Tord pov.
Znów otworzyłem oczy. Koło mnie siedziała [T/I]. Jej wzrok był wlepiony w coś w okolicach mojej klatki piersiowej. Wyglądała jak w jakimś transie. Dotknołem jej ręki. Popatrzyła się na mnie i ciepło się uśmiechnęła. Ja też posłałem jej słaby, ale szczery uśmiech. Ona odwróciła się i wstała, a ja postanowiłem zwrócić uwagę na coś co wcześnie zauważyłem kontem oka. Delikatnie podniosłem swoje ręce, tak bym mógł im się przyjrzeć. Były owinięte bandarzami zakrywajacymi rany.
W tym momencie ktoś szepnął mi nad uchem:
-Spokojnie... Nikt nic nie wie.
Podniosłem głowę i rozpoznałem, że to jeden z lekarzy. Musiał zobaczyć, że przyglądam się bandarzom...
To dobrze, że zachował tą informację dla siebie... Mam nadzieję, że rzeczywiście nikomu tego nie powiedział... Jakoś nie widzi mi się tłumaczenie później przed Paulem i Patrykiem.Przymknąłem oczy i nawet nie zauważyłem gdy zasnąłem.
Stałem w jakimś pokoju oblepionym kolorowymi ozdobami. Wszędzie latało tęczowe konfetti i błyszczące serpentymny. Wokół mnie stała grupka roześmianych osób. Nagle uświadomiłem sobie gdzie jestem. Byłem na imprezę zorganizowaną z okazji moich dziesiątych urodzin. Musi to być jakaś wizja lub wspomnienie...
Szeroko się uśmiechnąłem. Bardzo dobrze pamiętam to wydarzenie...Chwilę jeszcze tak myślałem, aż z tego stanu nie wyrwało mnie nagłe rozstąpienie się grupki. W moją stronę szedł Matt z ogromnym pudłem oblepionym papierem prezentowym. Uśmiechnąłem się przywołując to wspomnienie. Rudzielec wręczył mi podarunek i odsunął się krok do tyłu czekając, aż go otworzę. Szybko rozprawiłem się z kolorowymi ozdobami i chwyciłem za wieczko. Nie spodziewałem się tego co zobaczyłem w środku...
Kartka z prostym, ale wyraźnym napisem ,,Zabij się"...
Nagle wszystko poszarzało. Grupka znów się rozstapiła, tym razem odsłaniając krzesło i wiszącą nad nim linę z charakterystyczną pentelką... Nie wiedząc co mam zrobić cofnąłem się krok do tyłu i poślizgnołem się spadając przez to...Do wody?! Była lodowata. Jak najszybciej wynurzyłem się na powierzchnię. Wokół dziury przez którą próbowałem się wydostać, była gruba warstwa lodu, zbyt śliska bym mógł się wydostać na powierzchnię.
To wspomnienie też pamiętam. Zaraz powinien mi pomóc... Tom! Właśnie biegł w moją stronę. Chciałem się uśmiechnąć i krzyczeć z radości, ale on gwałtownie zatrzymał się w bezpiecznej odległości od krawędzi. Popatrzył się na mnie z góry i posłał mi hamski uśmiech. Wepchnął moją głowę nogą do wody, poczym poprostu odwrócił się i zaczął odchodzić.
Chciałem jakoś go zawołać. Myślałem, że zaraz się odwróci, pomorze mi wyjść i zacznie się śmiać z tego jakiego stracha mi narobił, ale nie... On spokojnie szedł dalej nawet się nie odwracając. W końcu zacząłem tracić siły. Zanurzałem się coraz bardziej, aż w końcu się nie wynurzyłem...
Czułem wodę wokół mojej twarzy. Jednak coś było nie tak. Miałem wrażenie, że ona po niej spływa. Otworzyłem oczy. Siedziałem na doskonale znanym mi szkolnym korytarzu. Byłem oparty o ścianę i jak zauważyłem, nie mogłem wstać. Dotknołem ręką głowy. Gdy ją opuściłem była cała we krwi. Teraz pamiętam. To ten dzień w, którym przyszedłem pierwszy raz do nowej szkoły. Po lekcjach dorwało mnie paru gości ze starszych klas i pobiło. Zostawili mnie na korytarzu i jak gdyby nigdy nic sobie poszli. Czekałem i patrzyłem się przed siebie. Czułem jak nowe strużki krwi spływają po mojej twarzy.
W oddali usłyszałem kroki. Jakaś osoba szła w tę stronę. Ostatkiem sił spojrzałam w górę, by chociaż zobaczyć kto to. To był Edd. Minął mnie i poprostu poszedł dalej. Traktował mnie jak powietrze...Czułem się wtedy beznadziejnie. Powoli traciłem kontakt z rzeczywistością...
____________________________________
Obiecałam pewnej osóbce dwa rozdziały w grudniu, więc jest. Następną cześć moich wypocin i pomysłów na to jak zje... zepsuta może być przeszłość głównych bohaterów...
Ciszycie się?
Mam nadzieję, że docenicie moje starania by przeprosić was za długi brak rozdziałów...
To tyle...
Pa! :D
CZYTASZ
Eddsworld | Nie wiesz dlaczego... | Tord x reader
FanficTord nigdy nie był ich przyjacielem. Od początku tylko ich wykorzystywał dla swoich interesów. Czekał tylko na odpowiedni moment, by ostatecznie odebrać im prawie wszystko co posiadali... Tak właśnie myślą Matt, Edd i Tom... I nikt im się nie dziwi...