Rozdział 8

6 2 0
                                    

Molly

Szkoła - największa udręka na tym okropnym świecie. Gdy tylko weszłam do wnętrza tego budynku, uderzyła mnie fala ciepła. Zrzuciłam z siebie płaszcz i powiesiłam go w swojej szafce. Wyjęłam potrzebne podręczniki i trzasnęłam drzwiczkami, po chwili opierając o nie czoło. Westchnęłam ciężko, próbując poukładać sobie wszystkie wczorajsze słowa Alice w głowie po kolei. Sam fakt, że wczoraj wymieniłyśmy między sobą kilka zdań, wprawiał mnie w osłupienie. Między nami toczyła się wojna od czasu wypadku. Za każdym razem kiedy patrzę na swoją siostrę, czuję okropny ścisk w żołądku. Wiele razy próbowałam zburzyć mur między nami, ale zawsze gdy zaczynałam obwiniać Alice o to, że nie wykazuje jakichkolwiek starań, przypominam sobie, że to ja zbudowałam ten ogromny mur, gdy potrzebowała pomocy.

- Wszystko w porządku? - wyrwałam się z zamyślenia, gdy poczułam dłoń na ramieniu.

- Nie wiem. - odwróciłam się w stronę źródła dźwięku, strącając dłoń z ramienia.

Przede mną stał wysoki brunet. Miał zielone oczy. Uniosłam brew, próbując sobie przypomnieć skąd znam tego chłopaka.

- Molly? Nie poznałem cię. - uśmiechnął się promiennie, dzięki czemu na jego policzkach pojawiły się dołeczki.

- A ja ciebie nadal nie poznaję. - powiedziałam cicho z nutą niepewności w głosie, wciąż uważnie przyglądając się zielonookiemu.

- Mamy razem biologię i chemię.

Pomyślałam przez chwilę po czym rozpoznałam chłopaka. Zmusiłam się do tego aby unieść delikatnie lewy kącik ust, poprawiając nieokiełznany kosmyk włosów za ucho. Dopiero teraz widziałam w nim Lewisa Evansa - przyjaciela Alice.

Podczas gdy w głowie mam jej wczorajsze słowa: „On się stara, my też byśmy mogły.", zastanawiam się czy mówiła to z pogardą czy raczej w formie szczerej propozycji o naprawieniu naszych relacji.

- Lewis Evans, dobrze pamiętam?

- Dokładnie. Więc może zapytam jeszcze raz. Wszystko w porządku? - z jego twarzy wciąż nie schodził ciepły, podnoszący na duchu uśmiech. Wręcz przeciwnie, powiększał się z każdą kolejną sekundą.

- Tak, tak mi się wydaje. - powiedziałam, próbując nerwowo schować podręczniki do torby, wciąż wpatrując się w uśmiech Lewisa. Po chwili usłyszałam dźwięk, który wyrwał mnie z tego dziwnego wręcz zamyślenia. Spojrzałam na podłogę, gdzie leżały moje książki.

- Zaczekaj, podniosę je. - schylił się w tym samym momencie co ja, co skutkowało zderzeniem się głowami. Wyprostowałam się i potarłam obolałe czoło.

- Przepraszam, za późno przeanalizowałam twoją wypowiedź. Przykro mi, lecz jestem w pewnym sensie mało domyślnym człowiekiem...

- To ja raczej powinienem przeprosić, wszystko w porządku? - podał mi moje podręczniki i odgarnął moją jasną grzywkę, by przyjrzeć się obolałemu miejscu.

- Pytasz się mnie o to dzisiaj już trzeci raz. - westchnęłam ciężko. - Tak, jest w porządku, a ból prędzej czy później przejdzie.

- Lewis? Szukałam ciebie. - usłyszałam znajomy mi głos.

Spojrzałam na Alice i znów poczułam okropną gulę w gardle, która nie pozwalała powiedzieć mi ani słowa. Zamknęłam oczy i widziałam jej twarz, pełną poczucia winy, gdy stała przy nagrobku mamy. Po jej bladych policzkach niczym śnieg, spływały łzy.

- Ziemia do Molly. - pomachał mi dłonią przed twarzą chłopak.

Mogłabym przysiąc, że przez chwilę poczułam mróz, taki jak na pogrzebie mamy, szczypiący mnie w mokre od płaczu policzki, lecz teraz okazało się, że to tylko moja wyobraźnia. Spojrzałam na ich dwójkę, starając się oswoić z myślą, że wzrok Alice spoczywa na mnie.

,,Okno''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz