49. Opiernicz Snape'a

8.2K 601 435
                                    

Dźwięk stłuczonego szkła, obudził Harley. Nie podniosła się, a przekręciła głowę w drugą stronę. W powietrzu unosił się ostry zapach ziół, wilgoci i czegoś jeszcze, czego nie potrafiła rozpoznać. Otworzyła szerzej oczy wpatrując się w kamienny sufit z kilkoma pęknięciami. Zerwała się do siadu, przyglądając się mrocznej komnacie, w jakiej się znalazła. Leżała na średnio wygodnej sofie, przykryta ciemnym kocem. Na stoliku obok stała filiżanka ze świeżo zaparzoną herbatą. Zmrużyła oczy, by w słabym świetle dostrzec sylwetkę stojącą do niej plecami.

- Profesor Snape? - mruknęła, siadając przodem do mężczyzny.

- Gdyby to ode mnie zależało urządziłbym ci ostrą pogadankę na temat używania mózgu, który, co mnie nadal zaskakuje, jak w przypadku Weasley'a, posiadasz. Niestety nie do mnie należy ten obowiązek, bo to nie ja jestem opiekunem twego domu, jaka szkoda, prawda? - sapnął złośliwie. - Wybieganie ze szkoły w takim ubraniu i pokładanie się w śniegu, zapewne jest przejawem geniuszu, czyż nie?

- Obyłoby się bez tego sarkazmu - rzuciła, nie patrząc na mężczyznę, który odwrócił się od zapełnionego po brzegi drewnianego regału. Stanął przed nią nie w ciemnych szatach, do jakich przywykła do oglądać, ale w ciemnej koszuli zapiętej pod samą szyję i ciemnych spodniach. - Co ja tu... w zasadzie robię? - Ponownie rozejrzała się po znanym miejscu, dającym jej zawsze dziwne poczucie bezpieczeństwa.

- Gdyby nie fakt, że przebywałem w pobliżu Zakanego Lasu i wracałem do Hogwartu, znaleźlibyśmy cię dopiero na wiosnę. - Uniósł lekko kąciki ust w geście nieprzyjemnego uśmiechu. - Powinienem także odjąć ci punkty za wiele innych rzeczy, ale sądzę, że twój stan jest lepszą karą. A teraz to wypij. - Podał jej mały dzbanuszek z gorącym naparem. - A jak już masz zamiar pluć, to nie na moje podłogi. Po prostu wtedy wyjdź na korytarz lub do łazienki.

Popatrzyła na niego urażona, a potem sięgnęła dzbanuszek, starając się, by nie dotknąć nauczyciela. Mimo to, niechcący musnęła jego długie, chłodne palce. Poczuła się niezręcznie, ale najwidoczniej dla Snape'a nie miało to żadnego znaczenia. Skrzyżował ręce na torsie, przyglądając się, jak jednym duszkiem, omal nie parząc sobie gardła, wypija napar. Zakryła szybko usta dłonią, popiła dziwną substancję filiżanką herbaty.

- Paskudztwo... - żachnęła się, na co Snape wzruszył ramionami, przybierając obojętną minę. Dobrze się bawisz, skurwysynu, pomyślała, ale nie powiedziała tego na głos. Szybko przypomniała sobie, że Snape może używać zaklęcia do czytania w myślach, więc zaczęła myśleć o jednorożcach, które pierdzą tęczą.

- Wolałem cię, jak spałaś. Grzeczniej przyjmowałaś lek doskonały na odmrożenia - powiedział spokojnie. - A teraz poplamiłaś mi szatę.

Harley pogłaskała materiał, który wcześniej wzięła za koc i zarumieniła się. To była szata jej nauczyciela... Poczuła się jeszcze bardziej niekomfortowo. Tylko... dlaczego jej pomógł aż tak? Czemu nie zaniósł do Skrzydła Szpitalnego?

- Dziękuję profesorze za wszystko... tylko dlaczego pan to zrobił?

Mężczyzna popatrzył na nią, jak na idiotkę, którą zresztą była.

- Źle by to wyglądało w moich papierach, gdybym zostawił ciebie w stanie, w jakim cię zastałem, nieprawdaż? - Sięgnął po różdżkę i zaczął uważniej jej się przyglądać. - Nic ci już nie dolega poza defektem umysłowym, na który nie mam już żadnego wpływu. - Najtrudniejszym zadaniem było przemycić cię na teren szkoły, bez wzbudzania zainteresowania. Następnym razem umieraj gdzieś bliżej.

Pokręciła głową z niedowierzaniem. Z drugiej strony bawiła ją cała ta sytuacja, zwłaszcza wyobrażenie, jak Snape niesie ją na rękach. Gdy ten obraz stanął jej przed oczami, zrobiła się czerwona jak burak. Merlinie... Nauczyciel niósł ją na rękach... Żartujecie chyba...

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz