XXVII

4 0 0
                                    

-Dnia 18 stycznia ubiegłego roku Otołz zrzucił na Korwin bombę nuklearną. Mieliśmy tylko 60 sekund, aby się schronić. Ci, którzy nie zdążyli wejść do metra, zginęli lub zmienili się w zmutowane potwory przypominające latające Anoplogastry Cornuta z rękami zamiast płetw.

Tutaj, w metrze, jest nas garstka, a i tak cały czas zmagamy się z głodem, pragnieniem, chorobami i półmetrowymi szczurami. Mutanty z powierzchni co jakiś czas dostają się do podziemi i mordują kilkanaście osób, a nasza jedyna broń przeciw nim to karabiny do paintballu i noże kuchenne. Jeszcze tydzień temu w całym metrze było nas 1086; dziś jest nas 821.

Europa należy do Sojuszu Polskiego, ale jakoś nie otrzymaliśmy pomocy ani od Polski, ani od Tybetu, ani od Albanii, ani nawet od Imperium! Pozostawiliście nas samym sobą, abyśmy zginęli tutaj, w brudnych podziemiach największej niegdyś metropolii świata!

Gimpsona tak wzruszyła historia Corwina, że zapomniał o rymowaniu. 
-Nie wiedzieliśmy o żadnej bombie! Gdyby tak było, już dawno uratowalibyśmy wszystkich...
-Teraz zostało nas 820 - odparł konstabl.
-Mówiłeś, że 821...
-Tak było chwilę temu.

Gimpson, do którego dopiero po chwili dotarło, co to oznacza, kontynuował:
-Słuchajcie, przybyłem tu z Czeladzi parowozem RichZone. Czeladź została zdobyta przez wojska Otołza! Janusz M. Psarski nie żyje! Otołz zapanuje w Imperium Śląskich, a potem zmiecie innych wrogów! Przybyłem tutaj po Hajsowników, ale muszę prosić o pomoc was wszystkich! Przyłączcie się do mnie, a wspólnie pokonamy najeźdźców!

Z całego tłumu wystąpiła tylko jedna osoba: kobieta z trudną do zapamiętania liczbą lat (miała 13 cyfr).

-Kim jesteś, niewiasto? - spytał Gimpson.
-Po pierwsze - zaczęła staruszka - nie jestem żadną niewiastą. Po drugie, chuj ci do tego, kim jestem. Po trzecie to właściwie nie chuj ci do tego, skoro mamy pracować razem. Po vier, jestem Dusicielką z Langwedocji. Po piąte, dla przyjaciół 'ciocia Róża'.
-Ok.

Wkrótce wystąpił kolejny człek. Był to młody mężczyzna.
-Jestem Squrvie - przedstawił się.
-Miło cię widzieć w naszych szeregach, Skurwielu...
-Nie 'Skurwiel', tylko 'Squrvie'.
-Dobrze...

Po jakimś czasie do Gimpsona dołączyło kilkadziesiąt osób. Ciocia Róża i Squrvie siedzieli sobie już w jednym z wagonów starego parowozu RichZone.

Wtem mrok korytarzy przeszył krzyk kobiety, a wśród Europejczyków pojawiło się kilkanaście mutantów przypominających Anoplogastry Cornuta z rękami zamiast płetw. Rozpoczęła się walka. Ludzie zabijali potwory, potwory zabijały ludzi, ludzie zabijali ludzi, ale potwory nie zabijały innych potworów.

W parowozie znalazło się nagle 11 i pół Hajsowników (jednym z pasażerów była bowiem dziewczynka). Do pociągu wskoczył też sam Gimpson.

Wśród krzyku poeta rozpoznał głos konstabla Corwina. Ruszył więc w stronę, z której ów dobiegał. Król Europy stracił w walce jedną z nóg, lecz nadal dzielnie walczył.

-Gimpsonie! - zawołał - Uciekaj! My już musimy zginąć, ale ty pokonaj Otołza! - Gimpson już miał się pożegnać i ruszyć w stronę parowozu, gdy Corwin powiedział: - Ale obiecaj, że kiedyś Europa znów stanie się potężnym państwem.
-Obiecuję!
-Więc żegnaj!

Wkrótce poeta odpalał już silniki parowozu. Jego kolejnym celem był Watykan. 'Daleko, pomyślał, ale czego się nie robi dla hajsu?'.

Opowieści ze Śląska: Węgiel, Stary Otołz i Minecraft [censored edition]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz