Rozdział 10.2

657 65 8
                                    

Ponieważ było jeszcze dość wcześnie ułożyłam się wygodnie na łóżku rozmyślając. Loki w tym czasie poszedł się ogarnąć do mojej łazienki.

Tak właściwie co się działo przez te wszystkie miesiące? Ta myśl nie dawała mi spokoju, muszę wypytać o to zielonookiego. Gdzieś z tyłu głowy tkwiło również pytanie, co na to wszystko Avengers? W końcu po odzyskaniu straconych wspomnień zmieniłam swój sposób bycia, pojechałam na misję z Lokim, na której prawie zginęłam. Nie było chwili, ani chęci żeby im wszystko wytłumaczyć. W końcu przesiedziałam z nimi w wieży pół roku, bez tytułu Mścicielki, tylko jako agentka pierwszego stopnia. Stali się moimi przyjaciółmi, a kiedy pojawił się Loki i zaczęłam sobie coś przypominać tak po prostu zaczęłam odcinać się od nich. Dopiero teraz to widzę. Spędzałam co raz więcej czasu w jego celi, moim celem stało się odzyskanie pamięci... Wszystko i wszyscy poszli na bok, odsunęłam ich ode mnie. Poczułem lekkie ukłucie w sercu, ale to nie prze moje rany, a rozmyślania. Jak zareagują, że moja przeszłość jest o wiele barwniejsza niż myśleli? Że jej głównym bohaterem jest ich największy wróg? Czy będą wypytywać o moją relację z bogiem?

Moją walkę z myślami przerwał Loki wychodząc z łazienki. Wyglądał o niebo lepiej. Ciemne włosy tym razem już idealnie uczesane, cienie pod oczami prawie nie widoczne... Jeszcze tylko brakowało tej jego energii w oczach. Uśmiechnęłam się kiedy na mnie spojrzał.

- Wyglądasz o wiele lepiej - stwierdziłam nadal mu się przyglądając.

- Tak jak ty, gdy nareszcie jest z tobą kontakt - powiedział siadając obok mnie. Również się uśmiechał, był to szczery uśmiech.

- Loki? - spuściłam wzrok po czym spojrzałam niepewnie na niego.

- Tak? - chwycił moją dłoń, aby dodać mi otuchy. Nadal zastanawiałam się jak zadać nurtujące mnie pytanie. Wodziłam wzrokiem niespokojnie po pokoju. Chłopak to zauważył po podjął dalszą rozmowę. - Gdzie jest ta twoja pewność siebie, co?

- Została za rogiem, czekaj wrócę się po nią - prychnęłam rozbawiona, ale widząc poważny wyraz twarzy chłopaka spoważniałam. - Zastanawiałam się czy Avengers wiedzą o... nas.

Nastała chwila ciszy. Moje słowa nieprzyjemnie odbijały się echem w mojej głowie. Loki nic nie mówił, zastanawiał się nad czymś.

- Nie - odpowiedział w końcu. Miałam wrażenie, że nie mówi mi całej prawdy. Zmrużyłam oczy. Loki widząc to dodał. - Jedynie mogą się domyślać, no chyba że Ash im coś więcej powiedziała.

Przytaknęłam. W myślach nadal kłębiły mi się pytania, jednak nie zdążyłam ich zadać, bo nie pukając do pokoju weszła Ashley. Kiedy zauważyła mnie siedzącą obok Lokiego, widocznie jej źrenice się rozszerzyły, a usta zakryła dłonią. Z mowy ciała dziewczyny dało się wyczytać przede wszystkim szok i niedowierzanie. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie, chciałam coś powiedzieć, ale z jej ust wydobył się pisk szczęścia. Podbiegła do mnie przytulając się. 

- Tyle pracy i nareszcie mogę cię przytulić - westchnęła. - Jak się czujesz? - odsunęła się ode mnie na długość ramion.

- Ujdzie, ale Loki nie pozwala mi wstać - poskarżyłam się jak małe dziecko. 

- No i bardzo dobrze, dzisiaj cały dzień przesiedzisz w łóżku - ostrzegła mnie. Widząc mój grymas na twarzy dodała. - Trzeba zrobić wszelkie badania. Przez tą truciznę twoja regeneracja była zaburzona, a to jak wiesz miało koszmarne skutki. Cudem zdążyliśmy z eliksirem na czas.

Dziewczyna zaczęła od podstawowej kontroli. Upewniła się, gdzie ujawnia się jeszcze ból, czy mogę ruszać każdą częścią ciała i sprawdziła, czy w miejscach ran mam czucie. Po rutynowych badaniach przeszła do tych bardziej precyzyjnych. Oczywiście nie obyło się bez pomocy Lokiego, który musiał się teleportować na Alfheim po niektóre rzeczy. Nie podobał mi się ten pomysł, w końcu miał mieć dzień bez magii, jednak nie miałam nic do gadania przy uzdrowicielce. Na pierwszy ognień poszło prześwietlenie czaszki - jednak nie w midgardzki sposób - a ten 'magiczny'. Po głębszej analizie i skontrolowaniu każdego ze zmysłów, zaczynając od wzroku, a kończąc na dotyku stwierdziła, iż nie mam żadnego urazu. Później gdy dowiedziała się o mojej nieudanej próbie w stania i jej skutku upewniła się czy mam cały kręgosłup. Zaniepokojona przyjrzała się każdemu z trzydziestu trzech kręgów. Bez słowa prześwietliła mi również wszystkie kości kontrolując z bardzo wielką dokładnością ich stan.

- Z wyjątkiem starych złamań nic ci nie jest - oznajmiła po prawie dwóch godzinach. - Miałam obawy, że będziesz mieć pęknięty kręg, ale nic nie znalazłam. Twoje zawroty głowy są z pewnością skutkiem ubocznym dużej dawki Livetto. Aczkolwiek nadal martwi mnie stan twoich kości.

- Przyzwyczaiłam się już do tego, Ash. Nie masz się czym zamartwiać - wzruszyłam ramionami. Wyczułam w jej głosie troskę, ale ja przecież wiem jak o siebie zadbać. Nie jestem już dzieckiem.

- Jak uważasz - westchnęła zrezygnowana. - Idę powiadomić resztę o twoim stanie, przynieść ci coś do jedzenia, picia?

- Poproszę wodę. - Odpowiedziałam. Odprowadziłam ją wzrokiem, póki nie zniknęła za drzwiami. 

Miałam chwilkę dla siebie póki elfka nie wróci z całą zgrają, która zacznie mnie o wszystko wypytywać. Przez głowę przemknęła się mi myśl, jak bardzo się o mnie martwili? Odpowiedź na to poznam pewnie już niedługo - w przeciwieństwie do reszty nurtujących mnie pytań.

Wesołych Świąt kochani ❤️ Aczkolwiek te "wesołych" dzisiaj nabrało dla mnie zupełnie innego znaczenia. Wybaczcie, że rozdział o tak późnej godzinie, jednak dzisiaj w moim życiu prywatnym zbyt wiele się wydarzyło. I niestety nie mogę nazwać tego pozytywnym. Jednak mam nadzieję że Wasze święta będą kolejnymi wspaniałymi do kolekcji wspomnień ❤️

Stracone Wspomnienia |Loki|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz