zamiennych i renowacji starych.

Nie pozwalała sobie myśleć, że starość jest straszna, chociaż w obliczu śmierci bardziej martwiło ją to, co ją poprzedza. Te całe dnie organizowania sobie czasu, kiedy na zbytnią ekstrawagancję nie ma się siły ani środków, więc od posiłku do posiłku lub od jednej dawki leków do kolejnej plan dnia wypełniało zaleganie przed rozgłoszonym telewizorem albo rozwiązywanie krzyżówek czy sudoku z czasopism napawały ją strachem, chociaż w porównaniu do swoich podopiecznych miała całe życie przed sobą.

Nie od zawsze empatia pozwalała jej współodczuwać atmosferę samotności i wypadnięcia z obiegu. Ośmiogodzinna zmiana i powrót do rodzinnego domu. Dopiero, gdy czasowo zamieszkała w domu starości i po skończonym dyżurze zmieniała się pośrednio z kadry na domownika, jadła stołówkowe obiady, rozmawiając prywatnie z emerytami i od czasu do czasu czytając im gazety o zbyt małych literkach. Wtedy mogła się im przyglądać, nie przerywając własnej pracy i nie zaniedbując obowiązków. Poza tym samotne wieczory bez zasięgu wypełniały jej rozmyślania o przemijaniu i tym, czym zakończy się jej życie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 11, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przedsmak CzyśćcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz