Jak co noc szłaś ciemnym, pustym już parkiem mając na sobie jedynie pierwsze lepsze czarne spodnie i jakiś czarny sweter. Obserwowałaś przepiękny widok spadających płatków śniegu. Kochasz zimę od zawsze, jako dziecko uwielbiałaś bawić się na zewnątrz, nie przeszkadzała ci niska temperatura. W tamtym momencie byłaś pewna że podziwiasz te widoki ostatni raz. Zmierzałaś właśnie w stronę jeziora położonego na uboczu parku, zasłoniętego ścianą drzew. Zawsze gdy tam byłaś nie było tam żywej duszy, właśnie dlatego wybrałaś to miejsce.
Od pewnego czasu czułaś w sobie pustkę, już nic nie sprawiało ci przyjemności. Kiedyś w takich sytuacjach zadzwoniłabyś do swojej przyjaciółki, ale nie masz jej już, straciłaś wszystkie najbliższe ci osoby. Nie chciałaś już oddychać, chciałaś zapomnieć o wszystkim i właśnie miałaś zamiar sprawić, że to się spełni. Wyjęłaś telefon na którego wyświetlaczu pojawiły się liczby.
02:09
Późna godzina dodawała ci otuchy, zapewniała cię że nie zobaczysz nikogo w okolicy, nikt nie zapyta cię co robisz w parku o tak później godzinie i to jeszcze w takim stroju.
Gdy doszłaś do upragnionego miejsca lekki uśmiech wkradł się na Twoje usta, pierwszy raz od dawna był on szczery. Widok zamarzniętego jeziora oraz idealnie komponującego się z nim szumu wiatru wzbudzał w Tobie radość. Zawsze chciałaś umrzeć w pięknym miejscu, a to było idealne.
Postawiłaś pierwszy krok na lodzie, później kolejny i kolejny. Poruszałaś się powoli, przecież masz czas, możesz rozkoszować się chwilą ile tylko chcesz. Po dłuższej chwili znalazłaś się na samym środku zamarzniętego jeziora. Co chciałaś teraz zrobić? To chyba oczywiste, że podskoczyć i spowodować załamanie się pod Tobą lodu. Wiedziałaś, że będziesz cierpiała fizycznie, ale to tylko chwila bólu po której poczujesz spokój i ukojenie
- Co robisz? – niespodziewanie usłyszałaś męski głos dochodzący z brzegu jeziora. Przecież miało nikogo tu nie być, co ten typ tu do cholery robi?
Spojrzałaś w stronę mężczyzny. Nie mogłaś zobaczyć dokładnie jego twarzy, ale dzięki odbijającemu się w śniegu światłu księżyca zobaczyłaś że na jego czole pojawiły się zmarszczki, oczy miał przymrużone jakby chciał ci się lepiej przyjrzeć, a usta mocno zaciśnięte, jakby ze stresu.
- Jeżdżę ma łyżwach tylko, że ich zapomniałam – wymusiłaś lekkie wygięcie się ust i udawaną radość w głosie. Nie powiesz chyba jakiemuś obcemu typowi, że przyszłaś się tu zabić, a on ci przeszkadza.
Chłopak przechylił lekko głowę w lewą stronę i powiedział:
- No coś mi się nie wydaje.
Czy on nie może sobie po prostu pójść? Gdybyś ty zobaczyła jakoś stojącego na środku jeziora w nocy przecież byś nie podeszła. Po pierwsze to mógłby być jakich psychopata. Po drugie skoro byłby sam to znaczy, że nie chce niczyjej obecności. Po trzecie pewnie byłby widocznie zajęty, więc po co mu przeszkadzać
- Nie masz nic lepszego do roboty? – zapytałaś chłopaka patrząc mu w oczy, a raczej wydawało ci się że to były oczy. Już sama nie wiedziałaś, wydawało się być coraz ciemniej.
- Miałem, ale nie chcę mieć cię na sumieniu, więc łaskawie rusz się i zejdź na brzeg.
Głos chłopaka wskazywał, że on sam stresuje się a zarazem zaczyna być podirytowany.
- Idź rób co miałeś zamiar robić, a mnie zostaw w spokoju – to jedyne słowa, które przyszły ci do głowy. Może się obrazi i sobie pójdzie.
Kiedy chłopak otwierał usta z zamiarem najprawdopodobniej użycia kilku niekulturalnych słów, aby zmusić cię do zejścia ze śliskiej powierzchni, nagle usłyszeliście dźwięk pękającego lodu.
- Jaja sobie ze mnie robisz – dokładnie po usłyszeniu tych słów zobaczyłaś jak chłopak ściąga z siebie kurtkę, na którą wcześniej nie zwracałaś uwagi.
Czyli co – pomyślałaś – wariat ma zamiar ruszyć ci z pomocą?
Chwilę później zobaczyłaś chłopaka kilka metrów od siebie, wyciągającego w twoją stronę rękę. Spojrzałaś na jego twarz, wymalowany na niej był strach, oczy patrzyły na ciebie błagalnie. Wydawał się teraz inną osobą niż tą z którą jeszcze kilka sekund temu dyskutowałaś.
- Podaj mi rękę – powiedział bardzo cichym głosem, jakby bał się że lód go usłyszy i załamie się pod tobą jak i pod nim. – Jedyne co musisz zrobić to podać mi rękę, proszę.
Coś w jego głosie sprawiło, że nie miałaś już siły dłużej się opierać. Wyciągnęłaś dłoń w jego stronę. Chłopak od razu gdy zobaczył, że cię przekonał złapał twoją rękę najszybciej jak tylko potrafił, wyglądało to jakby chciał wykorzystać okazję póki nie zmieniłaś zdania.
Reszta działa się bardzo szybko. Mocne pociągnięcie, nagłe ciepło drugiego ciała. Było ono dziwne, dawno go nie czułaś, można powiedzieć że nawet za tym tęskniłaś. Dosłownie kilka sekund później poczułaś nagłe zimno i duży ciężar na swoim ciele.
Leżałaś właśnie w śniegu mając na sobie jakiegoś obcego typa, który przy okazji obejmował cię jak misia.
Minęło kilka chwil po których poczułaś ciepłe powietrze atakujące twoją szyję i nagły dźwięczny śmiech dotarł do twoich uszu. Chłopak nie mógł się uspokoić przez kilka dobrych minut, a w końcu gdy zapadła cisza powoli wstał z ciebie po czym podał ci rękę, aby pomóc ci wstać.
Przyjęłaś jego dłoń, była ciepła w przeciwieństwie do twojej lodowatej. Kiedy stałaś już na prostych nogach mogłaś przyjrzeć się chłopakowi. Miał ciemne włosy, prawdopodobnie czarne jak to większość ludzi w tym mieście, oczy również były jak u typowego Koreańczyka. Był taki zwyczajny, ale zarazem tak bardzo wyjątkowy.
- Wariatka – twoje myśli przerwał głos chłopaka po którym nastąpiła fala śmiechu z jego strony. Miał piękny uśmiech, a śmiech był tak bardzo zaraźliwy, że aż sama lekko zachichotałaś.
W tamtym momencie nie myślałaś o tym, że śmiejesz się szczerze pierwszy raz od długiego czasu, cieszyłaś się po prostu chwilą, nawet nie ważne jak bardzo absurdalną.
- Dziękuję ci za uratowanie życia – sama nie wiedziałaś dlaczego to powiedziałaś, przecież chciałaś umrzeć, chciałaś tam zostać, chciałaś aby lód się pod tobą załamał, chciałaś poczuć zimną wodę na swojej skórze.
- Nie ma sprawy, tacy jak my trzymają się razem – po tych słowach chłopak znów się uśmiechnął, może jeszcze wtedy tego przed sobą nie przyznałaś ale poczułaś jak twoje serce leciutko przyspiesza na ten widok.
Co miał na myśli mówiąc „tacy jak my"? Kiedy chciałaś już go o to zapytać nagle on sam się odezwał.
- Zapomniałem się przedstawić, nazywam się Min Yoongi – mówiąc to znów uśmiech zawitał na jego twarzy, a po zakończeniu swojej wypowiedzi lekko się ukłonił. Znów kompletnie nie przypominał osoby, którą był przed usłyszeniem pękającego lodu. – A ty jak się nazywasz?
Słuchajcie, to nie tak że piszę to na nowo ale.... może być taka ewentualność
Książka nie zmieni się bardzo, po prostu napiszę ją bardziej estetycznie !!!
CZYTASZ
MIN YOONGI | IMAGINE |
FanfictionHistoria znajomości z raperem największego zespołu na świecie